Miłe złego początki. Jagiellonia zdenerwowała lwa

22.08.2024
Ostatnia aktualizacja 30 sierpnia, 2024 o 18:35

Jagiellonia została rozbita na własnym boisku przez Ajax. Wszystko pięknie się zaczęło, bo od bramki dla gospodarzy już w 5. minucie. Później jednak trafiali już tylko Holendrzy i to… kilkukrotnie. To był pokaz jakości futbolu. Skończyło się na wyniku 4:1 dla bardziej utytułowanych rywali. A mogło być jeszcze więcej, tylko Sławomir Abramowicz obronił karnego. 

Wspaniały początek i… tyle

Mecz dla Jagielloni rozpoczął się fantastycznie, bo już w 5. minucie do siatki Remko Pasveera trafił Adrian Dieguez. Wszystko zaczęło się od zaskakująco rozegranego rzutu rożnego pomiędzy Nene a Jarosławem Kubickim. Dzięki temu ten pierwszy wjechał z piłką w pole karne. Tylko, że piłkę w ostatniej chwili wybił mu obrońca. Było trochę tak zwanego pinballa w polu karnym, bo trafiła ona pod nogi Mikiego Villara, lecz jego strzał obronił holenderski bramkarz. Wobec dobitki Diegueza z główki z metra był już bezradny. Zastanawiano się jeszcze, czy był spalony, ale stoper wykazał się idealnym timingiem.

Długo się tym prowadzeniem Jagiellonia nie cieszyła – zaledwie pięć minut. Chuba Akpom otrzymał prostopadłe podanie w polu karnym od Stevena Berghuisa. Przyjął piłkę i zaskoczył Abramowicza strzałem przy bliższym słupku. Od tego momentu rozpoczęła się dominacja gości. Aktywny był 19-letni lewy napastnik Mika Godts. I w końcu to właśnie on dał prowadzenie Holendrom, trafiając w 28. minucie przy zamknięciu dośrodkowania. Przepchnął przy tym Michala Sacka jak dziecko. Taki wynik do przerwy się utrzymał.

Jagiellonia nie istniała

Po przerwie na Stadionie Miejskim w Białymstoku grała już tylko jedna drużyna. Przewaga klas była momentami aż zatrważająca. Świadczy o tym statystyka  oddanych strzałów przez „Dumę Podlasia” – otóż całe… zero gdzieś do 85. minuty. Wtedy to Ajax zdecydowanie odpuścił, mając już trzybramkową przewagę. Jesus Imaz oddał jeden niecelny strzał, wcześniej próbował Romanczuk. Mistrz Polski polepszył w ten sposób fatalne statystyki do trzech strzałów niecelnych, szukając gola numer dwa.

Do tej końcówki, gdy Ajax wyraźnie jechał już na drugim biegu, Jagiellonia była bezradna. Holenderscy ofensywni gracze momentami wchodzili w polską defensywę jak w masło. Godts cały czas kręcił obrońcami, był aktywny i nie mogli sobie z nim poradzić. Jeśli coś dobrego działo się po stronie Ajaksu z przodu, to zwykle był tam właśnie 19-latek. Zmieniał pozycje na obu skrzydłach i ośmieszał „Jagę”. Grał świetnie, jednak fatalnie zmarnował karnego przy stanie już 4:1, kiedy uderzył zbyt lekko i czytelnie.

Za to bardzo nieskuteczny Chuba Akpom zapisał na swoje konto w Białymstoku hat-tricka i się przełamał, ponieważ ostatnio miał zawstydzające statystyki, jak na snajpera – zero goli w sparingach, zero goli w pucharach i zero goli w lidze, a grał naprawdę sporo. Tymczasem tutaj uderzył po krótkim rogu, potem dobił strzał Taylora, a na końcu wykorzystał jeszcze rzut karny w 69. minucie i mógł zabrać piłkę do domu.

W tym dwumeczu jest już wszystko rozstrzygnięte. Miłe to były złego początki, lecz później Ajax pokazał, że znajduje się o kilka półek wyżej, jeśli chodzi o swobodę rozegrania akcji pozycyjnych. To już nie jest ten zespół, który był pogrążony w kryzysie jesienią 2023 roku i działo się w nim najgorzej od lat. Francesco Farioli stara się to poukładać na nowo. Co prawda przytrafiła mu się porażka z NAC Breda, lecz jego zespół wyglądał tam całkiem nieźle – przynajmniej z przodu, tylko był nieskuteczny. Z „Jagą” taka nieskuteczność już się nie powtórzyła.

Fot. PressFocus