Valencia CF, niegdyś jeden z czołowych klubów Hiszpanii, dziś znajduje się na krawędzi upadku. Jeszcze w sezonie 2018/19 piłkarze świętowali zdobycie Pucharu Króla, a teraz po raz kolejny walczą o utrzymanie w La Liga, będąc czerwoną latarnią rozgrywek. Co sprawiło, że klub o tak bogatej historii, który grał w finałach Ligi Mistrzów i zdobywał mistrzostwa kraju, stanął w obliczu takiej sportowej katastrofy?
Valencia to historia La Liga
To prawda, że Real Madryt i Barcelona to dwie największe firmy w historii La Liga. To oni dziś dyktują warunki pozostałym. Były i są wciąż jednak kluby, które starają się raz na jakiś czas dotrzymywać kroku tym dwóm gigantom. Swego czasu Valencia była naprawdę uznaną marką na piłkarskiej mapie w Hiszpanii – i nie tylko. Takie złote czasy, jakie nastąpiły w tym klubie to przełom XX i XXI wieku.
Wygrana w Pucharze Intertoto i Pucharze Króla to było swego rodzaju narodzenie nowej trzeciej siły w Hiszpanii. Do tego doprowadził legendarny trener Claudio Ranieri, dla którego wówczas praca na Estadio Mestalla była pierwszą poza Włochami. Dziś mający już 72 lata szkoleniowiec co prawda opuścił drużynę w 1999 roku, ale dał podwaliny pod kolejne wielkie momenty dla następnych.
📷 Valencia 00/01.
👥 Cañizares, Bjorklund, Baraja, Djukic, Ayala y Mendieta (arriba). 'Kily' González, Juan Sánchez, Milla, Carboni y Carew (abajo).
📋 Con Héctor Cúper en el banquillo. pic.twitter.com/609J2HBRuI
— Fútbol Carroza (@FutbolCarroza) April 4, 2024
Po Ranierim wybór padł na Hectora Cúpera, byłego menedżera Mallorki, która w dwóch sezonach pod jego przewodnictwem wygrała Superpuchar Hiszpanii i zagrała w finale Pucharu Króla oraz w finale Pucharu Zdobywców Pucharów.
Na inaugurację sezonu 1999/2000 Valencia już pod wodzą Cúpera zwyciężyła w Superpucharze Hiszpanii z Barceloną, a rozgrywki ligowe udało się zakończyć na 3. miejscu, tuż za plecami Barcelony i Deportivo La Coruna – sensacyjnego mistrza, ligowego gracza czołówki wtedy ostatnich lat, dla którego do dziś okazał się to jedyny tytuł mistrzowski.
„Nietoperze” najwięcej osiągnęły za kadencji Argentyńczyka na europejskiej arenie. Wówczas Valencia jako debiutant w Lidze Mistrzów zaskoczyła wszystkich swoją ambicją i klasą, sensacyjnie awansując do finału. 24 maja 2000 roku w Paryżu podczas finału Champions League zmierzyły się dwa hiszpańskie teamy: Real Madryt i Valencia. Niestety dla kibiców „Los Ches”, to piłkarze z Madrytu zgarnęli trofeum, wygrywając w finale 3:0. Mimo iż madrytczycy dostąpili chwały triumfatorów, to jednak Valencia stała się piłkarsko „modna” w Europie.
Po Hectorze Cuperze Valencię przejął Rafael Benitez. Młody wówczas hiszpański szkoleniowiec miał po raz pierwszy styczność z tak wielką piłką. Mimo to poradził sobie znakomicie. Zdobył z klubem dwa mistrzostwa Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii oraz co najważniejsze – w sezonie 2003/04 wywalczył Puchar UEFA. Później już przestało być tak pięknie. Owszem, gdy powrócił na Mestalla Claudio Ranieri, to wygrał jeszcze Superpuchar UEFA w 2004 roku, ale to był koniec sukcesów drużyny na arenie międzynarodowej.
Vicente and Mista scored as Valencia beat Marseille to win the UEFA Cup #OnThisDay in 2004 🙌 pic.twitter.com/qKLOneMRTZ
— UEFA Europa League (@EuropaLeague) May 19, 2017
Dziś o tego typu wielkich wiktoriach kibice drużyny z Walencji mogą tylko pomarzyć. Owszem w roku 2008 i 2019 udało się jeszcze sięgnąć po Puchar Króla. Paradoksalnie to były tylko wypadki przy pracy. Dziś Valencia jest na skraju spadku z elity. Wiele rzeczy dzieje się poprzez działania właściciela.
