Gry o ćwierćfinały ciąg dalszy. Co przyniesie wtorek i środa w Champions Legaue?

22.02.2022

Liga Mistrzów wróciła na dobre! W ubiegłym tygodniu sporo emocji zapewnili nam między innymi piłkarze PSG, Bayernu czy Liverpoolu. We wtorek i środę na boisko wyjdą kolejne drużyny, z których żadna nie planuje kończyć swojej przygody z obecną edycją Ligi Mistrzów na fazie 1/8 finału. Czy Lille stać na to, by sprawić niespodziankę w meczu z Chelsea? Czy Villareal zdoła zagrozić Juventusowi? Czy Ajax może nawiązać do sukcesów, które klub odnosił w sezonie 2018/19? Na co stać Manchester United i Atletico? 

Pierwsze mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów pokazały jak niewiele może znaczyć miano faworyta. Boleśnie przekonali się o tym choćby piłkarze Bayernu, którzy w wielkich bólach zdołali wywalczyć remis z Salzburgiem. Bez problemu z roli faworyta wywiązali się za to podopieczni Pepa Guardioli. Manchester City rozbił aż 5:0 Sporting i na Etihed musi tylko przypieczętować awans do ćwierćfinału. Emocji nie zabrakło w starciu PSG z Realem, gdzie zwycięstwo zapewnił gospodarzom w doliczonym czasie gry Kylian Mbappe. W przypadku starcia Interu z Liverpoolem losy awansu nadal pozostają nierozstrzygnięte, choć w zdecydowanie lepszej sytuacji przed rewanżem znajdują się piłkarze Jurgena Kloppa. Czy pozostałe angielskie drużyn pójdą w ślady „The Citizens” i „The Reds” i zdołają triumfować w swoich pierwszych meczach w fazie pucharowej Champions League?

Porażka nie wchodzi w grę

Spośród wszystkich spotkań Ligi Mistrzów, których świadkami będziemy we wtorek i środę starcie Chelsea i Lille jawi się jako najbardziej jednostronne. Londyńczycy podejmą mistrzów Francji przed własną publicznością i wydaje się, że podopieczni Thomasa Tuchela nie powinni mieć we wtorek problemów z odniesieniem zwycięstwa. Od 8 grudnia 2021 roku Chelsea przegrała bowiem tylko jeden mecz we wszystkich rozgrywkach. Z „The Blues” potrafili poradzić sobie tylko piłkarze Manchesteru City. Trudno co prawda oprzeć się wrażeniu, że piłkarze Thomasa Tuchela dalecy są jeszcze od swoich najwyższych obrotów, ale do tej pory wystarczało to, by regularnie punktować w rozgrywkach Premier League, a także zapewnić sobie awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. W fazie grupowej Chelsea przegrała tylko raz, gdy londyńczycy ulegli w Turynie Juventusowi.

Nawet biorąc pod uwagę, że we wtorek nie zobaczymy a boisku najlepszej wersji Chelsea, należy pamiętać, że Lille musi jeszcze słabości „The Blues” wykorzystać, a z tym, jeśli chodzi o mistrzów Francji, bywało ostatnio bardzo różnie. Lille nie potrafi nawiązać do wyników notowanych w ubiegłym sezonie, a forma francuskiej drużyny zdecydowanie daleka jest od ideału. Najlepiej świadczy o tym jedenaste miejsce, które Jocelyna Gouvernneca zajmują w rozgrywkach Ligue 1. Lille nie najlepiej radzi sobie z drużynami z topu, o czym mieliśmy okazję przekonać się szóstego lutego, gdy przed własną publiką ulegli aż 1:5 PSG. Trzeba również powiedzieć, że zwłaszcza w porównaniu z Chelsea, mistrzowie Francji nie trafili w fazie grupowej na najbardziej wymagających rywali. Wyniki osiągnięte z Wolfsburgiem, Salzburgiem i Sevillą pozwoliły francuskiemu zespołowi zająć pierwsze miejsce w grupie. Teraz piłkarzy Jocelyna Gouvernneca czeka jednak najtrudniejszy sprawdzianów. Zmierzą się z zwycięzcę poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, który podbudowany jest niedawnym triumfem w Klubowych Mistrzostwach Świata.

Czy Juventus rzeczywiście wrócił do formy?

Równie ważny test czeka w najbliższy wtorek Juventus. Styl, w jakim podopieczni Massimiliano Allegriego rozpoczęli obecny sezon pozostawiał wiele do życzenia, ale w ostatnich tygodniach „Stara Dama” zdaje się stopniowo odbudowywać. Juventus przebył w ostatnich miesiącach podróż z dolnej połowy tabeli przez jej górną część, aż po miejsca gwarantujące grę w europejskich pucharach. Kiedy wszyscy przestali traktować „Bianconeri” jako kandydatów do mistrzostwa Włoch, ci przebudzili się i z kolejki na kolejkę zmniejszają dystans dzielący ich od czołowej czwórki. „Stara Dama” nieźle poradziła sobie również w fazie grupowej Ligi Mistrzów, gdzie z dorobkiem piętnastu punktów udało im się uplasować na pierwszym miejscu. W ostatnich dwóch starciach ligowych Juventus znów znalazł się w tarapatach. Podopieczni Massimiliano Allegriego zdołali wywalczyć zaledwie dwa punkty w meczach z Atalantą i Torino. Do odbudowy Juventusu stosunkowo nieufnie podchodzą również bukmacherzy, którzy w roli faworyta pierwszego spotkania dwumeczu postrzegają ekipę Villarealu.

