Lech Poznań znów kompromituje się w Pucharze Polski!
To, że Lech Poznań w ostatnim czasie nie lubił się z rozgrywkami Pucharu Polski wiedzą doskonale wszyscy kibice klubów PKO BP Ekstraklasy. Nikt się jednak nie spodziewał, że „Kolejorz” pożegna się z tymi rozgrywkami tak wcześnie. Znakomicie zorganizowana Resovia kończyła w dziewiątkę, ale i tak udało jej się sprawić gigantyczną niespodziankę. Wygrana 1:0 po bramce Maksymiliana Hebela oznacza awans do kolejnej rundy kolejnej ekipy z niższej ligi.
Lech Poznań znów kompromituje się w Pucharze Polski!
W meczowej kadrze nie był obecny Bartosz Salamon, który wraz z Mikaelem Ishakiem w środę wrócił do treningów z pełnym obciążeniem. Na prawej obronie wyszedł Ian Hoffmann, w środku pola Filip Jagiełło i Stjepan Loncar, a w ataku tercet Gholizadeh-Szymczak-Fiabema.
Było to starcie lidera Ekstraklasy z… czwartą drużyną Betlic 2. Ligi. Kluczem do sukcesu okazała się szczelna obrona, a także świetna forma bramkarza Michała Gliwy. Bardzo dobrze przygotowana motorycznie drużyna z Rzeszowa bez problemu wykorzystywała słabą dyspozycję Amerykanina z bocznej strefy boiska grającego w Lechu, on też był winowajcą jedynej bramki w tym spotkaniu.
Bryan Fiabema z kolei bez zmian, nadal nie przekonuje kibiców i raczej trudno będzie ich przekonać w dalszym pobycie w Wielkopolsce – miał on problemy z tym, aby wygrywać pojedynki z piłkarzami Resovii.
🏁 Odpadamy z Pucharu Polski.
__
90'+8 #RESLPO 1:0 pic.twitter.com/SxWCJd8OD6— Lech Poznań (@LechPoznan) September 26, 2024
W 16. minucie Maksymilian Hebel, co tu dużo mówić, nieźle „przyheblował” pod poprzeczkę. Filip Bednarek był bez szans w tej sytuacji, uderzenie było bardzo mocne. To jednak nie tak, że Resovia zrobiłą jedną akcję i zamurowała bramkę. Kilka minut przed golem miała doskonałą okazję – Pavlas zmarnował sam na sam z Bednarkiem, a potem była jeszcze dobitka w słupek. W drugiej połowie z kolei Pavlas huknął w poprzeczkę, więc gospodarze mogli nawet strzelić więcej goli niż jednego.
Generalnie jednak to Lech atakował i dominował, choć oddawał mniej groźne strzały niż te Resovii. Jeśli uderzał, to często z daleka i niecelnie. Męczył się w rozegraniu. Radosław Murawski oraz Joel Pereira pojawili się po przerwie i w jednej z akcji to Portugalczyk uderzył w poprzeczkę, zamykając dośrodkowanie. Jeśli były już strzały celne – jak główka Kozubala – to pewnie bronił Michał Gliwa.
W 81. minucie Radosław Adamski otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę i „Kolejorz” zyskał psychologiczną przewagę, aby atakować gospodarzy. Miał na to dziesięć minut plus czas doliczony. Miał chociażby świetną okazję w 94. minucie Filip Szymczak, ale i jego zatrzymał bramkarz gospodarzy. Nic z tej przewagi jednak nie wyniknęło. Gliwa tego dnia był świetny.
Co tu nie mówić, urwał!#RESLPO pic.twitter.com/vbiivPX25z
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) September 26, 2024
Mecz zakończył się jeszcze czerwoną kartką Daniana Pavlasa w 95. minucie meczu, więc Resovia kończyłą w dziewiątkę. Po końcowym gwizdku mogła poczuć ulgę, bo awansowała do kolejnej rundy. W strzałach dominacja Lecha wyniosła 24:7, a były bramkarz Groclinu Michał Gliwa obronił aż dziewięć prób. Z piłkarzy Lecha z podniesioną głową może schodzić wprowadzony w drugiej części meczu Joel Pereira. Próbował on odwrócić losy meczu i wielokrotnie pomagał kolegom na boisku swoimi podaniami.
24 oraz 25 września z Pucharu Polski odpadły także inne ekstraklasowe drużyny: Cracovia, Górnik Zabrze, Lechia Gdańsk, Stal Mielec oraz niedawny mistrz Polski, Raków Częstochowa. Lech jako jedyny odpadł po 90. minucie, co dopełnia obrazu tej kompromitacji. Oznacza to, że wraz z porażką Lecha, nie ma już w PP ani lidera, ani wicelidera Ekstraklasy. A przecież za nami dopiero pierwsza runda zasadnicza!
Za burtą Pucharu Polski:
Lech Poznań (lider Ekstraklasy),
Cracovia (wicelider Ekstraklasy),
Raków Częstochowa (4. zespół Ekstraklasy).Dalej grają: Miedź z I ligi, Resovia z II ligi, Sandecja z III ligi.
Niesamowite żniwa.
— Jan Mazurek (@jan_mazi) September 26, 2024
Lech Poznań i historia najnowsza w Pucharze Polski
Lech Poznań i Puchar Polski – na tej linii od lat nie ma chemii. Po raz ostatni „Kolejorz” zdobył to trofeum w 2009 roku. W ostatnich 11 edycjach Lech przegrał w finale aż czterokrotnie, z czego w latach 2015-17 trzy razy z rzędu. Aż trzy razy w tych edycjach sen o pucharze kończył Raków Częstochowa, w tym raz Raków z drugiego poziomu.
- 2024/25 – odpadnięcie w 1/32 finału z Resovią (3. poziom), która kończyła mecz w dziewiątkę
- 2023/24 – ćwierćfinał, Pogoń wygrała mecz w Poznaniu w 119. minucie
- 2022/23 – odpadnięcie w pierwszym meczu ze Śląskiem 1:3
- 2021/22 – porażka w finale z Rakowem Częstochowa 1:3 w meczu bez kibiców „Kolejorza”
- 2020/21 – ćwierćfinał, porażka z Rakowem Częstochowa 0:2
- 2019/20 – półfinał, porażka po karnych z Lechią Gdańsk
- 2018/19 – odpadnięcie w 1/16 finału z Rakowem Częstochowa (2. poziom)
- 2017/18 – odpadnięcie w 1/16 finału z Pogonią 0:3
- 2016/17 – porażka w finale z Arką Gdynia 1:2, słynne pudło Radosława Majewskiego na pustą bramkę
- 2015/16 – porażka w finale z Legią Warszawa 0:1
- 2014/15 – porażka w finale z Legią Warszawa 1:2
Niels Frederiksen póki co nie poprawi tej statystyki. Sam w swojej pracy nie miał także szczęścia w krajowym pucharze, odpadając (także) z zespołami z drugiego czy trzeciego poziomu rozgrywek w Danii. To bardzo duża niespodzianka zważywszy na to, że Lech radzi sobie kapitalnie w Ekstraklasie i wszyscy rozpływają się nad grą poznaniaków. A przecież w pierwszym składzie na Resovię wyszli bardzo chwaleni: Alex Douglas, Antoni Kozubal oraz Ali Gholizadeh.
Fot. PressFocus