Mecz drugiej szansy. Czy reprezentacja Polski zrehabilituje się po eliminacyjnym falstarcie?
Reprezentacja Polski rozpoczęła eliminacje do mistrzostw Europy w sposób najgorszy z możliwych. Mecz, który biało-czerwoni rozegrali w ubiegły piątek z Czechami od razu zaczął być wymieniany w gronie najgorszych spotkań naszej kadry w XXI wieku. Czy słusznie?
Nieudany debiut
Fernando Santos z pewnością mógł sobie wymarzyć znacznie lepszy początek pracy z reprezentacją Polski. W meczu z reprezentacją Czech biało-czerwoni wypadli fatalnie, choć trzeba przyznać, że o fatalnym występie Polaków w dużej mierze zadecydowały dwie błyskawicznie stracone bramki.
Patrząc na to wszystko z najbardziej optymistycznej perspektywy można nawet pokusić się o stwierdzenie, że za kadencji Fernando Santosa reprezentacja Polski rozegrała dwie katastrofalne minuty meczu oraz pozostałe 88, które były bezpośrednim efektem wydarzeń z pierwszych dwóch. Dwie szybko stracone bramki ustawiły mecz – chciałoby się rzec, choć jest to sformułowanie, które jest raczej używane w kontekście dość prześmiewczym.
Generalnie z piątkowego meczu trudno jest jednak wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Na ogólne słabe postrzeganie występu naszych reprezentantów wpływają przede wszystkim dwa szybko stracone gole.
Oczywiście po takim meczu trudno jest podtrzymywać optymistyczne nastawienie, zwłaszcza, że większość zawodników reprezentacji Polski, począwszy od naszej defensywnej dwójki, na Robercie Lewandowskim skończywszy, zawiodła. Mecz z Czechami wskazał nam pewne potencjalne bolączki, z którymi zmierzyć będzie musiał się Santos.
Wychodząc jednak trochę naprzeciw dekadenckim nastrojom, które zdominowały podejście większości kibiców, warto przypomnieć, że z wielu powodów z reprezentacją Polski wcale nie musi być tak źle jak wskazywałby na to pojedynek z Czechami.
Czy z reprezentacją Polski jest tak źle?
Po pierwsze, był to debiut Fernando Santosa w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Nawet nie będąc zbyt przesądnym należy zwrócić uwagę na fakt, że żaden ze szkoleniowców biało-czerwonych w XXI wieku nie zdołał wygrać w swoim debiucie. Wskazanie tutaj konkretnej przyczyny może być trudne, jednak niemal 25 lat „pecha” może wskazywać na pewną prawidłowość. Przypomnijmy przecież, że nawet Leo Beenhakker, z którym większość polskich kibiców ma raczej pozytywne skojarzenia, rozpoczął pracę w Polsce od domowej porażki z Finlandią.
Po drugie, portugalscy trenerzy w Polsce nie mieli w ostatnich latach zbyt łatwego życia. Nie chodzi tu wbrew pozorom o głośny w ostatnich tygodniach przypadek z Lublina, ale o kolejnego „pecha”, który prześladował na początku Paulo Sousę i który, jak się wydaje, dotknął też Fernando Santosa. Mowa tu o pladze kontuzji, która wyłączyła z udziału w zgrupowaniu kilku ważnych piłkarzy. Dziury widoczne były zwłaszcza na bokach obrony, na których reprezentacja Polski straciła swoich podstawowych zawodników.
Po trzecie, Czesi to najtrudniejszy rywal w naszej grupie i od początku wiadomo było, że mecz z nimi, zwłaszcza ten w Pradze, nie będzie należał do kategorii spacerków. Tak też się stało. Oprócz tego, że fatalny mecz rozegrała większość reprezentantów Polski, trzeba zwrócić uwagę, że piłkarze naszych południowych sąsiadów naprawdę mają za soba kapitalne spotkanie.
Należy również zwrócić uwagę na najważniejszy fakt. Fernando Santos dopiero zaczyna budowę swojej układanki. Wiele mówiło się o nowych zasadach, które wprowadził Portugalczyk. Sporym modyfikacjom uległy też jednostki treningowe. Być może zadziałał tu efekt odwrotny do efektu nowej miotły i część zawodników potrzebuje przyzwyczaić się do nowego etosu pracy.
Dużo więcej niż mecz z Czechami powinien powiedzieć nam mecz z Albanią, gdzie przynajmniej dwa z przytoczonych powyżej argumentów nie będą mogły być wykorzystane do tego, by wytłumaczyć ewentualne niepowodzenie. Niezwykle ważna będzie też reakcja zawodników jak i samego Fernando Santosa na bądź co bądź kompromitującą porażkę. Portugalski selekcjoner ma już nieco większy ogląd na to jak poszczególni piłkarze spisują się w warunkach meczowych i najprawdopodobniej będzie miał okazje dokonać kilku korekt w składzie.
Mimo wszystko apelujemy jednak o chłodną głowę w ocenie biało-czerwonych. Jeśli nasz awans do fazy pucharowej mistrzostw świata mógł być efektem szczęścia, tak mecz z Czechami i jego rezultat mógł być równie dobrze efektem zwykłego pecha.