Werder Brema z niesamowitym come backiem! Od 0:3 do 4:3
Po prostu Bundesliga! Piąta kolejka niemieckiej ekstraklasy z pewnością zostanie na długo zapamiętana przez niemieckich kibiców i to nie za sprawą Bayernu i Bayeru, lecz TSG Hoffenheim. Klub z Sinsheim prowadził w pewnym momencie 3:0, po czym ostatecznie w fatalnym stylu poległ 3:4. Werder Brema popisał się niesamowitym powrotem z piłkarskich zaświatów.
Mecz, który zostanie zapamiętany
To był doskonały wieczór w Sinsheim – przynajmniej dla kibiców Werderu Brema, której drużyna dokonała nieprawdopodobnego wyczynu. Co prawda Hoffenheim prowadziło już w 12. minucie 3:0, ale ostatecznie to bremeńczycy sięgnęli po trzy punkty, odrabiając straty i pokonując swoich przeciwników aż 4:3! Jak można było się spodziewać, całe piłkarskie Niemcy mówią o tym starciu, zaś fani oraz eksperci nie mają wątpliwości – pojedynek ten z pewnością zapisze się na kartach historii niemieckiej piłki, a na pewno przynajmniej tego sezonu.
Jeśli mowa o bramkach w tym meczu, to na listę strzelców wpisali się kolejno: Marius Bulter (dwukrotnie) oraz Adam Hlozek dla TSG, podczas gdy dla bremeńczyków bramki zdobyli: Julian Malatini i Jens Stage, który skompletował hat-tricka i został wybrany przez wiele niemieckich serwisów sportowych Zawodnikiem Kolejki.
Szalone 18 minut
Takich zwrotów akcji nie ogląda się na co dzień – klub z Sinsheim kapitalnie wręcz rozpoczął mecz z bremeńczykami, obejmując prowadzenie już w piątej minucie, kiedy to Marius Bulter wykorzystał podanie Berishy i pewnie pokonał golkipera gości. Hoffenheim nie odpuszczało jednak i nie spoczęło na laurach..
Zaledwie trzy minuty po pierwszym trafieniu Bulter wykorzystał dośrodkowanie z prawego skrzydła, minął Junga i po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Gospodarze nadal nie spuszczali z tonu i w 12 minucie to był już nokaut – 3:0. Do siatki trafił Adam Hlozek. To, co jednak wydarzyło się w dalszej części pierwszej połowy, jest czymś wręcz nieprawdopodobnym!
Wszystko zaczęło się od czerwonej kartki Stanleya Nsokiego z Hoffenheim w 18. minucie. Było to o tyle nierozsądne i głupie, że Felix Agu wygrał pozycję i wychodził już sam na sam z bramkarzem. Nsoki przecież prowadził ze swoim zespołem 3:0 w tym meczu, ale nie odpuścił, tylko go szarpnął i zahaczył, wcinając się niejako w tor jego biegu. Agu trochę od siebie dodał, ale wykorzystał kontakt. To oznaczało wykluczenie rywala.
Hoffenheim's Nsoki is shown a straight red for taking down Agu, who was poised to break through on goal 🟥
18' | #tsgsvw 3-0
— SV Werder Bremen EN (@werderbremen_en) September 29, 2024
Werder choć był już rozbity, postanowił podnieść się z kolan i rozpoczął fenomenalny powrót! W 21. minucie golem na 1:3 odpowiedział Julian Malatini, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym i leżąc na ziemi, zdołał jeszcze skierować futbolówkę do siatki. Fani nie mogli jednak oderwać wzroku ani przez sekundę od tego, co się działo na boisku, albowiem w 26. minucie Werder Brema po kolejnych próbach i nieustannym nacisku, zdołał doprowadzić do stanu 2:3 – Jens Stage nie pomylił się i uderzył z główki po dalszym słupku!
Jeśli ktoś myślał, że emocje w Sinsheim skończą się po drugim trafieniu Werderu, to nie mógł być w większym błędzie – na sześć minut przed gwizdkiem sędziego kończącego pierwszą połowę, dublet skompletował wspomniany już wyżej Jens Stage. Agu dośrodkował z prawej strony, piłka odbiła się od poprzeczki, po czym trafiła do Stage’a, który uderzył z woleja i zapewnił kolegom wyrównanie.
3-2 ⚽
3-3 ⚽
3-4 ⚽Jens Stage, our hat-trick hero 🤩#werder #tsgsvw pic.twitter.com/wM3rJvX5GK
— SV Werder Bremen EN (@werderbremen_en) September 29, 2024
Druga część spotkania zaczęła się równie ekscytująco – raptem cztery minuty po powrocie na boisko Jens Stage przypieczętował hat-tricka. Mieliśmy już 4:3! W dalszej części tego pojedynku goście dominowali i byli bliscy zdobycia kolejnych bramek, ale w końcówce to Hoffenheim rzuciło się w szaleńczym ataku na bramkę Bremy. Defensywa Werderu tym razem już wzorowo wypełniła obowiązki.
Historyczna sprawa
Bój w Sinsheim zakończył się niespodziewanym come backiem od stanu 0:3 na 4:3 na korzyść zespołu prowadzonego przez Ole Wernera. Najsłynniejszym come backiem w Bundeslidze jest ten z Derbów Westfalii, kiedy Borussia Dortmund po 25 minutach deklasowała Schalke 4:0, a skończyło się wynikiem 4:4. Bramkę na wagę punktu zdobył wtedy Naldo.
8' Koln 1-0 Freiburg
16' Koln 2-0 Freiburg
29' Koln 3-0 Freiburg
40' Koln 3-1 Freiburg
65' Koln 3-2 Freiburg
90' Koln 3-3 Freiburg
90' Koln 3-4 Freiburg👀☃️ pic.twitter.com/6CHkKBwWCE
— B/R Football (@brfootball) December 10, 2017
Jeśli chodzi o powroty z 0:3 na 4:3, to ten jest siódmym w historii Bundesligi. Dla Werderu to jednak pierwsza taka sytuacja. Ostatni come back z takiego stanu miał miejsce w sezonie 2017/18. Wtedy popisał się nim Freiburg w starciu z FC Koeln i także był zawodnik, który skompletował wtedy hat-tricka – Nils Petersen. Na ławce Freiburga siedział Rafał Gikiewicz, który był świadkiem tego fantastycznego powrotu z bliska.
Bayern liderem, Hoffenheim w strefie spadkowej
Jeśli mowa o rozstrzygnięciach piątej kolejki Bundesligi, to na pierwszym miejscu w tabeli ligowej znajduje się Bayern, który zremisował z Bayerem Leverkusen i utrzymał się na fotelu lidera i z dorobkiem 13 punktów prowadzi przed Eintrachtem Frankfurt (12) i RB Lipsk (11). Jeśli zaś mowa o strefie spadkowej, to znajdują się tam TSG Hoffenheim (trzy oczka) oraz VfL Bochum i Holstein Kiel (po punkcie).