Omorodion wyznaje: „W Madrycie przepłakałem wiele nocy”

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 13 października 2024
Omorodion Porto

Samu Omorodion w ubiegłym roku po bezpośrednim meczu trafił do Atletico Madryt. „Los Colchoneros” po powrocie młodego napastnika zdecydowali się sprzedać piłkarza do FC Porto, mimo że walczyła też o niego londyńska Chelsea. Napastnik opowiedział agencji EFE jakie konsekwencje miały dla niego chwile, w których ważyły się losy jego ruchu do „The Blues”. Wspomniał także o swojej drodze, a także kto jest jego idolem.

Omorodion wyznaje: „W Madrycie przepłakałem wiele nocy”

Po zdobyciu olimpijskiego złota w Paryżu z kadrą Hiszpanii, Omorodion trenował osobno w Madrycie, a po upadku ruchu do Chelsea, trafił do Porto. Jego matka, Edith, przybyła z Nigerii do Melilli ciężarna – w walce o lepsze życie. Nie miała ona pieniędzy na treningi dla syna, więc chodził na nie na piechotę – czasem nawet nie mieli pieniędzy na jedzenie. Rok temu sytuacja diametralnie się zmieniła, bo syn odciążył matkę i powiedział jej, że nie musi już dłużej pracować – kupił jej nowe mieszkanie z zarobionych pieniędzy.

Dołączyłem do klubu, który dobrze wpasował się w moją charakterystykę – ofensywna drużyna, która lubi grać w piłkę. Najlepszy klub w Portugalii, gdzie powalczymy o tytuły. Nie wiem dlaczego ludzie mają o tej lidze opinię, jakoby była to jakaś, z całym szacunkiem, trzecia liga hiszpańska. Jest tu wielu piłkarzy bardzo wysokiego poziomu – to niedoceniana liga. Jak doszło do transferu? Prezydent przybył do Madrytu i powiedział mi, że beze mnie nie wraca. Pokazał to, co chce widzieć każdy piłkarz – wiarę w niego. Od początku widziałem jak mocno się mną interesują – wyraził dla „EFE” Omorodion.

Będąc w odosobnieniu w Madrycie nie czułem się jak piłkarz. Dużo przepłakałem po nocach – ja, moja rodzina mieliśmy zły czas. Nikt w klubie ze mną nie rozmawiał, ja z nikim też, a byłem piłkarzem Atletico Madryt i musiałem wypełniać swoje obowiązki, trenować. Na koniec, dzięki Bogu, wszystko ułożyło się i podjąłem najlepszą decyzję. Gdy wszystko jest już w porządku, zapomina się o tym, co się przeszło, nie doceniasz tego, co masz – zawsze trzeba dziękować Bogu i być wdzięcznym, cenić to, że żyjesz swoimi marzeniami. Robię to, o czym marzę od małego. Wszystkie wyrzeczenia opłaciły się – dodaje.

Eto’o idolem

Omorodion wyznał, że jego idol to Samuel Eto’oWidzę w sobie trochę jego odzwierciedlenie. Wierzę, że będę mieć choć w połowie taką karierę jak on. W FC Porto na razie Samu robi furorę. Okazał się świetnym transferem. Trafił siedmiokrotnie w siedmiu meczach (cztery gole w lidze i trzy w Lidze Europy), a jego imię i nazwisko często przewija się w kontekście powołania do kadry seniorów. Zapytano go więc, czy myśli na ten temat.

Czy spoglądam czasem na listę powołanych Luisa de la Fuente? Szczerze mówiąc nie przywiązuje do niej uwagi, moja rodzina i przyjaciele bardziej. Jestem bardzo spokojny – prędzej czy później moja szansa nastąpi. Kadra i poziom jej napastników jest bardzo wysoki, więc jeśli Luis de la Fuente zdecyduje się na mnie to na pewno będzie miał za tym jakiś powód. Dla mnie teraz ważne, aby pracować na kolejne powołania, nieważne do jakiej kadry.

Omorodion przyznał się też, że jest futbolowym maniakiem: – Oglądam sporo piłki, w sumie nic innego nie oglądam (śmiech). Staram się podglądać każdego i co nieco kopiować dla siebie (jeśli chodzi o napastników).

Piłkarze narzekają i… mają rację – kolejne kontuzje u topowych zawodników

Na koniec wypowiedział się on na temat przeładowanego kalendarza piłkarskiego. Chciałby, jak wielu innych zawodników – rozwiązania tego problemu:

Nie jesteśmy robotami. Rok temu grałem tylko ligę i puchar i było w porządku. Teraz mecze są dwa razy w tygodniu, raptem kilka dni odpoczynku – jest dużo meczów. Musimy odpoczywać, a przecież w każdym meczu się od nas wymaga, trzeba dobrze się regenerować. Gramy 60 spotkań w sezonie, to niesamowite. Prawda jest też taka, że jestem nikim, aby cokolwiek mówić, ale jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji nie byłoby złe.

Fot. PressFocus

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. To ten typ człowieka, który w aplikacji z wynikami na żywo ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji. Napędzany benzyną miłośnik ofensywnego futbolu Hansiego Flicka.