F1

Bartosz Budnik: „Wszedł do jaskini lwa i wyszedł z tarczą”

11.03.2024

W sobotę odbył się drugi wyścig F1 w tym sezonie. Kierowcy rywalizowali na ulicznym torze w Dżuddzie o GP Arabii Saudyjskiej. Bezkonkurencyjny był Max Verstappen, a jako drugi dojechał Sergio Perez. Za duetem z Red Bulla uplasował się kierowca Ferrari, ale tym razem był to Charles Leclerc, który zanotował także najszybsze okrążenie w wyścigu. Uwaga kibiców była w ten weekend zwrócona ku Olliemu Bearmanowi, który w ostatniej chwili zastąpił Sainza w Ferrari.

Debiut z marszu

Wygrane Maxa Verstappena stały się już tak powszechne, że uwaga większości kibiców zwrócona była ku Bearmanowi. Ollie w piątek dowiedział się, że będzie musiał zastąpić Carlosa Sainza, który przeszedł operację wyrostka robaczkowego. Po niepełnym treningu prawie awansował do Q3, ale ostatecznie startował z 11. pozycji.

Szybki odjazd

Start do wyścigu o GP Arabii Saudyjskiej był bardzo podobny do tego, jaki wiedzieliśmy w Bahrajnie. Max Verstappen pewnie obronił pierwszą pozycję i odjechał Leclercowi na tyle, że Monakijczyk ponownie nie mógł użyć DRSu, mimo że nowy przepis pozwala na jego aktywację już na drugim okrążeniu. Monakijczyk był jednak skupiony na obronie przed atakami Sergio Pereza.

Dużo działo się z tyłu stawki, a Ollie Bearman chciał wykorzystał przewagę miękkich opon i zaciekle atakował Yukiego Tsunodę. Kierowca RB, sponsorowanego przez ORLEN, zdołał odeprzeć ataki debiutanta.

Safety car ustawił wyścig

Przed Bearmanem i Tsunodą jechał Lance Stroll, który w tylnych lusterkach mógł podziwiać zaciętą walkę. Nie napatrzył się na nią zbyt długo, ponieważ chwilę później uderzył kołem w bandę i pojechał prosto w inną bandę, rozbijając bolid. Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Prawie wszyscy kierowcy zdecydowali się na zmianę opon i założenie hardów. Oznaczało to już jazdę do samego końca bez pit stopów. Z czołówki tylko Lando Norris i Lewis Hamilton zostali na medach.

Wymieszanie stawki i popis Bearmana

Stawce przewodził Lando Norris, który po restarcie przez krótki czas był w stanie odpierać ataki Maxa Verstappena, ale nie trwało to długo. Popis dał Ollie Bearman, który w znakomity sposób wyprzedził Tsunodę, a następnie łatwo uporał się z Zhou. Przez Leclerca zostali za to wyprzedzeni Norris i Hamilton, a kierowcę Mercedesa długo podgryzał też Oscar Piastri.

Praca zespołowa

Na oddzielnych strategiach byli kierowcy Haasa. Magnussen zjechał na zmianę opon podczas samochodu bezpieczeństwa, a na torze pozostał Nico Hulkenberg. Kevin walczył tak zawzięcie o przetrzymanie kierowców z tyłu, że otrzymał łącznie karę 20 sekund. Haasowi udało się spełnić plan i Hulkenberg wyjechał po wizycie w boxie prawie przed wszystkimi kierowcami z drugiej dziesiątki. Przed nim był tylko Zhou, który musiał zjechać jeszcze na zmianę opon.

Siódme miejsce w debiucie

Z przodu stawki działo się niewiele. Czołówka jechała niezmiennie w kolejności: Verstappen, Perez, Leclerc, Piastri, Alonso i Russell i każdy mógł czuć się bezpiecznie. Zagrożony był Ollie Bearman, jadący na siódmej pozycji. Gonili go Norris i Hamilton na świeżych softach. 18-latek doskonale kontrolował tempo i nie pozwolił się zbliżyć kierowcom McLarena i Mercedesa. Siódme miejsce w debiucie na tak wymagającym torze należy uznać za olbrzymi sukces. TOP 10 uzupełnił Nico Hulkenberg.

Jak spisali się kierowcy RB?

Kierowcy RB, sponsorowanego przez ORLEN, ponownie znaleźli się poza punktami. Tsunoda był 14, a Daniel Ricciardo 16. Japończyk miałby szansę na walkę o wyższe lokaty, ale sporo kosztowała go zacięta walka z Magnussenem.

O komentarz do wydarzeń na torze w Bahrajnie poprosiliśmy eksperta Formuły 1 – Bartosza Budnika.

Uwaga mediów i kibiców była w ten weekend poświęcona głównie Olliemu Bearmanowi. Jak oceniasz występ debiutanta w kwalifikacjach i wyścigu?

