Jakub Kiwior nie ma prawa zagrać z Chorwacją

08.09.2024

Nie znamy jeszcze składu jaki wystawi Michał Probierz, ale jedno powinno być oczywiste – w meczu z Chorwacją nie powinien zagrać Jakub Kiwior. Już za kilka godzin reprezentacja Polski zmierzy się z drużyną „Vatrenich”. W idealnym świecie po takich 45 minutach jak ze Szkocją nasz obrońca nie powinien mieć prawa, by stanąć naprzeciw Modricia i spółki. Dlaczego?

Katastrofalny występ

Jakub Kiwior meczu ze Szkocją na Hampden Park nie może zaliczyć do udanych. Eufemistycznie rzecz ujmując… Nie łagodząc zbytnio tego tekstu należałoby napisać, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak złego meczu Jakub Kiwior nie zagra już nigdy w karierze. Wiele o jego występie mówi fakt, że selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz już w przerwie zdecydował się zrezygnować z jego usług i w bój posłać Sebastiana Walukiewicza.

Sebastiana Walukiewicza, który w reprezentacji nie zdążył jeszcze zaistnieć, a u samego Michała Probierza wystąpił raz – w towarzyskim spotkaniu z Ukrainą, w którym zdobył nawet bramkę, a wcześniej albo siedział na ławce, albo lądował poza kadrą meczową. W naszych ocenach po meczu ze Szkocją Kiwior otrzymał najniższą notę. W skali 1-10 oceniliśmy go na „dwóję”. Dlaczego nie jedynkę? Cóż, mogło być gorzej – gdyby dla przykładu wpakował samobója, albo kontuzjował świetnego Kacpra Urbańskiego. Nie zrobił tego więc…

Skupmy się jednak na statystykach. Siedem strat piłki, 0/3 wygranych pojedynków, trzy faule, 18/24 celnych podań (75%). Na ratunek Jakuba Kiwiora wyszli koledzy z drużyny, bo gdyby reprezentacja Polski ten mecz przegrała kibice nie pozostawiliby na nim suchej nitki. To był mecz z kategorii tych, które zapamiętalibyśmy na długo. Trochę jak mecz z Portugalią podczas mistrzostw świata w Korei i Japonii – słynny Pauleta wypominany jest Tomaszowi Hajto do dzisiaj, albo poślizgnięcie się Jakuba Wawrzyniaka w meczu z Niemcami. Jakub Kiwior ma to szczęście, że nie zawalił przy żadnej bramce Szkotów.

Statystyki kłamią? Nie w tym przypadku

Mark Twain powiedział kiedyś, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwo, bezczelne kłamstwo i statystyki. Przeważająca liczba podań Jakuba Kiwiora była skierowana „do najbliższego” – będącego często pod presją rywali Nicoli Zalewskiego, Pawła Dawidowicza lub cofającego się po piłkę Piotra Zielińskiego. Jako półlewy środkowy obrońca miał pomagać środkowym pomocnikom w rozgrywaniu piłki i próbować długimi podaniami uruchamiać prawą stronę, na której grał Przemysław Frankowski.

Pierwsza groźna sytuacja Szkotów w 11. minucie rozpoczęła się od momentu, w którym Jakub Kiwior pozwolił Johnowi McGinnowi przyjąć piłkę od bramkarza przy linii środkowej boiska. Szkot zastawił się, rozegrał, a rywale ruszyli w kierunku naszej bramki. Andrew Robertson dośrodkowywał, ale Marcin Bułka (nie bez problemów) złapał piłkę. Chwilę później w zupełnie niegroźnej sytuacji Kiwior faulował rywala tuż przed linią pola karnego. Scott McTominay uciekał z piłką do boku, gdzie czekał już na niego Nicola Zalewski.

Wygląda na to, że Polak odpowiadał za indywidualne krycie Johna McGinna na naszej połowie – i miał z nim ogromne problemy w defensywie. Zawodnik Aston Villi regularnie potrafił wyciągać naszego defensora z linii defensywnej, co tworzyło spore luki i okazje do organizowania kontr przez Szkocję. A jeśli mowa o pojedynkach „ciało w ciało”, nasz obrońca odbijał się od rywala niczym piłeczka pingpongowa. Z kolei kiedy reprezentacja Polski była przy piłce, Szkot błyskawicznie stosował pressing, wobec czego Piotr Zieliński schodził głęboko, by stamtąd rozpoczynać akcje Polaków.

