PSG lepsze od Lille. Świetna forma Barcoli

01.09.2024

PSG wygrało na Stade Pierre-Mauroy 3:1, choć w pewnym momencie nieco pokpiło sprawę, oddając inicjatywę przeciwnikowi. Trzeba odnotować kolejny mecz z rzędu z golem Bradleya Barcoli. Młody Francuz udanie zastępuje Kyliana Mbappe. 

Dwa ciosy PSG w trzy minuty

Trochę niespodziewanie to Lille stworzyło najgroźniejszą akcję na początku meczu, mimo dominacji w posiadaniu piłki przez PSG. Bafode Diakite trafił jednak w słupek. Gospodarze grali bardzo odważnie i wysoko, starali się naciskać paryżan na ich połowie, co powodowało jednak to, że za ich plecami było dużo miejsca. Pojedynki wygrywał na skrzydle Zhegrova, który jednak im dalej w tę połowę, tym wyglądał gorzej i radził sobie z nim Lucas Beraldo. Kosowianin zanotował dwa kluczowe podania – podawał zarówno do Diakite, jak i później do Tiago Santosa, który z kąta próbował zaskoczyć Donnarummę. Były to wszystkie uderzenia Lille w pierwszej połowie.

Dzięki omijaniu pressingu sporo miejsca było na skrzydłach, dlatego też bardzo aktywny był przy szybkiej wymianie podań Bradley Barcola. PSG wciągało w swoją grę Lille, żeby kilkoma zagraniami przyspieszyć i przenieść się na ich połowę. Przy pierwszej okazji Barcola był jeszcze na spalonym, ale przy drugiej już świetnie sklepał z Marco Asensio, ruszył na wolne pole i został wypuszczony sam na sam z Lucasem Chevalierem. Uderzył w długi róg i nie dał szans golkiperowi. W Paryżu nie tęskną za Mbappe, bo mają Barcolę, który wcześniej strzelił gola z Le Havre i dwa z Montpellier.

To był drugi cios w krótkim czasie. W 32. minucie bardzo głupi faul w polu karnym zrobił Alexsandro, który zawsze ma pecha przeciwko PSG – zdarzyło mu się już wcześniej strzelić samobója czy sprokurować karnego. Teraz zrobił to ponownie i sfaulował Ousmane’a Dembele. Vitinha wykorzystał jedenastkę bardzo pewnie. Oszukał bramkarza, uderzając na dwa tempa. Portugalczyk zaliczył niemal perfekcyjną połowę pod kątem celności podań – wyniosła ona 98% (39/40).

Zhegrova wlał nadzieję

Trener Bruno Genesio po przerwie wprowadził przebojowego Marokańczyka Osame Sahraouiego, który zastąpił bezbarwnego Hakona Arnara Haraldssona i pokazał się pozytywnie już w pierwszych dwóch minutach. Prawy wahadłowy Tiago Santos grał bardzo ofensywnie, co było widoczne w statystyce kontaktów z piłką w polu karnym rywala, która pokazała się na ekranie w 55. minucie. Santos miał ich pięć i również aktywnie wszedł w drugą część gry. Lille przycisnęło, ale prawie straciło trzecią bramkę po głupim błędzie w obronie i stracie w okolicach szesnastki. Dopiero Chevalier wystawił nogę i zatrzymał uderzenie Marco Asensio.

Barcola mógł się podobać na skrzydle. W jednej z akcji założył „dziurę” przeciwnikowi, sam stworzył sobie przewagę, lecz uderzył za lekko. Ogólnie jednak paryżanie starali się przeczekać, mając korzystny wynik. To Lille tworzyło okazje przez większość drugiej części, aż wreszcie w 78. minucie Edon Zhegrova podprowadził piłkę lewą nogą, wykorzystał wolne miejsce i płaskim strzałem z daleka pokonał Gianluigiego Donnarummę.

Było blisko

Lille zaskoczyło chwilę później gości rozegraniem rzutu wolnego. Benjamin Andre idealnie w tempo wbiegł w pole karne i zgrał piłkę głową do bardzo aktywnego Tiago Santosa. Wahadłowy trafił do siatki, lecz bramka ta była sprawdzana na VAR. Okazało się, że znajdował się on na pozycji spalonej po zagraniu Benjamina Andre, bowiem to piłka wyznaczała linię ofsajdu. PSG poczuło, że nie kontroluje już tego meczu. Donnarumma próbował skraść czas, za co został ukarany żółtą kartką.

Przy bramce na 1:3 fatalnie zachował się były gracz PSG – Thomas Meunier. Doświadczony Belg pojawił się na boisku w 65. minucie, a w doliczonym czasie dał się przepchnąć jak dziecko 19-letniemu Desire Doue. Francuz wypatrzył w polu karnym Randala Kolo Muaniego i idealnie wrzucił mu na głowę. Rezerwowi PSG zamknęli ten mecz i nadzieje Lille na punkty. W końcówce jeszcze Jonathan David trafił do siatki, ale ze spalonego. PSG jako jedyne w Ligue 1 ma na koncie komplet punktów – dziewięć po trzech kolejkach.

Fot. screen Eleven Sports/Twitter