Jude Bellingham… nielubiany w szatni?!

16.07.2024

Jude Bellingham ma 21 lata, ale już kilka sezonów na najwyższym poziomie. Został mianowany na jednego z liderów reprezentacji Anglii, awansując do tzw. „grupy liderów” razem z Kylem Walkerem, Declanem Rice’em oraz oczywiście Harrym Kane’em. Według „The Athletic” kreowany na lidera Jude nie jest nim rzeczywiście w szatni, ponieważ piłkarze za nim… nie przepadają. Dlaczego?

W Borussii… odetchnęli

To nie pierwszy raz, gdy pojawia się temat ego Jude’a Bellinghama. Kiedy odszedł z Borussii Dortmund do Realu Madryt, to – zdaniem gazety „BILD” – koledzy z szatni odetchnęli z ulgą, ponieważ mieli już dosyć jego zachowania. Spędził tam aż trzy lata i bardzo się piłkarski rozwinął. Przed sezonem 2023/24 zakupił go Real Madryt za kwotę 103 milionów euro, która mogła wzrosnąć z bonusami do nawet 133 milionów. Borussia straciła sportowo, ale zyskała… psychicznie. Oczyściła w ten sposób szatnię.

„BILD” pisał wówczas, że różni piłkarze Borussii Dortmund cieszyli się z odejścia Anglika. Powodem tego miało być jego nadmierne pragnienie bycia w centrum uwagi, a także jego temperament i zachowanie „antyzespołowe” wobec niektórych jego kolegów, co wzmacniało wewnątrz uczucie „anty-Bellingham” na Signal Iduna Park. Skupiał wszystko na sobie, kochał być w centrum uwagi i praktycznie uważał swoich kolegów z drużyny za drugoplanowych. Na oczach kamer zwyzywał Nico Schulza w spotkaniu przeciwko Rangersom.

Co było tego przyczyną? Źródła donosiły, że… zazdrość. W sezonie 2021/22 znajdował się w cieniu Erlinga Haalanda i nie otrzymywał pochwał, na jakie zasługiwał w tamtym czasie. Uważano więc, że miało to wpływ na jego zachowanie w przyszłości i jest przyczyną jego pragnienia, aby być docenianym indywidualnie. Poza tym kierownictwo niemieckiego klubu dowiedziało się o sposobie, w jaki Bellingham zwracał się do kolegów z drużyny, co irytowało wielu z nich. Mówi się, że jak często był w złym humorze, to wyładowywał się na innych graczach.

Bellingham jednym z liderów

„The Athletic” donosi, że podobna rzecz przeniosła się do szatni reprezentacji Anglii, gdzie Jude Bellingham ma właściwie tylko jednego kumpla, a jest nim Trent Alexander-Arnold. To wiąże się także z tym, że poszedł zupełnie inną ścieżką kariery. Przeskoczył poziomy juniorskie, ale też nie grał długo w Anglii, tylko od razu w Niemczech, gdzie nie miał do czynienia na co dzień z kumplami z kadry. To jednak nie jedyny zarzut w stronę Jude’a.

Piłkarzom w szatni nie podoba się coś, co czują, że się wyklucza. Koncepcja lidera-Bellinghama nie współgra z duchem zespołu, który Gareth Southgate starał się zaszczepić w swoich zawodnikach, nakazując im porzucenie indywidualistycznej mentalności, a skupienie się na pracy zespołowej. Uznał, że to coś, co pogrążało Anglię we wcześniejszych latach (Scholes, Lampard, Gerrard, Beckham, Ferdinand – mnóstwo indywidualności, brak zespołowości). Tak to sobie zdiagnozował.

Co ciekawe… Wayne Rooney zauważył niepokojące symptomy zachowania boiskowego Bellinghama w meczu ze Słowacją. Jude został w nim bohaterem, strzelając gola z przewrotki, ale były legendarny gwiazdor Manchesteru United zauważył, że zbyt łatwo się irytował na partnerów z zespołu i wyładowywał na nich swoją frustrację, zamiast próbować ich w dobry sposób motywować. Rooney uznał też, że jeśli Anglia wygra EURO 2024, to Bellingham chętnie pobiegnie do wywiadów, ale musi też brać odpowiedzialność w trudnych chwilach, jeśli nie chce być papierowym liderem.

W trakcie EURO miał też problemy z opanowaniem nerwów. Kamery zarejestrowały, jak po przegranym finale poszedł w stronę linii bocznej i… kopnął lodówkę. Gdy strzelił gola Słowakom, to z kolei… złapał się za krocze. Tłumaczył to „gestem w kierunku kumpli” (co ciekawe, mogło rzeczywiście tak być, bo zrobił podobnie w kwietniu), ale nie chodziło o to do kogo był kierowany, a o sam gest, więc UEFA i tak nałożyła na niego 30 tysięcy dolarów grzywny i karę meczu, ale… w zawieszeniu. Oznacza to, że jeśli ponownie złamie regulamin, to wówczas czeka go pauza.

Kolejna sprawa: obowiązki medialne. Podobnie jak w Dortmundzie, tak i tutaj awansował do grupy liderów. To wiąże się także z odpowiedzialnością medialną. Po występach pełnych krytyki jednak Bellingham robił w tej materii absolutne minimum, a federacja była zmuszona wysyłać do „odstrzału” na takie rozmowy dużo mniej istotnych zawodników. To nie podobało się mało doświadczonym piłkarzom, którzy czuli, że „to nie ich lider”.

Fot. PressFocus