Dlaczego szanse hiszpańskiego klubu oceniane są wyżej niż szanse Juventusu? Decydować może o tym aspekt własnego stadionu, na którym Villareal jest niepokonany od sześciu spotkań. Trudno tez mówić, by gospodarze znaleźli się w 1/8 finału Ligi Mistrzów z przypadku. W rywalizacji grupowej Hiszpanie ulegli tylko Manchesterowi United i zajęli drugie miejsce, z czterema punktami przewagi nad trzecią Atalantą. w La Liga Villareal również nie odstaje zbytnio od ligowej czołówki. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w ostatnim meczu, który piłkarze Unaia Emery’ego rozgrywali na własnym stadionie, gospodarzom udało się wyrwać punkty Realowi Madryt. Na ten moment Villareal plasuje się na szóstym miejscu w tabeli, ale strata do podium La Liga wcale nie jest wielka. Podopieczni Unaia Emery’ego wciąż mają więc o co walczyć na obu frontach.

Dwa oblicza „Czerwonych Diabłów”

Kibice Manchesteru United mogą mówić w obecnym sezonie o sporym emocjonalnym rollercoasterze. „Czerwone Diabły” nie najlepiej rozpoczęły sezon pod wodzą Ole Gunnara Solskjaera, nawet pomimo tego, że drużynę wzmocnił swoim powrotem Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zapewnił ekipie z Old Trafford sporo cennych punktów, ale generalnie gra United cały czas pozostawiała wiele do życzenia. Fakt ten posadą przypłacił norweski szkoleniowiec, którego zastąpił Ralf Rangnick. Niemiec nie odmienił radykalnie oblicza Manchestery United, ale „Czerwone Diabły” zaczęły bardziej regularnie dopisywać do swojego konta punkty. Pod wodzą 63-letniego trenera „Czerwone Diabły” przegrały tylko jeden raz. Nie zmienia to jednak faktu, że w ostatnim czasie zespół z Old Trafford pożegnał się z rozgrywkami Pucharu Ligi, a w Premier League zanotował niezbyt chlubne remisy z Burnley i Brighton. Rangnick poprowadził drużynę w tylko jednym spotkaniu, w którym rywalem klubu z Old Trafford był zespół z nieco wyższej półki. Teraz przed Niemcem i Manchsterem United ważny sprawdzian, który może powiedzieć nam wiele o tym na co stać w tym sezonie „Czerwone Diabły”.

Atletico to bowiem bez wątpienia rywal z najwyższej półki. Nie bez kozery podopieczni Diego Simeone uznawani są za minimalnego faworyta środowego starcia. Drużyna z Madrytu również ma swoje problemy i zdarzają jej się wpadki jak chociażby spotkanie z Levante, w którym 16 lutego ulegli rywalom 0:1. Piłkarze Simeone niezbyt dobrze radzą sobie z najsilniejszymi drużynami w lidze, bowiem od grudnia zanotowali porażki z Realem Madryt, Sevillą i Barceloną. Nie możemy też szukać przewagi madrytczyków w fakcie, że pierwsze spotkanie rozgrywają na własnym stadionie. Trudno mówić o Wanda Metropolitano jako o jakiejkolwiek twierdzy, jeśli gospodarze przegrali tam cztery z siedmiu ostatnich spotkań. W fazie grupowej Ligi Mistrzów Atletico nie miało najmniejszych szans w obu starciach z Liverpoolem, a w przedostatniej kolejce podopieczni Diego Simeone ulegli również przed własną publicznością Milanowi. Przed nami więc dwumecz, o którego rezultacie zadecyduje przede wszystkim forma dnia obu ekip oraz to, na ile Diego Simeone i Ralf Rangnick zdołają przykryć słabości prowadzonych przez siebie drużyn.

Ajax na fali wznoszącej

Ajax ma na swoim koncie serię dziesięciu kolejnych zwycięstw. Jeśli ta statystyka nie robi wystarczająco dużego wrażenia to dodajmy, że podopieczni Erika Ten Haga zdobyli w tych spotkaniach 39 goli, a stracili zaledwie jednego. Daje nam to imponującą średnią 3.9 bramki na mecz. Nie wygląda to najlepiej dla Benfiki, która w środowy wieczór gościć będzie drużynę Ajaxu w Lizbonie. Może więc Portugalczycy powinni szukać swojej szansy w atucie własnego boiska? Niestety nie mamy dla podopiecznych Nelsona Verissimo najlepszych wieści. Ajax rozegrał w tym sezonie czternaście wyjazdowych spotkań, z których dwanaście wygrał, a zaledwie dwa zremisował. W obecnej kampanii patent na Ajax znalazły zaledwie dwa kluby: Utrecht i AZ Alkmaar. W obu tych pojedynkach rywale drużyny z Amsterdamu zapewniali sobie zwycięstwo w ostatnim kwadransie gry. Czy Benfica rzeczywiście jest w środę skazana na pożarcie?

O szansach klubu z Lizbony moglibyśmy rozprawiać przede wszystkim wówczas, gdyby Benfica notowała przynajmniej dobre wyniki na krajowym podwórku. Podopieczni Nelsona Verissimo rozegrali jednak w tym sezonie dziewięć spotkań, z których tylko cztery zakończyły się zwycięstwem ekipy z Lizbony w regulaminowym czasie gry. Benfica nie miała przy tym w ostatnich tygodniach najmniejszych szans w starciach z FC Porto i Sportingiem, a więc drużynami, których poziom sportowy można w jakikolwiek sposób przyrównywać do tego prezentowanego przez Ajax. Trudno jednoznacznie określić w którym aspekcie Portugalczycy mieliby poszukiwać swojej szansy. Ajax jest bowiem w ostatnich miesiącach drużyną zdecydowanie lepszą i w środowy wieczór powinien bez najmniejszych problemów poradzić sobie z Benficą.