Młodzieżowiec na wagę złota #32: Rezerwy – potrzeba czy kłopot?

26.10.2020

Dzisiaj każdy ekstraklasowy klub ma rezerwy, co jeszcze kilka lat temu wcale nie było regułą. Druga drużyna gra już w piłce seniorskiej, ale głównie grają tam zawodnicy z klubowych akademii. Kto korzysta z takiego pomostu, a dla kogo to przykra konieczność? Sprawdziliśmy pod kątem klubów z Ekstraklasy.

Na bazie obserwacji, wypowiedzi wielu trenerów, można stwierdzić, że prowadzenie rezerw jest najtrudniejszym zajęciem w piłce. Z jednej strony grasz już w seniorach, rywalizujesz z dorosłymi facetami o wynik. Nadal jednak masz w składzie dużo chłopaków, dla których to pierwsza styczność z dorosłą piłką. Dlatego musisz ich umiejętnie wprowadzić, żeby nie spalić. I tutaj trzeba znaleźć balans.

Wynik czy rozwój?

Trener pierwszego zespołu zazwyczaj ma jasne zadanie – jak najlepszy wynik sportowy. Oczywiście są odstępstwa od normy, czego przykładem był Adam Nocoń w Elblągu, który – wg prezesa – zamiast skupić się na walce młodzieżą o Pro Junior System, chciał awansować do I ligi i „narazić” klub na koszty. W nagrodę Noconia w Olimpii po chwili nie było, a prezesowi udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – brak awansu i kasa z PJS w klubie… Zakładamy jednak normalne warunki, więc mając pierwszy zespół masz zdobyć tyle punktów, na ile pozwala ci kadra drużyny.

Jeśli jesteś trenerem rezerw masz kilka zadań. Klub chce rozwijać młodzież, więc chciałby, żebyś awansował do trzeciej czy drugiej ligi, tak by zawodnicy będący tuż przed wejściem do pierwszego zespołu, mieli okazje ogrywać się z jak najmocniejszym przeciwnikiem. Skoro oni mają się ogrywać, musisz dbać o młodzież. Jednocześnie to trener pierwszego zespołu pośrednio, lub bezpośrednio, decyduje o kształcie twojej kadry meczowej.

Załóżmy, że grasz rezerwami w sobotę, a seniorzy tego samego dnia lub w niedzielę. No więc powołuje dwóch czy trzech najlepszych graczy i już zaczynasz „szyć”, tak by nie powstała zbyt duża wyrwa w zespole. Może być też sytuacja w drugą stronę. Pierwsza ekipa zagrała w piątek, ale w niej może wystąpić określona liczba graczy. No więc trener „zrzuca” pięciu czy sześciu zawodników do rezerw, by mogli złapać minuty. Wtedy również musisz się dostosować, wkomponować tych piłkarzy do drużyny, a swoich zawodników jakoś udobruchać i powiedzieć, że wejdą z ławki, a za tydzień zagrają więcej lub… ty zrzucasz do juniorów.

Upragniona druga liga

Kilka lat temu, gdy likwidowano rozgrywki Młodej Ekstraklasy, największe kluby – głównie Legia i Lech – postulowały, by powracające rezerwy wpuścić kuchennymi drzwiami do drugiej ligi. PZPN jednak się nie ugiął i dał im szansę gry w III lidze. Argumentacja była taka, że skoro oba kluby mają tak zdolnych wychowanków, to szybko się dostaną na szczebel centralny. Tak się jednak nie stało. Legia próbowała różnych sposobów, w tym zatrudnianie kilku doświadczonych zawodników, tylko na potrzeby rezerw, ale do dzisiaj są w III lidze.

Lech jako pierwszy o niej awansował, wygrywając swoją grupę III ligi w sezonie 2018/19. Łatwo nie było, a w tym wszystkim spory udział miał chociażby Dariusz Dudka, który kończąc karierę trafił do wronieckiej akademii, jako pomoc dla najmłodszych. Teraz ta rola przypadła Grzegorzowi Wojtkowiakowi. Widać jednak, że nie jest łatwo, wszak dzisiaj drugi zespół Kolejorza jest na ostatnim miejscu ligowej tabeli. Oczywiście po drodze udało się wypromować Jakuba Modera, a często między drużynami będzie lawirował Filip Szymczak, który doszedł do zdrowia.

Drugi sukces rezerw

Rok po Lechu, podobny sukces osiągnął Śląsk Wrocław. Ktoś powie, że to podobna historia. Trudno jednak postawić znak równości między Lechem a Śląskiem w aspekcie rezerw i młodzieży. Gdyby zapytać przeciętnego kibica, kogo wychował Lech, nie będzie miał kłopotów ze wskazaniem najbardziej znanych wychowanków ostatnich lat. W przypadku Śląska może pojawić się odpowiedzieć „yyy, nie wiem”. I będzie miał rację!