Jakub Kiwior po prostu nie nadążał za McGinnem. Tak było chociażby w 20. minucie, kiedy to zawodnik Arsenalu spóźnił się z doskokiem do zawodnika reprezentacji Szkocji. Pozwolił mu przyjąć piłkę, odwrócić się i uruchomić kontrę rywali. A Kiwior? Sprintem wracał do obrony, bo Szkoci ruszyli z kontrą trzech na dwóch i Paweł Dawidowicz przez moment musiał kryć dwóch zawodników na raz.

Kiwior miał problemy z koncentracją. W dość prostych sytuacjach popełniał juniorskie błędy – jak chociażby w 22. minucie przy wyprowadzaniu piłki. Delikatna presja ze strony McTominaya i polski obrońca zamiast podać do Zalewskiego lub wybić piłkę, by oddalić zagrożenie, podaje ją do… Ralstona.

Kilka minut później znów John McGinn robi z Jakuba Kiwiora średnio rozgarniętego juniora. Polak doskakuje do niego, lecz gracz Aston Villi spokojnie przyjmuje piłkę i daje się sfaulować na swojej połowie. Zupełnie bezsensowny, brzydki faul, za który mógł otrzymać żółtą kartkę – sędzia jednak postanowił go oszczędzić.

Dosłownie sekundy później znów zawodnik Aston Villi utrzymuje się przy piłce. Próbuje go atakować Kacper Urbański, do pomocy podbiega Jakub Kiwior, ale jest to pomoc „na alibi”. Zawodnik Arsenalu stanął na tyle daleko od Szkota, że ten bez większego problemu wbiegł pomiędzy dwóch naszych reprezentantów i napędził akcję rywali.

W kolejnej akcji Kiwior próbuje długiego podania przez środek boiska, ale kopie prosto w rywala. 37. minuta – Jakub Kiwior otrzymuje podanie od Kacpra Urbańskiego – kiedy przyjmuje piłkę, ta odskakuje mu na metr. Drugie dotknięcie piłki było „podaniem” do rywala, który ruszył w kierunku bramki niemalże sam na sam. Szkot za daleko wypuścił sobie piłkę i uderzył z ostrego kąta tak, że Marcin Bułka zdołał interweniować nogą i uratować reprezentację Polski przed stratą bramki. Plusy z tej akcji? Kiwior nie próbował naprawić błędu błędem, nie popychał rywala, bo pewnie skończyłoby się rzutem karnym.

Kolejna sytuacja… to robi się męczące, ale już prawie koniec. Szkoci mają piłkę po lewej stronie. Christie dośrodkowuje, ale Jakub Kiwior o tym nie wie, bo nie ma pojęcia gdzie jest piłka. Jest zajęty przepychaniem się z Dykesem. Kiedy spojrzał w kierunku piłki, ta już leciała do napastnika. Napastnik trzecioligowego angielskiego Birmingham City urwał się naszemu defensorowi i znalazł się w sytuacji sam na sam z Marcinem Bułką. Pewnie gdyby był zawodnikiem klubu Premier League, a nie League One, to zamiast uderzyć w boczną siatkę po prostu strzeliłby gola.

*wszystkie screeny pochodzą z „TVP Sport

Jakub Kiwior potrzebuje regularnej gry

Wnioski? Wychowanek GKS-u Tychy bardzo słabo wypadł we wszystkich starciach jeden na jednego. Jego podania i umiejętność rozgrywania piłki przez wielu zawsze uważane były za największą zaletę. Jeśli to jest jego zaleta, to strach pytać o wady. Po Jakubie Kiwiorze po prostu widać jedną kwestię – brak ogrania. Zawodnik Arsenalu nie zagrał w tym sezonie jeszcze ani minuty. W sparingach przedsezonowych zazwyczaj pełnił funkcję wchodzącego w drugiej połowie rezerwowego. W pięciu sparingach Arsenal stracił pięć bramek. Z nim na boisku aż cztery – mimo że rozegrał 49% możliwych minut.

Czy to bezpośrednio wina Kiwiora? Nie, ale jest to jeden z powodów, dlaczego błyskawicznie w hierarchii Mikela Artety przeskoczył go Riccardo Calafiori. Włoch w spotkaniu z Francją był jednym z najlepszych zawodników na boisku, aż do momentu kiedy odniósł groźnie wyglądającą kontuzję.