Bartosz Budnik: – Wielkie brawa, bo wszedł do jaskini lwa i wyszedł z tarczą. Debiutowanie w Ferrari w wieku 18 lat, po jednym treningu… Chłopak udźwignął presję i w tym bardzo specyficznym wyścigu potrafił wyciągnąć sporo punktów. Nikt tutaj nie liczył na to, że otrze się o Q3, a potem dowiezie aż sześć punktów. Tymczasem zrobił to bardzo spokojnie i z wielkim luzem. To jest nawet więcej niż wpis do CV. Będę w dużym szoku, jeśli za rok nie zobaczymy go na gridzie.

Po raz kolejny z dobrej strony pokazały się Haasy. Ich tempo wyścigowe było bardzo przyzwoite, a dobra praca zespołowa przełożyła się na punkt. Jak podsumujesz występ kierowców Haasa?

Bartosz Budnik: – Kevin Magnussen miał fatalny wyścig. Omal nie rozbił Alexa Albona, a potem z czystą premedytacją wyprzedzał poza torem. Dwadzieścia sekund kary zasłużone. Potem grał zespołowo i pomógł Hulkowi w spokojnym dowiezieniu jednego punktu, co akurat działa na jego plus. Mam jednak duże wątpliwości, czy byłby tak skory do pomocy bez nałożonych kar… Jednak brawo dla Haasa. W testowaniu na długich przejazdach jest metoda. W tym momencie sezonu oni realnie walczą w środku stawki! Z czasem zobaczymy czy utrzymają taką formę na późniejszym etapie sezonu.

Arabia Saudyjska nieco zawiodła jeśli chodzi o widowisko. Samochód bezpieczeństwa zamiast dodać emocje to sprawił, że właściwa była tylko jedna strategia. Jak pod względem widowiska oceniasz sobotni wyścig?

Bartosz Budnik: – Słabiutko. Niestety, ale ekscytowanie się walką o 12. miejsce to trochę za mało. Brak degradacji opon w połączeniu z samochodem bezpieczeństwa „zabił” ten wyścig. To najgorsze ściganie na torze Corniche, jakie do tej pory widzieliśmy. Dowiozła oprawa, bo popisy sztucznych ogni i dronów to było coś absolutnie specjalnego. Tylko nie po to włączamy wyścigi.

Co sądzisz o występie Lando Norrisa? Na starcie spowodował małe zamieszanie, będąc o krok od falstartu, później nie mógł dogonić Olliego mimo przewagi opon, a przy walce z Lewisem flagował na prostej startowej. Pierwszy raz od kiedy w McLarenie jeździł Sainz, partner zespołowy Norrisa ma więcej punktów od Brytyjczyka. Czy Lando powinien obawiać się Piastriego, który pojechał bardzo solidny wyścig?

Bartosz Budnik: – Zachowałbym spokój. Przewaga opon okazała się dużo mniejsza niż ktokolwiek przypuszczał. Wężykowanie na prostej było w tym wyścigu normą i nie tylko Lando się tego dopuszczał. Decyzja o pozostaniu na torze w trakcie samochodu bezpieczeństwa była po prostu błędna. To powód tego, że Norris, jak i Hamilton, skończyli za Piastrim. W kwalifikacjach Australijczyk był lepszy o ułamki sekund, więc nie szukałbym tutaj sensacji.

Czy podzielasz zdanie, że forma Alpine nie jest aż tak zła, jak można było przypuszczać? Osamotniony Ocon dojechał na 13. miejscu i trzymał tempo bolidów z drugiej połowy stawki. Po Bahrajnie mogliśmy spodziewać się dużo gorszego występu francuskiego zespołu.

Bartosz Budnik: – To zdecydowana poprawa, ale w kwalifikacjach byli zdecydowanie wolniejsi niż rok temu na tym obiekcie. To nadal dość dziwna próbka, ale są powody do optymizmu. Pamiętajmy jednak, że Magnussen skutecznie utrzymywał za sobą ten pociąg z aut. Pytanie, czy utrzymają się w Australii. Alpine przede wszystkim musi posprzątać w fabryce, bo tam więcej odejść niż nowych twarzy, a to nie wpłynie pozytywnie na rozwój tegorocznej konstrukcji. Może być tak, że ta lepsza forma jest spowodowana jedynie typem toru. Poza tym nie zapominajmy – Gasly’emu zepsuła się skrzynia biegów. Awaryjność tych samochodów też była sporym problemem w ostatnich latach. Słodko-gorzki weekend.

Szybka ocena weekendu

Bartosz Budnik

Kierowca dnia – Oliver Bearman – po takim debiucie inaczej być nie może.
Najlepszy manewr wyprzedzania – Oliver Bearman na Tsunodzie po restarcie
Największe rozczarowanie – Mercedes – fatalna dyspozycja kolejny weekend z rzędu
Największe zaskoczenie weekendu – opony – degradacja, a raczej jej brak

Patryk Śliwiński

Kierowca dnia – Ollie Bearman
Najlepszy manewr wyprzedzania – Albon na Tsunodzie
Największe rozczarowanie – słabe tempo Kick Sauber
Największe zaskoczenie weekendu – tak udany debiut Baermana

Materiał powstał we współpracy z ORLEN

Fot. PressFocus