Ale nie jest tak, że Śląsk stawiał na zawodników z pierwszej drużyny, tylko brał pod uwagę – głównie – swoich wychowanków. No więc zaglądamy do bilansu zawodników za ubiegły sezon, w którym Śląsk II rozegrał zaledwie 17 meczów. Z pierwszej drużyny wystąpili: Celeban(4), Dankowski(8), Cholewiak(1), Gąska(3), Hołownia(4), Kajzer(3), Marković(1), Pawelec(7), Puerto(1), Radecki(1), Stiglec(1), Szczepan(5), Żivulić(1). Czy to dużo, czy mało? Wydaje się, że raczej mieli marginalny wpływ na ten sukces rezerw.

W tym sezonie o takie granie jest jeszcze trudniej. Dlaczego? Ze względu na przepisy. Jeśli zawodnik pierwszego zespołu rozegrał w nim 5 meczów, nie może już schodzić do rezerw. Nie dotyczy to zawodników młodzieżowych. Pojedyncze szansę w drugim zespole dostali Cotugno, Gąska, Makowski, Pawelec, Piasecki, Szromnik, Tamas czy Zylla. W kilku jednak przypadkach chodziło o wejście do gry po kontuzji – Piasecki czy Zylla, który zagrał tuż po transferze, gdy jeszcze nie był w pełni gotowy na pierwszy zespół.

Kosztowne rezerwy

Latem 2016 roku Wisła Kraków i Lechia Gdańsk straciły drużyny rezerw. Chociaż straciły to trochę złe słowo względem tego, co się stało w obu przypadkach. Wiślacy grali przez kilka lat w III lidze małopolsko-świętokrzyskiej, a od sezonu 2016/17 mieli przystąpić do większej, makroregionalnej, ligi. Rozegrali nawet pięć meczów, ale po nim wycofano drużynę, którą w Krakowie udało się reaktywować dopiero w ubiegłym sezonie na poziomie IV ligi.

Wiślacy zajęli nawet trzecie miejsce, za Cracovią II i Wiślanami Jaśkowice, w grupie zachodniej małopolskiej czwartej ligi, ale po sezonie… znowu się wycofali. Dzięki temu Biała Gwiazda po raz trzeci w tym wieku nie ma drużyny rezerw.

W związku z trudną i niemożliwą do przewidzenia sytuacją spowodowaną pandemią koronawirusa, a co za tym idzie z ograniczonymi możliwościami w zakresie funkcjonowania Klubu, zespół rezerw Wisły Kraków zostaje zawieszony. Prowadzona od początku trwającego sezonu druga drużyna Białej Gwiazdy nie będzie występować na szczeblu piłkarskiej IV ligi aż do odwołania. Mamy nadzieję, że projekt ten, który przynosił wiele korzyści zwłaszcza młodym zawodnikom, będzie kontynuowany w przyszłości – tak klub tłumaczył swoją decyzję. W związku z tym zabrakło miejsca dla trzynastu piłkarzy, którzy albo grali w drugiej drużynie, albo kończyli wiek juniora i nie mieli okazji załapać się do składu pierwszej drużyny.

O ile w przypadku Wisły wszystko można zrozumieć, gdyż decyzje włodarzy Białej Gwiazdy były motywowane względami finansowymi, o tyle już sytuacje z Gdańska niekoniecznie.

(Nie)potrzebne rezerwy

Bezpośrednim zapleczem pierwszego zespołu będzie drużyna występująca w Centralnej Lidze Juniorów. Chcielibyśmy dać szansę najbardziej uzdolnionym młodym zawodnikom, którzy w większej liczbie będą na co dzień trenowali z pierwszym zespołem – powiedział w 2016 roku Piotr Nowak, ówczesny trener Lechii Gdańsk. W ten sposób gdański klub na dwa lata nie miał pomostu pomiędzy akademią a pierwszym zespołem. Najstarszym zespołem – po seniorach – była ekipa CLJ.

O powodach, szerzej Nowak mówił dla portalu sport.trojmiasto.pl. – Zawodnicy niechętnie grali w III-ligowych rezerwach i taka była prawda. W drugiej drużynie było kilku piłkarzy na kontraktach. Co kolejkę szło do niej kilku najzdolniejszych juniorów i kilku zawodników z pierwszej drużyny. Przyszła na przykład sytuacja, gdy swój mecz przegrały zarówno rezerwy jak i zespół w CLJ. Rozmawiałem z jednym i drugim trenerem. Usłyszałem, że w rezerwach piłkarze z pierwszej drużyny grali jak za karę, a juniorom brakowało najlepszych zawodników. (…) Nie wspominam już o kosztach czy kontuzjach. (…) Czy drugi zespół jest rzeczywiście potrzebny? Można znaleźć alternatywę. Ja myślę, że można przy naszych kontaktach można wejść w kooperację i organizować co dwa tygodnie sparingi z zespołami zagranicznymi, także z niższych lig. To ma rację bytu, jeśli znajdziemy sparingpartnerów spoza kraju. Koszty byłyby podobne, a wartość sportowa zupełnie inna – dodawał Nowak.