W poprzednim sezonie Mikel Arteta korzystał z Jakuba Kiwiora regularnie od początku lutego do końca marca. Zbiegło się to z kontuzją Ołeksandra Zinczenki. Ukrainiec nie jest ulubieńcem kibiców „Kanonierów”, lecz Mikel Arteta wyżej ceni sobie jego umiejętności. Martwić może fakt, że Polak nie był nawet pierwszym do wejścia z ławki na tę pozycję. Wyżej od niego był nawet Takehiro Tomiyasu, który najlepiej czuje się na prawej obronie lub w środku defensywy. Przybycie Calafioriego jeszcze mocniej obniżyło pozycję Jakuba Kiwiora w oczach Mikela Artety.

Latem jego usługami zainteresowane miały być kluby z Serie A. Teraz brytyjskie media donoszą o rzekomym zainteresowaniu usługami Polaka ze strony Chelsea, Aston Villi oraz Brighton. O ile w Chelsea byłby jakimś piętnastym obrońcą do wyboru, tak dwie pozostałe opcje brzmią kusząco. Pod warunkiem, że Jakub Kiwior wreszcie odnajdzie swoją pozycję.

Ciągłe zmiany pozycji niszczą Kiwiora?

W Podbrezovej? Grał jako środkowy obrońca w czwórce. W Żylinie jako środkowy obrońca w czwórce defensywnej, ale zdarzały się spotkania, gdzie występował na lewej obronie. W Spezii? W pierwszym sezonie najczęściej oglądać go mogliśmy na pozycji defensywnego pomocnika w formacji 3-5-2 lub 4-2-3-1. W drugim sezonie we Włoszech Jakub Kiwior grał już w większości spotkań jako półlewy obrońca w trójce z tyłu, choć zdarzało mu się grać również na lewym wahadle. A w Arsenalu? Zaczynał jako prawy środkowy obrońca w czwórce z tyłu, później został przesunięty na lewą obronę.

W reprezentacji to również wygląda… różnie. Za kadencji Czesława Michniewicza była to pozycja lewego środkowego obrońcy w formacji z czwórką z tyłu lub pozycja półlewego obrońcy w trójce defensorów. U Fernando Santosa była to pozycja lewego środkowego obrońcy w 4-2-3-1, lewego obrońcy w 4-3-3 i 4-4-2 oraz półlewego obrońcy w 3-5-2.

A u Michała Probierza? Tutaj trzeba selekcjonera pochwalić, bo trzyma się jednego ustawienia Jakuba Kiwiora – właśnie jako tego półlewego stopera w trójce z tyłu. Problem w tym, że co z tego, skoro w klubie gra jako lewy obrońca w czwórce, trenuje jako lewy obrońca, a następnie przyjeżdża na kadrę i gra inaczej? Oczywiście – w trakcie meczu najczęściej Kiwior operuje blisko linii bocznej, ale to wciąż nie jest ta sama pozycja co w Arsenalu.

Reprezentacja Polski to nie sanatorium

A Michał Probierz to nie nekromanta. Wbrew temu co przekazuje podczas konferencji prasowych. Tuż po spotkaniu ze Szkocją selekcjoner reprezentacji Polski stwierdził, że Kiwiorowi „trzeba pomóc”.

Kubie trzeba pomóc. Ja nie jestem tego typu, że od razu będę obwiniał. Na pewno było to przykre, że musiał zejść, jest to przykre, że nie gra. (…) Życie trenera też jest po to, żeby czasami pomagać. On sam wie, że musi grać. Na pewno się podniesie.

Jakub Kiwior w formie ma wiele do zaoferowania tej reprezentacji. Do tego jednak, żeby był w formie potrzebuje regularnej gry. Czegoś, czego w Arsenalu nie jest w stanie sobie wywalczyć. Reprezentacja Polski spotyka się na kilka dni, rozgrywa dwa mecze i „widzimy się za jakiś czas”. Rozgrywanie dwóch meczów w wyjściowej jedenastce kadry narodowej co miesiąc nie jest w stanie odbudować zawodnika. Trzy-cztery jednostki treningowe również nie.

Istnieją zawodnicy, którzy przyjeżdżali na kadrę z problemami w klubie, a w reprezentacji dawali z siebie 200% i nie można było im niczego zarzucić. Są również tacy, którzy, by reprezentować godnie biało-czerwone barwy potrzebują regularności, tzw. „kilometrów w nogach” i „czucia gry”. Wydaje się, że Jakub Kiwior należy do tych drugich. Zawodnika Arsenalu nie powinniśmy skreślać definitywnie, ale dopóki nie odzyska miejsca w wyjściowej jedenastce w klubie, to pożytku z jego obecności jest niewiele.

Gdyby świat był logiczny to Jakub Kiwior nie miałby prawa zagrać z Chorwacją. A jak będzie? Zobaczymy, czas pokaże…

fot. PressFocus