Klasyczny Real Madryt. Espanyol na deskach

21.09.2024

Real Madryt musiał radzić sobie w spotkaniu z Espanyolem bez kilku ważnych zawodników – Antonio Rudiger, Vinicius Junior i Ferland Mendy usiedli na ławce, by odpocząć. Zanim rozbrzmiał pierwszy gwizdek na Estadio Santiago Bernabeu nastąpiło uhonorowanie medalistów olimpijskich związanych z drużyną „Królewskich” oraz minutę ciszy poświęconą Salvatore „Toto” Schillaciemu.

Nudna połowa

Espanyol zanotował solidny początek sezonu. Po pechowej porażce z Realem Valladolid oraz Realem Sociedad „Papużki” zdołały zremisować bezbramkowo z Atletico Madryt a następnie dwukrotnie wygrywał – z Rayo Vallecano i Deportivo Alaves.

Już w szóstej minucie meczu kibice Realu Madryt najedli się strachu. Po wślizgu Jude Bellingham złapał się za bark. Anglik od dłuższego czasu miał problemy właśnie z barkiem, lecz po interwencji służb medycznych wrócił na boisko i kontynuował grę. Chwilę później „Królewscy” mieli doskonałą okazję. Fran Garcia dośrodkował w pole karne, głową zgrywał Arda Guler w kierunku Kyliana Mbappe. Francuz w trudnej sytuacji uderzył wprost w bramkarza.

Espanyol podszedł do tego spotkania z ogromnym respektem do Realu Madryt. Zespół z Barcelony bronił dostępu do swojej bramki dziewięcioma zawodnikami. Korzystając z nieobecności Viniciusa Juniora na swojej ulubionej pozycji mógł zagrać Rodrygo. Brazylijczyk w 20. minucie podał do Kyliana Mbappe ustawionego przed polem karnym rywala. Francuz posłał potężne uderzenie, a bramkarz Joan Garcia z ogromnymi problemami zatrzymał ten strzał.

Obie drużyny przez dłuższy czas nie potrafiły sobie wykreować jakiejkolwiek dogodnej sytuacji. Dopiero w 36. minucie Jude Bellingham postanowił spróbować strzału z dystansu, lecz uderzył wprost w środek. Kilka minut później Leandro Cabrera uderzył Frana Garcię w twarz. José Luis Munuera Montero nie dopatrzył się przewinienia. VAR również.

Espanyol nie potrafił zagrozić Realowi Madryt. Jedyną „okazję” miał pod koniec pierwszej połowy. Lecz Thibaut Courtois nie musiał nawet interweniować. Pierwsza połowa? Nudna jak flaki z olejem o czym informowały nas również gwizdy kibiców na Estadio Santiago Bernabeu.

Niby sensacja, ale jednak nie

Podopieczni Carlo Ancelottiego zdawali sobie sprawę, że w pierwszej połowie zawiedli własnych kibiców. W związku z tym już w 46. minucie oddali pierwszy strzał. Kylian Mbappe znów spróbował szczęścia, lecz trafił wprost w bramkarza. Kilka sekund później dwukrotnie zagrożenie pod bramką Thibaut Courtoisa stworzył Espanyol. Pierwsze uderzenie z dystansu odbiło się od obrońcy, drugie z kolei o centymetry minęło bramkę „Królewskich”.

W 54. minucie bramkarz Joan Garcia dalekim wykopem uruchomił Jofre Carrerasa. Hiszpan wpadł w pole karne i próbował „nabić” blokującego go Ardę Gulera. Nie udało mu się, piłka zmierzała w stronę bramki a Thibaut Courtois… interweniował na tyle niefortunnie, że wbił sobie bramkę piętą. Sensacja na Bernabeu!

Niespełna pięć minut później – rewanż. Zamieszanie w polu karnym wykorzystał Jude Bellingham. Anglik uderzył w kierunku bramki a Joan Garcia popełnił błąd, piłka prześlizgnęła mu się pod brzuchem. Z najbliższej odległości piłkę do bramki wpakował Dani Carvajal. Mecz zaczyna się od początku.

Gramy od nowa

Real Madryt potrzebował „liścia w twarz”. Po stracie bramki podopieczni Carlo Ancelottiego zaczęli grać lepiej. Ale Espanyol też wyczuł swoją szansę i nie zamierzał oddać punktów bez walki.

Zamiary a rzeczywistość to różnica. W 75. minucie wprowadzony z ławki na boisko Vinicius Junior dośrodkowywał „z fałsza” w pole karne. Na pozycji napastnika pojawił się Rodrygo. Brazylijczyk, który rozgrywał słaby mecz z zimną krwią wykończył perfekcyjne zagranie kolegi. Wszystko wróciło do normy, Real Madryt na prowadzeniu.

Dwie minuty później Alvaro Aguado kilka sekund po wejściu z ławki stracił piłkę w środku pola atakowany przez zawodników Realu Madryt. Kylian Mbappe ruszył w kierunku bramki Espanyolu i podał do wybiegającego na wolne pole Viniciusa Juniora. „Vini” niczym rasowy snajper wykończył sytuację i umieścił piłkę w siatce.

W 87. minucie Endrick walczył o piłkę w narożniku boiska. Carlos Romero próbował z całych sił zatrzymać Brazylijczyka i robił to tak długo, że faulował go na linii pola karnego. A przynajmniej tak uznał arbiter tego spotkania – według mnie „Królewskim” należał się rzut wolny. Sędzia jednak podyktował rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Kylian Mbappe – 4:1. Pogrom, mimo, że długo się nie zapowiadało.

fot. screen CANAL+Sport