Lech Poznań miał go sprzedać, teraz… nawet nie siedzi na ławce

17.09.2024

Lech Poznań w zeszłym sezonie mógł liczyć na Mihę Blazicia. Słoweniec zagrał w Ekstraklasie 24 mecze i większość po 90 minut. Jego pozycja w „Kolejorzu” zmieniła się jednak o 180 stopni i póki co sprawa jest jasna – nie gra i najprawdopodobniej nie będzie grał. W programie serwisu „Meczyki.pl” na temat sytuacji Blazicia wypowiedział się dyrektor sportowy zespołu z Wielkopolski – Tomasz Rząsa.

Piłkarz widmo?

Przed sezonem Miha Blazic pojechał na EURO 2024, gdzie wraz z reprezentacją Słowenii dotarł do 1/8 finału, ostatecznie przegrywając w rzutach karnych przeciwko Portugalii. Nie zagrał na tym turnieju jednak ani minuty – we wszystkich czterech spotkaniach pełnił rolę rezerwowego. Podstawową parę tworzyli Jaka Bijol z Udinese oraz Vanja Drkusic grający od tego sezonu w Crvenej Zvezdzie.

Od tego czasu z przymrużeniem oka można powiedzieć, że defensor Lecha wciąż przebywa na sportowym urlopie, bo choć trenuje z zespołem, to jeszcze ani razu nie został nawet powołany do kadry meczowej. Fakt ten może wydawać się co najmniej dziwny, gdyż w zeszłym sezonie wystąpił w aż 24 ligowych potyczkach. Blazic ostatni raz zagrał w… maju – przeciwko Widzewowi Łódź.

Od tego czasu słuch w zasadzie o nim zaginął. 31-latek wciąż nie znalazł sobie nowego klubu, a jest to dla niego nowa sytuacja. W przeszłości Blazic występował dla takich marek jak francuskie Angers czy drużyna regularnie grająca w Lidze Mistrzów – węgierski Ferencvaros. Kilka lat temu Blazić zagrał nawet dwa mecze przeciwko FC Barcelonie czy też dwa mecze przeciwko Juventusowi. Występował także w Lidze Europy, gdzie mierzył się z Bayerem Leverkusem czy Realem Betis. Doświadczenie z Europy miał bardzo duże – także z eliminacji pucharowych.

Miał odejść

Udział w programie „Poznań vs Warszawa” na kanale „Meczyki.pl” wziął dyrektor sportowy „Kolejorza” Tomasz Rząsa. Zapytany o sytuację Blazicia jasno stwierdził, że klub liczył na jego transfer wychodzący po EURO 2024. Według Rząsy blisko kupna Słoweńca były kluby z Turcji, jednak ostatecznie transakcja nie doszła do skutku.

Dyrektor sportowy wspomniał również o Adrielu Ba Loui, którego na początku sezonu bronił trener Lecha Poznań Niels Frederiksen. O dziwo właśnie od tego czasu Duńczyk przestał stawiać na iworyjskiego skrzydłowego, który stracił miejsce w składzie na rzecz lepszych piłkarsko kolegów – takich jak będący we wspaniałej formie Dino Hotić, czy nawet powoli wchodzący do pierwszej jedenastki Brian Fiabema.

Lech Poznań ma lepszego obrońcę

Kolejną sprawą, która przeszkodziła Blaziciowi w łapaniu minut podczas tego sezonu jest transfer Alexa Douglasa, którego dyspozycja w pierwszych kolejkach przerosła oczekiwania chyba wszystkich fanów „Kolejorza”. Zawodnik ten przyszedł przecież z zespołu znajdującego się na ostatnim miejscu w lidze szwedzkiej (gra się tam systemem wiosna-jesień), a jest lepszy nie tylko od Blazicia, a też od Bartosza Salomona.

Póki co w środku obrony Niels Frederiksen twardo stoi przy swoim i ufa wspomnianemu Douglasowi oraz Chorwatowi Antoniemu Miliciowi. Na ten moment skandynawsko-bałkański duet zdaje jak najbardziej zdaje egzamin. Tę tezę najlepiej potwierdzają liczby – w końcu tylko trzy stracone gole w ośmiu kolejkach to kapitalny wynik. O żelazności tego duetu świadczy także to, że na ławce regularnie sadzany jest reprezentant Polski – Bartosz Salamon. Jagiellonia w hicie kolejki nie miała praktycznie ani jednej akcji.

Najbliższy mecz Lech Poznań rozegra w niedzielę 22 września o 17:30. Rywalem „poznańskiej lokomotywy” tym razem będzie zespół wicemistrza Polski – obecnie będący w sporym kryzysie Śląsk Wrocław. Czy „Kolejorz” ponownie „przejedzie” się po swoim rywalu?

fot. PressFocus