Solskjaer wspomina: „Mogliśmy mieć Haalanda za 20 milionów”

07.03.2024

Ole Gunnar Solskjaer był gościem programu „Stick To Football” na kanale The Overlap, w którym na bieżące i historyczne sprawy rozmawia grupka przyjaciół z boiska: Gary Neville, Jamie Carragher, Roy Keane oraz Ian Wright. Norweski „zabójca o twarzy dziecka”, jak mawiano o napastniku, w 80-minutowej rozmowie poświęcił czas na wiele spraw takich jak: jego przygoda trenerska w klubie z Old Trafford, finał Ligi Mistrzów 1999, czy możliwy powrót na ławkę trenerską. 

Solskjaer wspomina

 

Norweg potwierdził, że był w Stanach Zjednoczonych w październiku i rozmawiał z kilkoma klubami. Przyznał jednak, że nie spieszy mu się na ławkę.

Potrzebowałem odpoczynku, postawiłem na samego siebie jako priorytet przez ten czas. Miałem oferty, ale chciałbym być sobą, a nie jakieś musisz to, musisz tamto. Uczysz się pewnych rzeczy i chcesz je robić po swojemu w nowej pracy. W sumie nie potrzebuje roboty, ale jak coś zaklika, to czemu nie?

Błędy w United – taktyka

Solskjaer powiedział też pewne zdanie, które bardzo obnaża model działania Glazerów: – Czasem musisz podpisać młodego piłkarza, którego nie za bardzo skautowałeś i nie masz na niego 10-20 raportów. Nawiązywał tutaj do sytuacji, jak choćby z Judem Bellinghamem. 17-letni wtedy Anglik zrobił na Solskjaerze ogromne wrażenie („najbardziej dojrzały 17-latek jakiego widziałem w życiu„), jednak Jude wiedział czego chciał – gwarancji grania.

Co jednak uznał za swój największy błąd w United, który go pogrążył?

Mieliśmy Ronaldo, Varane’a, Sancho… na Liverpool wyszliśmy bodaj 4-2-3-1, a na City 5-3-2. Powinienem zrobić odwrotnie, teraz jak na to patrzę… (wzdycha) (…) Kontratakowanie, bieganie nie było ich główną zaletą. Rok wcześniej miałem Andreasa Pereirę, Dana Jamesa, Lingarda. Oni dla Ciebie byliby w stanie biegać cały dzień. Te sześć tygodni było złe. Widziałem, że (5-3-2 – przyp MZ) działało i kontynuowałem z tym – Cristiano i Cavani w ataku. Potem jednak szybko straciliśmy bramkę, jakiś samobój i mieliśmy problem grać, bo nie mogliśmy w ogóle (z City – MZ) dotknąć piłki.

Tematem rozmowy były też problemy zawodników, którzy przybyli w ostatnich altach na Old Trafford. Jednym z nich jest Harry Maguire, na którym ciążyła ogromna presja ceny: – Wydaje mi się, że (Mykonos) miało na niego wielki wpływ. Możliwe, że później też przybycie Ronaldo. Ja wciąż pamiętam, jak w pierwszym treningu z zespołem zagrał jak skała. To był lider tej grupy wg mnie, właśnie tego szukałem.

O Jadonie Sancho z kolei tak wypowiedział się norweski szkoleniowiec: – Podpisał z nami umowę w wakacje, wrócił z infekcją ucha, sezon zaczął w słabej kondycji fizycznej. Gdy tam byłem, to się potem w ogóle nie zmieniło. To jest piłkarz, który nie gra na obieg, tylko lubi wchodzić we współpracę z innymi. On ma świetny umysł, to po prostu nie wypaliło.

Mogli mieć Haalanda

Nie był to jednak największy błąd kadencji Solskjaera z perspektywy skautingu. Jak łatwo się domyślić, chodzi o jego byłego podopiecznego z Molde, dziś topowego napastnika świata Erlinga Haalanda: – Miałem go w Molde jakieś 18 miesięcy. Rok zanim przyszedłem, powiedziałem do United: musicie go podpisać. Jest jakiś czerwiec, lipiec 2018 – mówią mi, że mają wystarczająco raportów o nim. Sprzedano go do Salzburga, pierwsze 3-4 miesiące tam nie grał. Wiedziałem, że ma klauzulę i że aktualnie nikt za niego tyle nie da. To było 20 milionów. Przed jego pierwszym meczem tam, powiedziałem: po prostu go kupcie. Gdy zaczął strzelać – wszystko ruszyło. W kolejce była Borussia, Juventus… wtedy to pewnie by kosztował z 60 milionów. (…) To gracz zespołowy. Jak zobaczy kogoś obok, będąc sam na sam z bramkarzem, to mu poda. Nie myśli o statystykach. To klejnot.

