Potwór Guardioli, potencjał Solskjaera – kibicowski dwugłos przed derbami Manchesteru

07.03.2021

Z jednej strony Manchester City, który wygrał poprzednich 21(!) spotkań (w tym 14 w Premier League). Z drugiej Manchester United, który w końcu w lidze angielskiej walczy o coś więcej niż pierwsza czwórka. Czego się spodziewać po 185. derbach Manchesteru? Na „FutbolNews.pl” oddaliśmy głos kibicom obu drużyn.

Skuteczna rotacja

Pep Guardiola niewątpliwie stworzył potwora. Parafrazując komentatora Canal +, Andrzeja Twarowskiego, przecież to jest w ogóle nie pojęte, co wyrabiają ostatnimi czasy „Obywatele”. Jak zatem wytłumaczyć ich fenomen? – To przede wszystkim skuteczna rotacja – podkreśla Patryk Idasiak, fan ekipy z Etihad Stadium od 2008 roku. Co mecz dochodzi do kilku zmian, odpoczywają Ilkay Gundogan i Joao Cancelo, chyba najważniejsi zawodnicy w tym sezonie obok Rubena Diasa. W tej chwili jedynym kontuzjowanym zawodnikiem jest Nathan Ake. Pep Guardiola ma więc olbrzymi komfort, mogąc wybierać spośród 17-20 piłkarzy.

Idasiak daleki jest jednak od stwierdzenia, że to najlepszy Manchester City w XXI wieku. Najlepsze City to było to z sezonu 2018/2019. „The Citizens” przez większość część rozgrywek musieli sobie radzić bez swojego lidera, kontuzjowanego Kevina De Bruyne. To była drużyna, która wygrała 14 ostatnich meczów, w których zachowała aż 10 czystych kont i po drodze pokonała m.in. Chelsea 6:0 dodaje kibic „Obywateli”.

Na mistrzostwo przyjdzie jeszcze czas

A pomyśleć, że jeszcze w styczniu liderem Premier League był Manchester United. Na Old Trafford aż 40 miesięcy czekano na taką sytuację (ostatni raz „Czerwone Diabły” na resztę stawki patrzyły z góry 12 września 2017 roku). Od tego czasu jednak coś się w zespole Ole Gunnara Solskjaera ewidentnie popsuło. United w kolejnych dziesięciu meczach, wygrali tylko trzykrotnie. Po 27. kolejkach tracą już 14 punktów do Manchesteru City. Czy wśród kibiców 20-krotnych mistrzów Anglii panuje rozczarowanie, że ich pupile tak szybko zostali strąceni z fotelu lidera?

Wręcz przeciwnie, cieszę się, że United choć przez chwilę mogli na nim być – zaprzecza Michał Mormul, kibic „Red Devils” od 1998 roku. To pokazało, że zarówno w drużynie, jak i sztabie trenerskim jest potencjał, który w kolejnych sezonach może dać wiele radości. Obecnie jesteśmy na drugim miejscu w tabeli i myślę, że przed rozpoczęciem rozgrywek zdecydowana większość kibiców wicemistrzostwo brałaby w ciemno. To budowanie sukcesu krok po kroku. Jestem zadowolony, a na walkę o mistrzostwo pod wodzą Solskjaera przyjdzie jeszcze czas. Jestem o tym przekonany.

Kłopoty z BIG6

Faworytem niedzielnej potyczki są bez wątpienia gospodarze. Czy oni mają w ogóle jakieś słabe punkty? Warto na pewno naciskać na Rodriego, który czasami notuje straty przez gapiostwo. No i lewa obrona zawsze jest jakimś mankamentem. Wolverhampton Wanderers pokazał też, że można mieć stały fragment gry i go wykorzystać. Harry Maguire musi trochę pomyśleć i wtedy będzie miał szansę zdradza Patryk Idasiak.

United ma z kolei inny problem – fatalnie spisuje się w starciach z BIG6. W siedmiu dotychczasowych meczach nie wygrali ani razu (pięć remisów i dwie porażki, bilans bramkowy 1-7). Skąd ta niemoc „Czerwonych Diabłów”? Uwierz mi, że chciałbym to wiedzieć. Tym bardziej, że w zeszłym sezonie nasze rezultaty z BIG6 kształtowały się zgoła odmienne, dwukrotnie wygrywaliśmy z Chelsea i Manchesterem City. Paradoksem jest też fakt, że jedynego gola strzeliliśmy z Tottenhamem, z którym dostaliśmy lanie 1:6. Myślę, że główny wpływ na to ma taktyka, dobierana przez Solskjaera i przede wszystkim chęć nieprzegrania meczu. I o ile ciężko mieć pretensje o remis na Stamford Brigde, bo to naprawdę dobry wynik, to jednak brak podjęcia rękawic w obu meczach z Arsenalem czy ze znacznie słabszą niż obecnie Chelsea Franka Lamparda zwyczajnie boli. Nie lubię mówić o DNA, ale takiej drużynie jak Manchester United taka postawa w meczach z czołówką nie przystoi twierdzi Michał Mormul.

Co z tym Fernandesem?

Kluczową postacią meczu na Etihad Stadium z pewnością może być Bruno Fernandes. Patryk Idasiak zresztą dostrzega klasę piłkarza Manchesteru United. United są za bardzo od niego uzależnieni. Słaby mecz Fernandesa, oznacza słaby mecz „Czerwonych Diabłów”. Z tą opinią nie zgadza się jednak Mormul. – W meczach z czołówką cała drużyna zawodzi i ciężko wymagać od Portugalczyka, aby sam wygrywał spotkania. Ostatnio na twitterze latała też kompilacja, ile asyst miałby Fernandes, gdyby jego koledzy byli skuteczniejsi. Poza tym pamiętajmy, że w zeszłym sezonie notował niezłe liczby w starciu z BIG6 (gol z Tottenhamem, asysty z Chelsea i Manchester City – przyp. mk).