Mizerny Lech traci punkty w Zabrzu. „Kolejorz” remisuje z Górnikiem
Sobotnim hitem PKO BP Ekstraklasy miało być starcie Górnika Zabrze z Lechem Poznań. Celowo używamy takiego stwierdzenia, bo mecz rozgrywany na stadionie w Zabrze niesamowicie zawiódł, a ostatecznie nie obejrzeliśmy w nim żadnej bramki.
Mizerny Lech traci punkty
Kibice „Kolejorza” bez dwóch zdań mogą być zawiedzeni tym, co pokazała dzisiaj drużyna prowadzona przez Mariusza Rumaka. Lech Poznań jest w grze o mistrzostwo Polski i w zasadzie każdy mecz dla tej kipy jest traktowany jako kluczowe starcie w walce o „majstra”. Lech zagrał jednak po raz kolejny poniżej oczekiwań, przywożąc ze Śląska zaledwie jeden punkt. Przede wszystkim był zbyt zachowawczy, zabrakło narzucenia własnego tempa i zwykłej sportowej odwagi.
Lech przez całe spotkanie nie stworzył sobie właściwie żadnej stuprocentowej sytuacji, a najlepsza – z Filipem Szymczakiem w roli głównej – zakończyła się uderzeniem w słupek. Statystyka goli oczekiwanych potwierdza słabą dyspozycję „Kolejorza”, ponieważ według współczynnika xG ekipa z Poznania wypracowała sobie sytuacje o wadze zaledwie 0,37 bramki.
Górnik solidnie w defensywie
Oba zespoły nie uzyskały tego, co założyły sobie przed spotkaniem, jednak większy plusik należy postawić zdecydowanie przy drużynie Jana Urbana. Zespół Górnika przede wszystkim rozegrał dobry mecz w obronie, a w drugiej połowie parę razy spowodował bezpośrednie zagrożenie pod bramką Bartosza Mrozka.
Na wyróżnienie w ekipie z Zabrza zasługuje z pewnością 17-letni obrońca Dominik Szala, który w tak ważnym i prestiżowym spotkaniu zachował chłodną głowę i rozegrał pewny mecz, nie dając po sobie poznać braku doświadczenia w meczu na takim poziomie. Remis może cieszyć Górnik, co dało się odczuć w pomeczowych wypowiedziach. Tak spotkanie posumował pomocnik gospodarzy Damian Rasak:
Szanujemy ten remis, Lech to duża marka w Ekstraklasie.
Słabe skrzydła Lecha
W zespole „Kolejorza” najwięcej zarzutów dotyczy dyspozycji graczy ofensywnych, wyszczególniając najbardziej skrzydłowych – Aliego Gholizadeha i Kristoffera Velde. Irańczyk ewidentnie nie zaaklimatyzował się jeszcze (trwa to już dość długo) w polskiej lidze i dziś w Zabrzu zanotował kolejne słabe spotkanie. O ile w przypadku Gholizadeha możemy mówić o strumieniu krytyki, to kiedy pada nazwisko norweskiego skrzydłowego zamienia się już to w rwący potok.
Velde słabo odnajduje się w Lechu prowadzonym przez Mariusza Rumaka. Jeszcze w zeszłej rundzie był absolutną gwiazdą „Kolejorza” i całej PKO BP Ekstraklasy, a teraz według wielu jest największym rozczarowaniem klubu z Bułgarskiej. W meczu z Górnikiem Velde zagrał słabo. Irytował i wielokrotnie tracił piłki. Notował niedokładne podania, co nie zdarza mu się za często. „Bezpłciowo” zagrał także napastnik Lecha Filip Szymczak. Kibice Lecha zaczynają niecierpliwić się i odliczać dni do powrotu Mikaela Ishaka. Popularny „Papa” jest ostatnią nadzieją „Kolejorza” na poprawę smutnych realiów.
Rumak Rumakiem, ale oprócz dwóch, może trzech zawodników, to wszyscy są totalnie bez formy i wypompowani, jakby zagrali 70 meczów w tym sezonie. Velde jest cieniem piłkarza, najgorszy jego okres w Lechu
— Artur Kwiatkowski (@Art_Kwiatkowski) March 9, 2024
Słaba seria w ataku
Ekipa Lecha nie strzeliła gola w czwartym meczu z rzędu. Poprzednio „Kolejorz” nie trafiał z:
- Śląskiem Wrocław (0:0)
- Pogonią Szczecin (0:1)
- Rakowem Częstochowa (0:4)
Licznik minut bez gola niechlubnie bije, a tych jest już ponad 400! Takie wstydliwe serie nie zdarzają się często, a jeśli Lech chce do końca walczyć o tytuł mistrza Polski, to musi natychmiast poprawić swoją formę strzelecką. Najbliższą okazję ku temu będzie miał w najbliższy piątek, kiedy na drodze stanie im rywal zza miedzy – Warta Poznań w „jedynych takich derbach”.
450 minut bez gola Lecha Poznań. Właśnie został wyrównany wynik z końcówki sezonu 2015/16 z Janem Urbanem na ławce trenerskiej. Dokąd to wszystko zmierza?
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) March 9, 2024
fot. screen/Canal Plus