Peter Lim – zły sen kibiców z Mestalla
To 71-letni magnat biznesowy z Singapuru, który od 2014 roku posiada większościowy pakiet akcji w Valencii. Wszystko można o tym człowieku powiedzieć, ale na pewno nie to, że umie zarządzać klubem piłkarskim.
Mimo swojego bogactwa sprawił, że klub jest w fatalnej sytuacji finansowej. Dzięki temu o poważnych transferach kibice mogą tylko pomarzyć. Można by rzec, że to ta sama najniższa półka dobrych właścicieli klubów, razem z Gerardem Lopezem, który doprowadził do zadłużenia Lille i Boavisty, a także zniszczył Girondins Bordeaux.
😰 Situation CATASTROPHIQUE au Valencia CF, qui, avec 1 seul point en 5 journées, réalise le pire démarrage de son histoire en LaLiga (à égalité avec la saison 1999-00).
🫠 Peter Lim est en train de tuer un monument du football espagnol ! pic.twitter.com/fi4SJpuDOT
— LaLigaFr (@liga_fr) September 16, 2024
Co i rusz odbywają się protesty fanów „Los Ches”, którzy żądają odejścia Petera Lima. Stawką jest przetrwanie naszego klubu, zostaw swoje krzesło puste – pod takim hasłem odbył się tegoroczny majowy protest. Fani wyrażali wówczas swoje niezadowolenie pod stadionem. Cała demonstracja miała na szczęście pokojowy charakter. Widniały transparenty skierowane w kierunku zarządu klubu. To był już kolejny tego typu protest. Pierwszy miał miejsce w trakcie meczu ligowego przeciwko Celcie Vigo w 2022 roku. Wtedy przed stadionem zostało 20 tys. widzów. W związku z tym podczas meczu trybuny świeciły pustkami.
Fani zwrócili się również do lokalnych władz miasta. Żądali, aby na stulecie klubu przyłączyli się do odbudowy Valencii i przede wszystkim zależy im na tym, aby Peter Lim czerpał jak najmniejsze zyski z działalności nowego stadionu. Tutaj mieli wówczas nadzieję, że politycy z tego miasta podzielą ich zdanie. Tak się nie stało.
– Powodów mamy mnóstwo. Kierownictwo klubu i Peter Lim określali nas jako rasistowskich, agresywnych i złych mieszkańców miasta. Oszukiwali nas. Śmiali się z historii klubu i jego zwyczajów. Kradli nasze bilety, rozdali naszych piłkarzy – mówili przedstawiciele Libertad VCF w swoim manifeście.
| Vídeo @DepCOPEValencia | 🦇
🎥 La manifestación organizada por @LibertadVCF continúa en la Avenida de Suecia con el comienzo del partido en Mestalla
🟨 “Diles que se vayan…”
📻 En directo en @tjcope pic.twitter.com/XSHfs5F5sc
— Deportes COPE Valencia (@DepCOPEValencia) May 19, 2024
W styczniu pojawiły się informację, że Valencia być może uwolni się od kontrowersyjnego właściciela. Miał on dostać ofertę kupna klubu w wysokości aż 250 milionów euro. Poza wspomnianą kwotą za całościowy pakiet właścicielski w nadesłanym dokumencie zawarto zobowiązanie do podziału 51% wkładu rozłożonego wśród posiadaczy karnetów oraz zrzeszonych członków fanklubu na okres trzech lat.
Miała paść też deklaracja poszukiwania nowych zewnętrznych inwestorów, którzy ochoczo udostępnią środki finansowe na bardziej prężne funkcjonowanie piłkarskiej firmy, także z okolic Mestalla i sąsiadujących regionów. Nie zabrakło wówczas też formalnej przysięgi o przyspieszonym dokończeniu projektu budowy Nou Mestalla. Peter Lim przyjrzał się ofercie, lecz bez wahania ją odrzucił, uważając ją za zdecydowanie zbyt niską.
VALENCIA: El Nou Mestalla, 14 años con las obras paralizadas.
LINARES: Tete, Nano, sujetadme el cubata 🍷
— Daily Rumor – The Terciograph (@M4tejaKezm4n) September 10, 2024
Kibice mają również pretensję do Petera Lima o to jak gładko i bez zastanowienia pozbywa się gwiazd zespołu. Jeszcze do niedawna grali na Estadio Mestalla tacy piłkarze jak: Ferran Torres, Carlos Soler, Dani Parejo i Joao Cancelo. Zostali jednak sprzedani tylko po to, by ratować finanse klubu. Valencia, chociażby za sprzedaż Ferrana do Manchesteru City zyskała 45 milionów euro, ale w żaden sposób nie potrafiła zainwestować tej sumy. Dziś o takim piłkarzu w klubie można tylko snuć marzenia. Legendy – Daniego Parejo – pozbyto się bez żalu za drobne do lokalnego rywala Villarrealu. Tak Lim dba o swój klub.
