Postecoglou grzmi: „Najgorszy mecz odkąd tu przybyłem”

07.10.2024

Ange Postecoglou nie ukrywał swojej złości po przegranym spotkaniu z Brighton & Hove Albion. Trener Tottenhamu stwierdził, że to było jego najgorsze spotkanie spośród wszystkich 51, odkąd rozpoczął pracę w tym klubie. Przypomnijmy, że klub z Londynu roztrwonił dwubramkową przewagę i pozwolił, by „Mewy” odwróciły losy tego starcia, wygrywając ostatecznie 3:2. Zrobiły to raptem w 18 minut.

Postecoglou przegrał w szatni?

Wszystko dla zespołu Tottenhamu rozpoczęło się naprawdę bardzo przyzwoicie. Tworzyli sobie kolejne sytuacje, bardzo pewnie poruszając się po murawie Amex Stadium. Nie wzięło się to z niczego, ponieważ podopieczni Ange’a Postecoglu zanotowali pięć zwycięstw z rzędu (licząc wszystkie rozgrywki), a ostatnio w bardzo przekonującym stylu rozprawili się z Manchesterem United.

Widać było plan oraz zaangażowanie. Pierwszy gol został nieuznany przez spalonego, ale już w 23. minucie do bramki trafił Johnson po kapitalnym podaniu Solanke. Zrobił to już w… szóstym meczu z rzędu! Tottenham napędzony ruszył do przodu, by znów trafić do bramki rywali, co udało się kilkanaście minut później. James Madisson znalazł świetną pozycję do strzału tuż za polem karnym i mierzonym uderzeniem pokonał Barta Verbruggena. Wydawało się, że mecz będzie przebiegał w taki właśnie sposób do końca, lecz nic bardziej mylnego.

Forma Brennana Johnsona (fot. Flashscore)

W drugiej połowie gospodarze wyszli niezwykle zmotywowani i głodni odrobienia strat. Szybka bramka Minteha (po podwójnym błędzie defensywy – „obciął” się z piłką Micky van de Ven, a potem Destiny Udogie) dała nową wiarę. Chwilę później było już 2:2. Brighton się rozpędziło, a Tottenham był totalnie pogubiony. Nadeszła 66. minuta, akcja na przebój Georginio Rutter, główka Welbecka i wszyscy kibice wpadli w euforię, ponieważ „Mewy” odrobiły straty, a przede wszystkim wyszły na prowadzenie. To utrzymało się do końca meczu Brighton zgarnęło trzy oczka.

Mocne słowa tuż po spotkaniu

Po tak haniebnej wręcz porażce i utracie dwubramkowego prowadzenia wszyscy w zespole Tottenhamu byli wręcz wściekli. Na konferencji pomeczowej upust swoim emocjom dał trener Ange Postecoglu, który nie gryzł się w język.

Rozczarowanie, frustracja. To najgorsza porażka, odkąd tutaj pracuje. Ta druga połowa była całkowicie nie do przyjęcia. W pewnym momencie tak jakbyśmy zaakceptowali swój los, tego jeszcze nie widziałem, zawsze staraliśmy się walczyć do samego końca. Graliśmy zdecydowanie za miękko, przecież piłka nożna jest jak życie i może cię zaskoczyć, jeśli wybiegasz myślami za daleko w przyszłość. Kiedy nie walczysz do ostatniego gwizdka, to płacisz cenę.

Ze słów szkoleniowca jasno wynika, iż główną przyczyną porażki jego zdaniem było podejście mentalne. Prowadzenie 2:0, zdecydowanie lepsza gra od przeciwnika i.. odpuszczenie. Tuż po przerwie wszystko jakby zostało zresetowane do ustawień fabrycznych. Nie może dziwić wielkie rozczarowanie trenera, lecz on również ma w tym wszystkim swoją odpowiedzialność. Do tej pory Australijczyk prowadził „Koguty” w 51 meczach. Przegrał np. z Newcastle 0:4, a z Fulham 0:3, lecz i tak to właśnie tę utratę prowadzenia z Brighton uznał za najgorszą.

Ewidentnie to Fabian Hurzeler lepiej wykorzystał czas w przerwie, motywując i mobilizując swoich zawodników. Z każdym kolejnym golem widać było, jak Tottenham traci pewność siebie, a po trzeciej bramce kompletnie ducha walki. Brighton wykonało niesamowity come back i dzięki temu wskoczyło na 6. pozycję w tabeli z 12 oczkami na koncie. Tottenham po dwóch ligowych zwycięstwach z rzędu musiał uznać wyższość rywala i w tym momencie znajduje dopiero na 9. miejscu.

Fot. screen/Twitter