Bezbramkowy remis w hicie Ligi Mistrzów

18.09.2024

Sezon 2024/25 Ligi Mistrzów ruszył na dobre. Bezwzględnym hitem pierwszej serii zmagań było starcie angielsko-włoskie, w którym zmierzyły się z sobą ekipy Manchesteru City oraz Interu Mediolan. Warto wspomnieć także o dodatkowym ładunku emocjonalnym tego meczu, gdyż na Etihad Stadium obejrzeliśmy dziś powtórkę z finału Champions League z sezonu 2022/23. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 0:0.

Promocja na wygraną Arsenalu z Atalantą w Betcris

Inter szukał sposobu

Wielu ekspertów przewidywało, że mecz rozpocznie się od szybkiego przejęcia inicjatywy przez podopiecznych Pepa Guardioli.

Prawda okazała się jednak zgoła inna, gdyż w pierwszych fragmentach spotkania to zawodnicy Interu sprawiali większe problemy „The Citizens”. Gospodarze próbowali co prawda w swoim stylu znanym z boisk Premier League „dusić rywala”, jednak ostatecznie nic z tego nie wynikało.

Pep Guardiola mógł być mocno zezłoszczony na swoich skrzydłowych, którzy zdecydowanie nie weszli dobrze w mecz. Na burę w szatni zasługiwał szczególnie Jack Grealish, który mimo dobrych występów w lidze, dzisiaj nie zagrał dobrego spotkania.

Po chwili piłkarze z Anglii coraz bardziej zaczynali dochodzić do głosu. Najlepsza okazja Manchesterowi przytrafiła się w okolicach 35. minuty, kiedy to groźny, acz niecelny strzał oddał Erling Haaland. Przez solidny napór gospodarzy podopieczni Simone Inzaghiego zaczęli odczuwać coraz większą presję. Ta najczęściej objawiała się w samym wyprowadzeniu piłki, które w pewnym momencie charakteryzowało się wręcz juniorskimi błędami.

Limitowane koszulki skradły show

W pierwszej połowie na boisku nie działo się zbyt wiele, więc warto wspomnieć o istotnym elemencie dookoła piłki nożnej. Dokładnie chodzi o koszulki, w których tego wieczoru wystąpili podopieczni Guardioli. Haaland i spółka zagrali w limitowanych trykotach, które powstały we współpracy z Noelem Gallagherem – członkiem odradzającego się zespołu Oasis. 

Połączenie sportu z muzyką wychodzi kapitalnie, o czym najlepiej świadczą liczby. Fani Manchesteru City rzucili się wręcz do klubowych sklepów, czym pobili absolutny rekord liczby sprzedanych koszulek w pierwszych dniach od momentu premiery.

Trykoty utworzone we współpracy z Oasis mają sporo charakterystycznych „smaczków”, takich jak na przykład napis „Definitely City”, które w jasny sposób nawiązuje do nazwy albumu muzycznego – „Defenitely Maybe”.

Druga połowa na remis

Wielu kibiców po pierwszej części spotkania spodziewało się bardziej ożywionej drugiej połowy. Oczekiwania oczekiwaniami, ale piłkarze tego wieczoru mieli inne zamiary.

Zespół Manchesteru stwarzał sobie co prawda sytuacje, jednak celne strzały najczęściej z łatwością bronił golkiper gości – Yann Sommer. Hasać w końcu zaczął Grealish, swoje zrobiło także wprowadzenie Jeremy’ego Doku. Cóż jednak z tego, jeśli ostatecznie „The Citizens” zakończyli mecz z zerowym dorobkiem bramkowym.

Do głosu dochodził także zespół Interu, a docenić zwłaszcza należy Hakana Calhanoglu, który zdecydowanie sprawiał największe problemy defensorom z Manchesteru. W ostatnich minutach piłkarze City mieli kilka tak zwanych „piłek meczowych”. Najlepszą okazję do wydarcia wygranej w ostatnich minutach był Ilkay Gundogan, który ostatecznie minimalnie chybił.

Zieliński łapie minuty

Pierwsze tygodnie Piotra Zielińskiego w Interze zdecydowanie nie należały do najbardziej udanych. Polak grał mało, a zasadzie wcale, co w konsekwencji doprowadziło do rozgrzania dyskusji na temat pozycji nowego nabytku w zespole.

Zieliński ligowy debiut ma już za sobą, gdyż w minioną niedzielę piłkarz urodzony na Dolnym Śląsku rozegrał pełne 90 minut przeciwko Monzy. Dzisiaj przyszedł czas na pierwszy mecz dla Interu w Lidze Mistrzów – mało kto spodziewał się jednak, że Polak rozpocznie starcie od pierwszej minuty. Ten fakt w zasadzie może tylko cieszyć kibiców znad Wisły, gdyż świadczy on o coraz większym zaufaniu, którym Inzaghi darzy Zielińskiego.

Jak zagrał pomocnik reprezentacji Polski? Nie był to jego wieczór, długimi fragmentami był niewidoczny, „przechodził obok meczu”. Od Zielińskiego nie można było jednak oczekiwać fajerwerków – w końcu to jego pierwsze mecze w nowej drużynie, do tego przyszło mu się mierzyć z arcytrudnym rywalem. Ostatecznie polski pomocnik został zmieniony w 66. minucie przez Henricha Mychitariana. W mediach społecznościowych głośnym echem odbił się jednak zwód balansem ciała, którym „Zielu” z łatwością zmylił piłkarza rywali.

fot. screen – X