Czy „pocałunek śmierci” rzeczywiście działa? Jak polscy pucharowicze radzili sobie w lidze?

13.08.2022

Słowa Michała Probierza, który określił europejskie puchary mianem „pocałunku śmierci” dla polskich drużyn na trwałe zapisały się w futbolowym słowniku. Na ile słuszna okazała się teza wysunięta przez ówczesnego szkoleniowca Cracovii? Postanowiliśmy to sprawdzić. 

Polskie kluby radzą sobie w europejskich pucharach z bardzo różnym skutkiem. W latach 2010 – 2016 aż osiem polskich drużyn zdołało wywalczyć awans do fazy pucharowej Ligi Europy bądź Ligi Mistrzów. W latach 2017 – 2019 wszystkie dwanaście podejść polskich zespołów do pucharów europejskich kończyło się jeszcze na eliminacjach do nich. Złą passę przerwał w 2020 roku Lech, który zakwalifikował się do Ligi Europy, a w jego ślady rok później poszła Legia. Wciąż nie możemy być jednak pewni czy w tym roku tę serię uda się przedłużyć do trzech kolejnych sezonów.

Perypetie polskich klubów na europejskim podwórku oraz kondycja polskiego futbolu na tle całego Kontynentu to jednak temat na oddzielne, dłuższe rozważania. Dziś postanowiliśmy spojrzeć na uczestnictwo ekstraklasowych zespołów w europejskich pucharach lub eliminacjach do nich z nieco innej strony. Czy gra na kilku frontach rzeczywiście jest tak wymagająca jak mówił Michał Probierz? Czy awans do fazy grupowej praktycznie przekreśla szanse na niezły wynik w kolejnym sezonie ligowym? Komu udało się uniknąć klątwy „pocałunku śmierci”, a kto w kolejnej kampanii ligowej błąkał się w odmętach środka tabeli? Przyjrzyjmy się temu.

Legia i długo nic

W naszej analizie wzięliśmy pod uwagę 12 ostatnich sezonów, począwszy od kampanii 2010/11. Okazuje się, że na 46 podejść polskich klubów do fazy grupowej europejskich pucharów sukcesem zakończyło się tylko 10 z nich. Sześciokrotnie w fazie grupowej meldowała się Legia Warszawa, trzykrotnie Lech Poznań i raz Wisła Kraków. Jak wyglądały wyniki tych zespołów w sezonach, w których zmuszeni byli rywalizować na trzech frontach?

Nie zawsze wyglądało to dobrze, choć z pewnego schematu zdecydowanie wyłamuje się Legia Warszawa. „Wojskowi” są w ostatnich dwunastu sezonach jedynym polskim klubem, który grając w fazie grupowej europejskich pucharów był w stanie zakończyć sezon na podium Ekstraklasy. Na sześć podejść, Legii sztuka ta udawała się aż pięciokrotnie. Wyjątkiem jest oczywiście niechlubny sezon 2021/22, który Legia zakończyła na dziesiątym miejscu w tabeli. Co ciekawe, nie jest to jednak najsłabszy rezultat zanotowany przez polskiego uczestnika fazy grupowej. Sezon wcześniej równie słabo prezentował się Lech Poznań, który tocząc jednocześnie boje w fazie grupowej Ligi Europy oraz na krajowym podwórku, zakończył sezon na miejscu jedenastym.

Są to dwa niechlubne przypadki, które zdecydowanie wyróżniają się na tle pozostałych. W poprzednich dziesięciu latach mieliśmy bowiem tylko trzy sytuacje, kiedy drużyna grająca jesienią w europejskich pucharach nie potrafiła zakończyć ligowego sezonu na podium. W sezonie 2010/11 na piątym miejscu kampanię zakończył Lech, w sezonie 2011/12 na siódmym miejscu uplasowała się Wisła Kraków, natomiast sezon 2015/16 to dopiero siódme miejsce „Kolejorza”.

Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę zespoły, które grając w pucharach były w stanie sięgnąć po mistrzostwo kraju, to grono zawęża nam się wyłącznie do Legii, której sztuka ta udała się trzykrotnie, w sezonach: 2013/14, 2015/16 i 2016/17. Dobitnie pokazuje to jak silnym zespołem, byli wówczas „Wojskowi”.

Jeden pocałunek śmierci

Jeśli potraktować słowa Michała Probierza dosłownie to w ostatnich dwunastu latach mieliśmy tylko jeden przypadek „pocałunku śmierci” i to mocno naciągany. Tylko jedna polska drużyna równo rok po wywalczeniu awansu do europejskich pucharów spadła z Ekstraklasy. Był to Zawisza Bydgoszcz z sezonu 2014/15. Wydaje się jednak, że w przypadku bydgoskiej drużyny udział w pucharach, który w przypadku Zawiszy zakończył się już na jednym dwumeczu był raczej małym gwoździem do trumny, aniżeli pocałunkiem śmierci.

Fakt, że na 46 podejść do fazy grupowej sukcesem zakończyło się tylko 10 z nich sprawia, że trudno jednoznacznie wnioskować o tym, czy gra na europejskim podwórku faktycznie jakikolwiek wpływ na rezultaty notowane przez polskie kluby w Ekstraklasie. Mamy bowiem 36 przypadków, gdy udział polskich drużyn w Lidze Europy, Lidze Mistrzów bądź Lidze Konferencji kończył się jeszcze w miesiącach wakacyjnych i trudno mówić, by miało to większy wpływ na rezultaty notowane na przestrzeni całego sezonu.

Z drugiej strony mamy także Legię, która dzięki temu, że w latach 2013 – 2017 dysponowała naprawdę mocną jedenastką, potrafiła z powodzeniem radzić sobie na kilku frontach. Wisła Kraków w sezonie, w którym po raz ostatni występowała w fazie grupowej europejskich pucharów zaczynała już powoli popadać w kryzys, który powoli zepchną ją do I ligi. Wydaje się więc, że największą podatnością na przysłowiowy „pocałunek śmierci” cechuje się Lech Poznań, co niestety może znaleźć swoje potwierdzenie również w tym sezonie.