Postecoglou grzmi: „Najgorszy mecz odkąd tu przybyłem”
Ange Postecoglou nie ukrywał swojej złości po przegranym spotkaniu z Brighton & Hove Albion. Trener Tottenhamu stwierdził, że to było jego najgorsze spotkanie spośród wszystkich 51, odkąd rozpoczął pracę w tym klubie. Przypomnijmy, że klub z Londynu roztrwonił dwubramkową przewagę i pozwolił, by „Mewy” odwróciły losy tego starcia, wygrywając ostatecznie 3:2. Zrobiły to raptem w 18 minut.
Postecoglou przegrał w szatni?
Wszystko dla zespołu Tottenhamu rozpoczęło się naprawdę bardzo przyzwoicie. Tworzyli sobie kolejne sytuacje, bardzo pewnie poruszając się po murawie Amex Stadium. Nie wzięło się to z niczego, ponieważ podopieczni Ange’a Postecoglu zanotowali pięć zwycięstw z rzędu (licząc wszystkie rozgrywki), a ostatnio w bardzo przekonującym stylu rozprawili się z Manchesterem United.
Widać było plan oraz zaangażowanie. Pierwszy gol został nieuznany przez spalonego, ale już w 23. minucie do bramki trafił Johnson po kapitalnym podaniu Solanke. Zrobił to już w… szóstym meczu z rzędu! Tottenham napędzony ruszył do przodu, by znów trafić do bramki rywali, co udało się kilkanaście minut później. James Madisson znalazł świetną pozycję do strzału tuż za polem karnym i mierzonym uderzeniem pokonał Barta Verbruggena. Wydawało się, że mecz będzie przebiegał w taki właśnie sposób do końca, lecz nic bardziej mylnego.
W drugiej połowie gospodarze wyszli niezwykle zmotywowani i głodni odrobienia strat. Szybka bramka Minteha (po podwójnym błędzie defensywy – „obciął” się z piłką Micky van de Ven, a potem Destiny Udogie) dała nową wiarę. Chwilę później było już 2:2. Brighton się rozpędziło, a Tottenham był totalnie pogubiony. Nadeszła 66. minuta, akcja na przebój Georginio Rutter, główka Welbecka i wszyscy kibice wpadli w euforię, ponieważ „Mewy” odrobiły straty, a przede wszystkim wyszły na prowadzenie. To utrzymało się do końca meczu Brighton zgarnęło trzy oczka.
45' Brighton 0-2 Spurs
66' Brighton 3-2 SpursBrighton have turned it all the way around! 😱 pic.twitter.com/pF5j4SIGbF
— Football on TNT Sports (@footballontnt) October 6, 2024
Mocne słowa tuż po spotkaniu
Po tak haniebnej wręcz porażce i utracie dwubramkowego prowadzenia wszyscy w zespole Tottenhamu byli wręcz wściekli. Na konferencji pomeczowej upust swoim emocjom dał trener Ange Postecoglu, który nie gryzł się w język.
Rozczarowanie, frustracja. To najgorsza porażka, odkąd tutaj pracuje. Ta druga połowa była całkowicie nie do przyjęcia. W pewnym momencie tak jakbyśmy zaakceptowali swój los, tego jeszcze nie widziałem, zawsze staraliśmy się walczyć do samego końca. Graliśmy zdecydowanie za miękko, przecież piłka nożna jest jak życie i może cię zaskoczyć, jeśli wybiegasz myślami za daleko w przyszłość. Kiedy nie walczysz do ostatniego gwizdka, to płacisz cenę.
Ze słów szkoleniowca jasno wynika, iż główną przyczyną porażki jego zdaniem było podejście mentalne. Prowadzenie 2:0, zdecydowanie lepsza gra od przeciwnika i.. odpuszczenie. Tuż po przerwie wszystko jakby zostało zresetowane do ustawień fabrycznych. Nie może dziwić wielkie rozczarowanie trenera, lecz on również ma w tym wszystkim swoją odpowiedzialność. Do tej pory Australijczyk prowadził „Koguty” w 51 meczach. Przegrał np. z Newcastle 0:4, a z Fulham 0:3, lecz i tak to właśnie tę utratę prowadzenia z Brighton uznał za najgorszą.
🚨⚪️ Postecoglou: “This was the worst defeat since I’ve signed for Spurs”.
“I’m frustrated and absolutely gutted with that. The second half was unacceptable”.
“We kind of accepted our fate and it is hard to understand as we've not done that while I've been here”, told Sky. pic.twitter.com/yOT5a3XIm9
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) October 6, 2024
Ewidentnie to Fabian Hurzeler lepiej wykorzystał czas w przerwie, motywując i mobilizując swoich zawodników. Z każdym kolejnym golem widać było, jak Tottenham traci pewność siebie, a po trzeciej bramce kompletnie ducha walki. Brighton wykonało niesamowity come back i dzięki temu wskoczyło na 6. pozycję w tabeli z 12 oczkami na koncie. Tottenham po dwóch ligowych zwycięstwach z rzędu musiał uznać wyższość rywala i w tym momencie znajduje dopiero na 9. miejscu.
Fot. screen/Twitter