Spadek musi być brany pod uwagę
Peter Lim jest głównym winowajcą coraz szybszego upadku. W ostatnich latach eksperci coraz częściej się zastanawiają nie czy, tylko kiedy Valencia spadnie z Primera Division. Jesteśmy coraz bliżej odpowiedzi na to pytanie. Klub, który jeszcze 20 lat temu wygrywał Puchar UEFA dziś jest na skraju wypadnięcia z elity. Jeszcze w kampanii 2018/19 wydawało się, że wszystko wraca do normy. Czwarte miejsce w lidze i wygrany Puchar Króla dawał nadzieję na powrót do czołówki. Nic z tego. Ostatnie sezony to heroiczna momentami walka o utrzymanie.
Valencia have defeated Barcelona to be crowned 2019 Copa del Rey champions!!!!! pic.twitter.com/ZkZNXmcWWn
— GOAL (@goal) May 25, 2019
W rozpoczętym niedawno sezonie 2024/25 „Nietoperze” radzą sobie katastrofalnie. Na pięć rozegranych spotkań podopieczni Rubena Barajy przegrali, aż cztery i tylko jedno zremisowali. Bilans bramkowy 3:10 również jest fatalny. Ostatnia porażka (0:3) z Atletico Madryt dowiodła tylko, że to nie jest zespół gotowy na walkę o cokolwiek w elicie. To ex aequo najgorszy start w historii klubu – niczym w sezonie 1999/2000.
Dziś skład Valencii to głównie młodzi wychowankowie albo tacy piłkarze jak rewelacyjny na EURO 2024 Giorgi Mamardaszwili, który za rok odejdzie do Liverpoolu. W defensywie jest jeszcze stara gwiazda klubu i wychowanek Jose Gaya, który pamięta sezon 2018/19. Dziś kapitan więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich niż na boisku. Środek pola oparty jest przede wszystkim na Pepelu, Javim Guerrze oraz Hugo Guillamonie.
To nie są źli zawodnicy, ale nie gwarantują takiej jakości jak kiedyś Pablo Aimar, Gaizka Mendieta czy nawet obecny trener Ruben Baraja. Mizernie wygląda też obsada napastników. Hugo Duro nigdy nie grzeszył skutecznością. Takie odrzuty z innych klubów jak Dani Gomez czy też Lluis Rioja w normalnych warunkach nie znalazłyby zatrudnienia w tym klubie grając na początku XXI wieku.
🚨🔴 Giorgi Mamardashvili to Liverpool, here we go! Medical today for Georgian goalkeeper as he’s joining #LFC from Valencia.
The agreement for €35m package plus sell-on clause will be signed now but he will join Liverpool in July 2025.
This season he’s staying in Valencia. 🦇 pic.twitter.com/8ut4HvCAxU
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) August 26, 2024
Ruben Baraja w zeszłym sezonie ze sporą pomocą na wiosnę ze strony młodziutkiego Javiego Guerry (uważanego choćby za Tomasza Ćwiąkałę z Canal+ za „w tym wieku bardzo kompletnego pomocnika”) uchronił „Los Ches” przed spadkiem. Teraz wydaje się, że ta formuła się wyczerpuje. Jeśli tak dalej pójdzie, to zapewne właściciel klubu Peter Lim szybko pożegna się z byłą legendą klubu – tym bardziej, że teraz przyjdą starcia z m.in. Gironą, Osasuną i Realem Sociedad. W każdym z tych spotkań ciężko będzie o wywalczenie choćby punktu.
Wiele klubów po spadku z elity liczy na szybki powrót. W Polsce o tym marzyła np. Wisła Kraków. „Biała Gwiazda” już trzeci sezon będzie występować na zapleczu Ekstraklasy. To samo może spotkać Valencię, jeśli w najbliższym czasie nie nastąpią drastyczne zmiany. Podobnie było już w przypadku np. Deportivo La Coruna. Ci odkąd spadli z Primera Division w sezonie 2017/18, tak od tej pory tułają się po niższych klasach rozgrywkowych i dopiero wrócili na drugi poziom rozgrywkowy.
Fot. PressFocus