Norweg pokazał też, jakim stresującym doświadczeniem dla piłkarzy jest gra w United. Z racji medialności klubu, gdy idzie źle, piłkarze nie mają spokoju w social mediach. Ten temat także poruszono:

W pewnych, konkretnych meczach nikt nie chciał być kapitanem. Kilku piłkarzy mówiło, że nie chciało być kapitanami. Nie powiedzieli tego wprost. Wysłali albo swoich ludzi, albo innych trenerów. To inna generacja, „gen Z”. Było też kilku, którzy odmawiali wywiadów przedmeczowych.

Jamie Carragher zasugerował, że zapewne to przez obawę przed krytyką, czy reakcją na ten wywiad w mediach, a Ole przytaknął: – To jedno i drugie. Kwestia tego, że słowa wybrzmią i potem ktoś w nich przez to uderzy.

Ferguson dał mu do myślenia

Kiedy w swojej przygodzie z piłką zrozumiał o co chodzi w byciu dobrym menedżerem? To było podczas meczu z Bayerem Leverkusen, ale nie tego słynnego półfinału w sezonie 2001/02, tylko kilka miesięcy później. „Czerwone Diabły” znów zmierzyły się z „Aptekarzami”, jednak tym razem w fazie grupowej 2002/03. Sir Alex Ferguson zdjął z boiska Ruuda van Nistelrooya tuż po przerwie, ponieważ ten nabawił się kontuzji i miał pauzować przez kilka spotkań – około miesiąc.

Wpuścił jednak za Holendera Diego Forlana. Solskjaer się z tego powodu wściekł i uważał, że to niesprawiedliwe. Dzień po meczu poszedł porozmawiać na ten temat z menedżerem, który wyjaśnił mu, że chce tak naprawdę sprawdzić, czy Forlan jest w stanie zagrać od początku pod nieobecność najlepszej strzelby. Wtedy Norwega naszła refleksja, że właśnie o takie zarządzenie personaliami chodzi w byciu menedżerem. Zwłaszcza, że zagrał w kolejnym meczu.

A co z kolei było dla niego najgorsze jako dla trenera?

Najgorsza dla trenera jest niekonsekwencja. Nie wiesz w końcu, co otrzymasz od piłkarzy. Gdy miałem Freda, Scotta, Nemanję – wiedziałem jednak, że zagrają na poziomie noty 7-8 na 10 w każdym meczu.

Jeszcze więcej historii

Musiał paść oczywiście temat Barcelony i słynnego finału LM 1999, w którym to Manchester United wyrwał zwycięstwo Bayernowi:

Piłkarsko to był najlepszy dzień w życiu. Ja byłem wkurzony na trenera, bo Teddy Sheringham ciągle w przerwie meczu rozmawiał z nim, trzymało mnie to z pół godziny. Pomyślałem sobie : ja ci ku**a pokażę! Miałem wtedy z 18 bramek, Teddy może z pięć. Gdy Teddy strzelił pomyślałem: to pogram sobie 30 minut w finale Ligi Mistrzów (chodziło o dogrywkę – przyp. MZ).

Lubiłem trenować, więc pomyślałem, że się wykażę. Nie zagraliśmy ostatecznie dogrywki i przez to, co się wydarzyło nie stałem się lepszym piłkarzem, ale cała ta ekspozycja medialna eksplodowała. Trenowałem wiele sposobów uderzenia, a gol padł w taki sposób, jakiego nigdy nie ćwiczyłem. Po latach na jakimś Q&A w Indiach, a zrobiłem ich kilka, byłem z dwoma kibicami United – jeden z nich urodził się dziewięć miesięcy po finale!

Wyznał też ciekawostkę, o której raczej mało kto wie: – Jestem prawdopodobnie jedynym graczem, który grał dla United, a wcześniej był członkiem Liverpool Supporters Club! Krótko przed tym Liverpool mnie chciał, ale do niczego nie doszło z ich strony. A później było PSV, Calgary, Bayern i wtedy dołączyłem do United.

Powspominał tez trochę czasy szatni, jak to dostał szafkę obok Gary’ego Neville’a. Keane odparł wtedy żartobliwie: – Jak przybyłeś, to myślałem, że jesteś jednym z tych, co przyszedł po autografy. Myślałem, że masz z 12 lat. Byłeś do tego w tym wełnianym swetrze. Norweg mu odpowiedział, podsumowując:

Roy? Było nieźle, zawsze narzekałeś i krzyczałeś, ale tak pokazywałeś, ze ci zależy. Sheringham był top partnerem tak jak Cantona – ten był doskonały. Z Ruudem schodziłem za plecy, jako dziesiątka. Ruud to był największy killer z jakim grałem, o „lata świetlne” przed innymi. W United czułem się jak w domu, uprzywilejowany, że mogę tam grać. Nie uważałem się za nie wiadomo kogo, jestem w końcu z Kristiansund. Uważam jednak, że byłem jednym z najlepszych piłkarzy pola karnego.

Fot. screen The Overlap / YouTube