Przekręcamy wajchę

Kłopot w tym, że innej myśli był Piotr Stokowiec, następca Nowaka w Gdańsku. To za kadencji obecnego trenera Lechii przywrócono drugą drużynę. Szkopuł w tym, że nie był to efekt długich przemyśleń. Jak to w Polsce bywa, decyzja zapadła szybko, pod wpływem chwili.  Co było powodem? Nieoczekiwany spadek Lechii z Centralnej Ligi Juniorów. Sezon 2015/16 był ostatnim, w którym CLJ była podzielona na dwie grupy – wschodnią i zachodnią – po czym zredukowano liczbę klubów z 32 o połowę!

Wewnętrznie nie nazywamy tego drużyną rezerw, ale drużyną U-23, czyli niejako najstarszy rocznik Akademii. Tam będzie grać najzdolniejsza młodzież naszego klubu. Nie będziemy na siłę ściągać zawodników pierwszego zespołu, by się ogrywali. Chodzi przede wszystkim o młodzież – mówił na łamach gdańskiej Gazety Wyborczej Janusz Melaniuk dyrektor sportowy Lechii w 2018 roku, gdy reaktywowano drużynę rezerw, zgłaszając ją do IV ligi. Co ciekawe prezes Adam Mandziara z rozbrajającą szczerością zastanawiał się wówczas czy wobec ewentualnego awansu do CLJ, znowu nie powtórzy scenariusza z rozwiązaniem rezerw… Lechia gra w CLJ, ale na szczęście ma też rezerwy. Dzięki temu najzdolniejsi juniorzy mogą ogrywać się już w piłce seniorskiej.

Kontrowersje

Często i gęsto meczom rezerw, zwłaszcza w okresach przerw reprezentacyjnych towarzyszą kontrowersje. Dlaczego? Ano dlatego, że kluby lubią „zrzucić” wielu piłkarzy z pierwszego zespołu, by ci złapali minuty w meczu ligowym. Na niższym poziomie, ale jednak z przeciwnikiem, który gra na serio.

Wielokrotnie były pretensje o takie praktyki do Lecha w ubiegłym sezonie czy Korony, która również lubiła wzmocnić drugą drużynę. Zresztą złoto-krwiści, gdyby nie pandemia, mogli powalczyć o awans do II ligi.

Teraz jednak PZPN poszedł po rozum do głowy i już poszedł nieco w stronę hiszpańskiego modelu, w dwóch aspektach. Zawodnicy, którzy rozegrali przynajmniej pięć meczów w pierwszym zespole, nie będą mogli już schodzić do drugiej drużyny. Przepis nie obejmuje młodzieżowców i wydaje się jak najbardziej słuszny. Jedynym minusem będą powroty po dłuższych kontuzjach, ale jakoś to da się przeżyć.

Drugim przepisem jest możliwość gry drugich zespołów nawet w I lidze. Do tej pory funkcjonowała reguła o jednej lidze przerwy pomiędzy seniorami a rezerwami. W ten sposób dzisiaj Lech czy Śląsk mogą awansować do I ligi, a rezerwy Miedzi Legnica do II ligi, jeśli pierwsza ekipa legniczan nie spadnie. Też wydaje się to logiczne i nie blokujące rozwijających się drugich drużyn. Tak było w Hiszpanii wiele razy, gdy Real, Barcelona, Athletic Bilbao czy Sevilla miały ekipy w Segunda Division. Tak mogło być w Niemczech, ale regulamin ustalony przez DFB nie zezwala na takie praktyki. Przez to Bayern II, mimo zwycięstwa w trzeciej lidze, nie mógł awansować na zaplecze Bundesligi.

Dlaczego rezerwy są tak ważne?

Zakończyć możemy cytatem dyrektora akademii Rakowa Częstochowa z majowego wywiadu dla Przeglądu Sportowego. Zapytany, co jest lepsze: CLJ czy III/IV liga, odpowiedział tak: – CLJ to milowy krok PZPN. Im więcej scentralizowanych rozgrywek, tym korzystniej dla juniorów. Żeby być lepszy, trzeba grać z lepszymi. To sprowokuje kluby, by pozyskiwać najzdolniejszych nastolatków, oni też zechcą przyjść do klubu z CLJ, co będzie samoistną selekcją. Natomiast CLJ, choćby na najwyższym poziomie, nie zastąpi zderzenia z piłką seniorską, wyrachowaną czy sprymitywizowaną, gdzie wynik determinuje zachowanie – zakończył Marek Śledź.