Mecz przez duże „M” w Grodzisku – ŁKS pokonuje Wartę Poznań

20.08.2024

Pierwsza liga gra również w tygodniu. Bezsprzecznie jednym z hitów szóstej serii zmagań było starcie dwóch zespołów, które jeszcze w poprzednim sezonie grały na poziomie PKO BP Ekstraklasy – Warty Poznań i ŁKS-u Łódź. Ostatecznie na stadionie w Grodzisku Wielkopolskim górą była ekipa gości, która po emocjonującym spotkaniu pokonała „Zielonych” 4:2.

Początek bez goli

Pierwsze minuty meczu pomiędzy drużynami z Poznania i Łodzi raczej nie były najlepszą możliwą reklamą często ciekawych i nieprzewidywalnych rozgrywek zaplecza PKO BP Ekstraklasy.

Dużo gry w środku pola, mozolne rozgrywanie, liczne błędy. Tak w jednym zdaniu najłatwiej opisać początkowe fragmenty spotkania. Po chwili inicjatywę przejmować zaczął jednak zespół ŁKS-u, a dogodną sytuację stworzył sobie Antoni Młynarczyk, który jednak minimalnie chybił.

Ataki drużyny z Łodzi nie ustały. Po dużym zamieszaniu w polu karnym Warciarzy sędzia Jarosław przybył długo wysłuchiwał interpretacji sędziów VAR dotyczących ewentualnej ręki jednego z zawodników gospodarzy.

Kibice zakłócili mecz

W okolicach 20. minuty „show” niestety skradli nie zawodnicy, a fani ŁKS-u.

Przez całe spotkanie z sektora gości niosło się głośne „ŁKS grać kur… mać”, jednak jak się później okazało był to tylko przedsmak dalszych wybryków przyjezdnych kiboli, którzy postanowili rzucać materiały pirotechniczne na murawę stadionu w Grodzisku. Kiedy już wydawało się, że mecz szybko zostanie wznowiony na boisko powędrowała kolejna partia rac.

Ostatecznie Jarosław Przybył w obliczu zagrożenia zdrowia piłkarzy odesłał ich do szatni, w której pozostali na dobre dwadzieścia minut.

Po chwili zawodnicy „aktorzy wrócili na scenę”, jednak atmosfera wciąż była gęsta. Komentatorzy TVP Sport, a także spiker na stadionie w Grodzisku przekazali jasny komunikat, według którego kolejne race zwiastowałyby najwyższy wymiar kary dla ŁKS-u, czyli walkower. Co ciekawe, po ponownym wyjściu na murawę oba zespołu musiały się ponownie rozgrzewać, co także pokazuje skalę zamieszania, z którą mieliśmy do czynienia.

Pif-paf ŁKS-u

Taka „motywacja”, a raczej groźbo o dziwo na dobre wyszła zawodnikom z Łodzi, którzy otworzyli worek z bramkami.

Najpierw dużo przestrzeni zyskał Mateusz Kupczak, a na bramkę strzeżoną przez Jędrzeja Grobelnego dokładnie uderzył Hiszpan – Andreu Arasa.

Rezultat 1:0 nie utrzymał się jednak długo, bo już dwie minuty wynik podwyższył dziewiętnastoletni Antoni Młynarczyk, który strzelił prosto „pod ladę” i spowodował, że w 34. minucie ŁKS prowadził już dwiema bramkami.

Reakcja Warty na stracone gole była raczej pozytywna, gdyż podopieczni Piotra Jacka od razu po stracie starali się zakładać rywalom agresywny pressing. Ten doprowadził „Zielonych” do znakomitej okazji, którą wypracował sobie Maciej Żurawski. Były młodzieżowy reprezentant Polski nie trafił jednak w światło bramki, a rezultat 0:2 utrzymał się już do końca pierwszej części spotkania, która przez wspominaną już przerwę trwała… ponad godzinę.

Powrót Kupczaka

Spotkanie pomiędzy drużynami Warty i ŁKS-u miało także dodatkowy „smaczek”. Chodzi bowiem o osobę Mateusza Kupczaka, który przed sezonem zamienił „Zielonych” na zespół z Miasta Włókniarzy. Odejście pomocnika z Poznania odbyło się jednak raczej w dobrej atmosferze, gdyż wszyscy kibice Warty rozumieli, że po spadku z Ekstraklasy ekipy z Wielkopolskiego na Kupczaka po prostu nie stać.

Rola lidera środka pola nie uległa zmianie. W ŁKS-ie wciąż pełni on rolę typowej „szóstki”, okazyjnie schodzącej między dwóch stoperów. Mecz z Wartą Kupczak może zaliczyć do całkiem solidnych, gdyż zaliczył on asystę przy golu na 1:0 dla swojej drużyny.

Warta złapała i… straciła kontakt

Początek drugiej części spotkania zdecydowanie należał do Warty. „Zieloni” z szatni wyszli naładowani pozytywną energią, ale również jakże przydatną piłkarską złością.

Owoce dobrej chwili „Warciarze” zebrali już w 49, minucie. Wówczas w ogromnym zamieszaniu na polu karnym najlepiej odnalazł się prawy obrońca zespołu z Wielkopolski – Jakub Bartkowski.

Dobry moment to jednak za mało na zespół ŁKS-u. Już chwilę później – dokładnie w 51. minucie ponowne dwubramkowe prowadzenie uskutecznił nowy nabytek „Łodzian” – Stefan Feiertag.

Meczycho w Grodzisku

To jednak nie koniec emocji, które czekały na kibiców zgromadzonych tego wieczoru na kameralnym stadionie w Grodzisku. Już w 55. minucie gry zespół Warty po raz kolejny „złapał kontakt”, a swoją dużą cegiełkę dołożył Bartosz Szeliga. Przy tej bramce warto docenić także asystę Szymona Pawłowskiego, która była idealnym przykładem, że 37-letni pomocnik pomimo swojego wieku może być jednym z kluczowych elementów w układance Piotra Jacka.

Były reprezentant Polski zagra w Warcie Poznań

Chwilę później Warta Poznań była bliska doprowadzenia do remisu, jednak minimalnie spudłował Rafał Adamski. Początek drugiej połowy bez wątpienia był jednak sporym znakiem ostrzegawczym dla ŁKS-u, który nie mógł sobie pozwolić nawet na chwilę rozluźnienia.

ŁKS dopiął swego

Ostatnie słowo w meczu należało jednak do gości, którzy oprócz pojedynczych fragmentów w tym meczu zdecydowanie byli stroną dominującą. Kropkę nad „i” w 75. minucie spotkania postawił Michał Pokrzycki, który otrzymał idealne podanie i z dużą łatwością pokonał Jędrzeja Grobelnego.

Na tym zakończyły się emocje, których podczas tego letniego wieczoru na stadionie w Grodzisku było niemało. Licznik goli w meczu ostatecznie zatrzymał się na sześciu trafieniach, a ŁKS zwyciężył 4:2.

fot. screen – TVP Sport