Jedna wygrana i sześć remisów. Momenty chwały reprezentacji San Marino
Reprezentacja San Marino w piłce nożnej to w Polsce częsty obiekt żartów. Kiedy nasza reprezentacja nie radzi sobie najlepiej mówi się, że w obecnej dyspozycji Polacy przegraliby nawet z San Marino. Jest to tym bardziej uszczypliwe, że Sanmaryńczycy w całej swojej historii zwyciężyli tylko raz. Rzućmy okiem na te momenty w piłkarskiej historii San Marino, w których mieszkańcy tego 30-tysięcznego kraju mieli okazje do świętowania.
Wstyd, żenada, kompromitacja
Kiedy w 2013 roku reprezentacja Polski straciła bramkę w starciu z San Marino, zostało to w naszej ojczyźnie uznane za oznakę totalnej kompromitacji polskiego futbolu. Koniec końców Polska wygrała ten mecz 5:1, ale dla kibiców najbardziej istotny był fakt, że straciliśmy gola. Straciliśmy gola z San Marino. Z reprezentacją, która uznawana jest za jedną z najsłabszych drużyn narodowych na świecie.
Kiedy w 22. minucie spotkania piłka zatrzepotała w polskiej siatce, a wynik na tablicy świetlnej zmienił się na 1:1, reprezentantów San Marino ogarnęła prawdziwa euforia. Nie dość, że zdobyli bramkę, to jeszcze zdołali wyrównać stan rywalizacji. Jedni powiedzą, że to przejaw prawdziwej miłości do futbolu i dumy z możliwości reprezentowania swojego kraju, inni że to przecież zabawne, że piłkarze jakiejś drużyny cieszą się ze strzelonej bramki, jak gdyby właśnie zostali mistrzami świata.
Tym drugim polecamy przypomnieć sobie spotkanie, które odbyło się nieco ponad rok później. Stadion Narodowy, mecz Polska – Niemcy. Sebastian Mila pakuje piłkę do bramki i rzuca się w ramiona oszalałych z radości rezerwowych. Pozbawiony kontekstu kibic z powodzeniem mógłby stwierdzić, że radość Polaków jest nieco przesadna, bo w końcu to tylko mecz eliminacji do mistrzostw Europy, a nie turniej finałowy. Postronny kibic nie byłby jednak w stanie wyobrazić sobie jak długo i jak bardzo cała Polska oczekiwała na zwycięstwo z Niemcami. Podobnie rzecz ma się z reprezentacją San Marino. Spróbujmy więc nadać sprawie nieco kontekstu i przyjrzyjmy się tym nielicznym momentom, w którym piłkarze z tego 30-tysięcznego państwa mieli okazję szaleć z radości.
14 lat oczekiwania
14 listopada 1990 roku reprezentacja San Marino rozegrała swój pierwszy oficjalny mecz. Na inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy Sanmaryńczycy spotkali się z reprezentacją Szwajcarii. Było to bolesne zderzenie z rzeczywistością, bowiem Szwajcarzy łatwo poradzili sobie ze świeżo upieczonymi członkami FIFA i UEFA i triumfowali aż 4:0. Trudno powiedzieć czy ktokolwiek przypuszczał jak długo reprezentacji San Marino przyjdzie czekać na pierwsze oficjalne zwycięstwo. Niemniej jednak po siedmiu kolejnych kompletnie nieudanych eliminacjach do wielkich turniejów, w których reprezentacja naszego niedzielnego rywala zdołała wywalczyć w sumie dwa remisy, w końcu nadeszła ta historyczna chwila.
Towarzyskie spotkanie pomiędzy San Marino, a Liechtensteinem miało zostać rozegrane 28 kwietnia 2004 roku w Serravalle. Można się spodziewać, że właśnie w tego typu meczach reprezentanci San Marino upatrywali swoich szans na odniesienie pierwszego w historii zwycięstwa. I doczekali się. Już w 5 minucie ładnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Andy Selva, który wyprowadził Sanmaryńczyków na prowadzenie. Dodajmy jednak, że swoją nie najlepszą interwencją przyczynił się do tego także bramkarz Liechtensteinu.
Cenne punkty
W eliminacjach do wielkich turniejów San Marino nigdy nie wygrało meczu. Mają jednak na swoim koncie kilka remisów. Jako pierwsi punkty z reprezentacją San Marino stracili Turcy, bezbramkowo remisując z debiutującą w eliminacjach do mistrzostw świata drużyną. Później, ponownie w eliminacjach do mistrzostw świata, które tym razem odbyć miały się w Korei i Japonii, San Marino zdołało skutecznie uprzykrzyć życie Łotwie. Remis tym cenniejszy, że reprezentacja naszego niedzielnego rywala strzeliła w nim bramkę.
Na kolejny remis w oficjalnych rozgrywkach Sanmaryńczykom przyszło czekać aż do eliminacji mistrzostw Europy we Francji. Tam ich ofiarą padli Estończycy, tym razem jednak bramki nie udało się zdobyć, ale dorobek jednego punktu na koniec eliminacji mógł cieszyć. Do punktowego dorobku San Marino doliczyć możemy jeszcze dwa bezbramkowe remisy z Ligi Narodów. Jeden z Liechtensteinem, a drugi z Gibraltarem.
25 goli
W obliczu tego typu wyników naprawdę trudno się dziwić, że każdy urwany punkt, każda strzelona bramka jest w San Marino traktowana jako powód do ogromnej radości. Wystarczy powiedzieć, że od momentu wstąpienia w szeregi FIFA i UEFA reprezentacja San Marino zdołała strzelić 25 bramek. To mniej niż jedna bramka rocznie.
Pozostaje mieć nadzieję, że w meczu z Polską obejdzie się bez niespodzianek i Sanmaryńczycy nie podreperują swojego wyniku bramkowego. Gospodarz niedzielnego spotkania nie strzelił bowiem jeszcze w tym roku żadnego gola. Doskonała ku temu okazja nadarzy się już 12 października kiedy to na San Marino Stadium przyjedzie reprezentacja Andory. Miejmy nadzieję, że reprezentanci San Marino dopiero wówczas będą mieli okazję wypełnić swój roczny plan bramkowy.