Lech góruje na początek rundy
Pewne zwycięstwo
Spotkanie rozpoczęło się od ataków „Kolejorza”, który od pierwszej minuty absolutnie przejął inicjatywę. Zagłębie wyszło na mecz sparaliżowane, co widać było po notorycznych stratach. Szybko błąd rywala wykorzystał Filip Szymczak, który już w trzeciej minucie zdobył bramkę na 1:0.
FILIP SZYMCZAK 🇵🇱(2002) OPENED THE SCORING!
📽️ @FootColicpic.twitter.com/iTh8EpHOqb— Football Report (@FootballReprt) February 10, 2024
Ataki „Kolejorza” nie ustępowały i mniej więcej do 15. minuty Zagłębie praktycznie nie miało. Później zawodnicy z województwa Dolnośląskiego doszli do głosu, ale nie przełożyło się to na żadne sytuacje bramkowe. Druga połowa rozpoczęła się od zmian po obu stronach – w drużynie gospodarzy Antonio Milicia zastąpił Michał Gurgul, a u gości Dawid Kurminowski wszedł za Juana Munoza. Sytuacja na boisku wyglądała jednak tak samo – głównie to Lech prowadził ataki, a jeśli Zagłębie stwarzało sobie sytuacja, to raczej przez – używając tenisowej nomenklatury – niewymuszone błędy zespołu „Kolejorza”.
W pewnym momencie spotkanie weszło w fazę delikatnej stagnacji, którą świetnym strzałem z dystansu szybko przełamał Radosław Murawski. Gola na 2:0 pomocnik Lecha zdobył w 72. minucie, kierując futbolówkę praktycznie w samo okienko bramki. Bramka Murawskiego przypieczętowała wynik, choć w końcówce „Kolejorz” stworzył sobie jeszcze parę okazji.
Ale to uderzył Murawski! Idealne uderzenie pomocnika Lecha i Kolejorz coraz bliżej zwycięstwa! #LPOZAG pic.twitter.com/2Ge1X5kSdb
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) February 10, 2024
Lech ma rezerwy
Mimo pewnego zwycięstwa, w pomeczowych wypowiedziach zarówno piłkarzy, jak i trenera Mariusza Rumaka, dało się wyczuć delikatny niedosyt. W strefie mieszanej tzw. mixed zone pojawili się obaj zdobywcy bramek – Filip Szymczak i Radosław Murawski, a oprócz zadowolenia z goli, piłkarze zapewniali, że to nie jest szczyt możliwości drużyny.
Murawski: "Zrealizowaliśmy plan, ale to nie był Lech w stu procentach." #LPOZAG pic.twitter.com/gnVpEIJTBj
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) February 10, 2024
To samo na konferencji prasowej po meczu mówił Mariusz Rumak. Można więc wysnuć wniosek, że Lech stąpa twardo po ziemi i nie zachłyśnie się jednym zwycięstwem. Takie podejście wydaje się rozsądne, bo na ten moment do lidera – Śląska Wrocław, „Kolejorz” traci pięć punktów, mając do tego o jeden mecz rozegrany więcej.
Sędziowskie kontrowersje
Kiedy przed meczem do mediów trafiła informacja, że arbitrem starcia Lecha z Zagłębiem będzie Daniel Stefański, spodziewano się wielu kontrowersji, które niestety znowu zobaczyliśmy. Stefański – delikatnie mówiąc – nie cieszy się najlepszą opinią wśród kibiców, a na ENEA Stadionie wulgarne okrzyki w stronę arbitra kierowane były zarówno z „Kotła”, jak i sektora gości.
Patrząc na całe spotkanie, spośród kilku mniejszych sytuacji, wybijają się dwie duże kontrowersje, obie związane z podyktowaniem rzutu karnego. Pierwsza miała miejsce w końcówce drugiej połowy, kiedy – jak się mogło zdawać – Barry Douglas powalił na ziemię Tomasza Pieńkę. Sytuację analizował VAR, ale ostatecznie „jedenastki” nie zobaczyliśmy. Kwestię tej sytuacji na konferencji pomeczowej poruszył Waldemar Fornalik, który zapytany o własną opinię stwierdził, że „raczej karnego nie było” i zgodził się z sędzią głównym.
Fornalik: "Jeśli chodzi o sytuację z Tomaszem Pieńko, to sędzia chyba nie popełnił błędu." #LPOZAG pic.twitter.com/093MI70q79
— Mateusz Dukat (@DukatMateusz) February 10, 2024
Drugi incydent także związany był z niepodyktowaniem jedenastki, jednak tym razem chodziło o ewentualne „wapno” dla Lecha Poznań. Sytuacja miała miejsce już w ostatniej minucie meczu, kiedy „Kolejorz” wychodził z liczebną przewagą. W pewnym momencie strzał oddał Nika Kwekweskiri, a ten ewidentnie został zablokowany ręką przez zawodnika Zagłębia. Telewizyjna powtórka nie pokazała jasno sytuacji, a Daniel Stefański nie chciał przedłużać meczu i zamiast podejść samodzielnie do wozu VAR, zdecydował się zakończyć mecz. Pewnie arbiter inaczej podszedłby do sprawy, gdyby losy meczu były nadal otwarte.
Ba Loua kontuzjowany
Jak mówi klasyk – jest wojna, więc muszą być ranni. Nie inaczej było w przypadku tego spotkania. Lech, mimo zwycięstwa, musiał zostawić serce na boisku, a przez to zdrowiem przypłacił Adriel Ba Loua, który znowu odczuwał nawracające problemy z barkiem. Iworyjczyk opuścił murawę już w 33. minucie, a zastąpił go Alan Czerwiński. Stan zdrowia zawodnika nie jest jeszcze znany.
Z Poznania, Mateusz Dukat
fot. PressFocus