Reprezentant Polski zagrał fatalnie. Jego drużyna przegrała 1:9
Sobota nie będzie ulubionym dniem Pawła Bochniewicza. Przynajmniej na jakiś czas. Reprezentant Polski rozegrał mecz, który zapamięta do końca swoich dni. Jego SC Heerenveen przegrało 1:9 z AZ Alkmaar a kibice nie pozostawili na drużynie suchej nitki.
Demolka na AFAS Stadion
SC Heerenveen, którego szkoleniowcem od początku sezonu jest legendarny Robin van Persie solidnie rozpoczęło nowy sezon Eredivisie. Po porażce z Ajaxem Amsterdam w pierwszej kolejce wywalczyli remis z FC Utrecht oraz rozbili NAC Breda, w barwach którego występują inni przedstawiciele z Polski: Daniel Bielica oraz Kacper Kostorz. AZ Alkmaar z kolei sezon rozpoczęło od trzech zwycięstw ze słabymi: Almere City, NEC Nijmegen, RKC Waalwijk oraz zremisowali z Groningen.
Mecz od początku nie układał się po myśli sympatyków ” De Superfriezen”. Już w 4. minucie AZ Alkmaar wyszło na prowadzenie. 15 minut później drużyna reprezentanta Polski doprowadziła do remisu, lecz nie cieszyła się z niego długo, bo już kilka minut później irlandzki napastnik Troy Parrott strzelił swojego pierwszego gola w tym meczu. Wynik 2:1 do przerwy nie zwiastował katastrofy w drugiej połowie. A jednak.
W drugiej części spotkania AZ Alkmaar wrzuciło jeszcze wyższy bieg i wpakowało kolejne siedem bramek. Troy Parrott zdobył w sumie cztery bramki, po jednej dorzucili Sven Mijnan, Ibrahim Sadiq, Mexx Meerdink, Kristijan Belić i Zico Buurmeester.
Bochniewicz i van der Hart pod przywództwem Robina van Persiego na ławce, przyjęli dzisiaj skromne 9 goli od AZ 🥶#Eredivisie pic.twitter.com/jEakD78qjH
— Dawid Batko (@dawinho_80) September 14, 2024
Reprezentant Polski powinien zachować się lepiej
Co naturalne – kibice SC Heerenveen mocno krytykowali cały zespół, z trenerem Robinem van Persie na czele. Oberwało się defensywie, bramkarzowi – jednym słowem wszystkim. Kibice swoją krytykę skupili w dużej mierze na środkowych obrońcach, którymi byli Paweł Bochniewicz i Sam Kersten:
- Myślę, że patrzenie tylko na takich zawodników jak Kersten i Bochniewicz jest zbyt proste. Dwóch chłopców o małej szybkości i zwinności. To po prostu niemożliwe, jeśli zostawisz tak dużo miejsca z tyłu. To po prostu niesamowicie naiwna taktyka mistrza wynalazcy Van Persiego.
- Obrona 50 metrów od własnej bramki nie jest możliwa, gdy Kersten/Bochniewicz są w roli obrońców
- Budowanie z zawodnikami takimi jak Kersten i Bochniewicz dla samego budowania oznacza proszenie się o problemy, utratę bramek i duże porażki.
- Przepraszam, ale naprawdę nie podoba mi się ta naiwność. Po prostu nie da się bronić z Kerstenem i Bochniewiczem w tak wysokiej pozycji przeciwko drużynie z pierwszej trójki Eredivisie, która również ma dużą prędkość w ataku.
- Co Bochniewicz robi dziś wieczorem? Pogorszył się dopiero po kontuzji, a w tym systemie daleko mu do najlepszych występów. Nie czuje się komfortowo przy piłce i nie potrafi się bronić, mając przestrzeń z tyłu, częściowo ze względu na jego powolność i powolne prowadzenie piłki.
To tylko część tych najdelikatniejszych komentarzy kibiców. Te niecenzuralne pozwolimy sobie pominąć, lecz jak można się domyśleć – było ich sporo. Co więc „zawalił” polski obrońca?
- Przy pierwszej bramce nie zdążył doskoczyć do oddającego strzał zawodnika
- Przy drugiej bramce pozwolił skrzydłowemu rozpędzić się skrzydłem (większość winy spada na Kerstena, który złamał linię spalonego)
- Przy trzeciej bramce nie próbował nawet zablokować płaskiego dośrodkowania rywala, po którym padła bramka
- Przy czwartej bramce błąd popełnił bramkarz, Bochniewicz próbował ratować sytuację, ale nie zdążył
- Przy piątej bramce był zbyt szeroko ustawiony, wobec czego napastnik rywali wbiegł pomiędzy Polaka a jego partnera z defensywy
- Przy szóstej bramce zawahał się i nie zablokował prostopadłego podania do skrzydłowego AZ Alkmaar
- Przy siódmej bramce rywal zrobił z niego wiatrak, a polski obrońca obracał się dookoła własnej osi i pozwolił na oddanie strzału
- Przy ósmej bramce nie zawinił
- Przy dziewiątej bramce krył powietrze, ale bezpośrednio nie zawinił
Skrót tego meczu obejrzeć możecie TUTAJ:
Fot. PressFocus