Grecja coraz mocniej mówi „jestem”

15.10.2024

Grecja już wiele lat czeka na kolejny występ na imprezie mistrzowskiej. Po słodkich latach z Otto Rehhagelem oraz Fernando Santosem przyszedł czas prometejskiego cierpienia i na ten moment licznik wskazuje już 10 lat. Wiele wskazuje na to, że wkrótce może się to zmienić. Czuwa nad tym serbski mag Ivan Jovanović, który w swojej pracy z grecką kadrą jeszcze nie przegrał. Jego bilans to póki co same wygrane. Rozbudza on apetyty nad Morzem Śródziemnym. 

Grecja coraz mocniej mówi „jestem”

Na początku tego roku, Grecja była o krok od wejścia na EURO 2024, przegrała jednak po karnych z Gruzją, dla której oznaczało to historyczną kwalifikację na turniej mistrzowski. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyli, a doszli w konsekwencji aż do 1/8 finału, gdzie choćby pokonali Portugalię. Na koniec swojego turnieju, przegrali 1:4 z późniejszymi mistrzami kontynentu, Hiszpanią. Były piłkarz Chelsea, Gus Poyet był blisko – wprowadził jednak Greków do Ligi Narodów dywizji B. Dywizję niżej w sześciu meczach dywizji C „Hellada” poniosła jedynie wstydliwą porażkę z Cyprem.

Grecja budzi się do życia i celuje w Olimp jakim jest udział w EURO czy imprezie rangi MŚ. Od sierpnia to marzenie drzemie w Ivanie Jovanoviciu, który w 2012 roku osiągnął z APOEL-em Nikozja ćwierćfinał Ligi Mistrzów (łącznie w tym klubie 300 meczów na koncie w siedem lat).

Serb, który w Grecji spędził sporo czasu także jako piłkarz (10 lat w Iraklisie) w tamtej edycji Champions League w czwartej rundzie eliminacji wyrzucił krakowską Wisłę, której do awansu zabrakło kilku minut. Napisała się dzięki temu inna piękna historia. Sam dwa lata wcześniej (2009) APOEL wprowadził do europejskiej elity jako pierwszy w historii klub z Cypru – wtedy w grupie na Stamford Bridge otwierał wynik meczu… Marcin Żewłakow.

Kadencja Jovanovicia – co na to w Grecji?

Jovanović jest w kadrze od początku sierpnia tego roku. Po czterech spotkaniach ma komplet wygranych i entuzjazm w narodzie nie mija. Parę dni temu bowiem udało się pokonać w końcówce spotkania na Wembley Anglików 2:1 (dublet Vangelisa Pavlidisa z Benfiki).

Wszystko to dobę po tragicznej śmierci reprezentanta kraju i piłkarza Panathinaikosu, George’a Baldocka, który utonął w basenie na terenie wynajmowanej willi. Według mediów, tragedia ta jeszcze bardziej zjednoczyła grupę. Sam Serb okazał się wodą dla greckich ryb, głodnych podróży na wielki turniej. Naród dostrzega: obecna kadra personalnie to najlepsze co mamy od lat.

Dimitris Konstantinidis, doświadczony grecki felietonista, po meczu napisał: Gdy sukces łączy się z pięknym widowiskiem i przezwyciężeniem trudności, wszystko staje się jeszcze bardziej wzruszające i atrakcykne. To właśnie dzieje się z reprezentacją kraju. Tak, nie mamy awansu na duży turniej, tak to tylko cztery mecze, ale mamy oczy i widzimy. Grupę graczy, która wygląda na konkurencyjną względem dobrych drużyn Europy i świata.

Aristidis ‘Ari’ Bouloubassis z podcastu „Thylos 7 International” specjalnie dla „Futbol News”: „Grecy mają teraz pragmatycznego trenera, Ivana Jovanovicia. Wziął kilka nowych twarzy i przywrócił drużynie tożsamość w obronie. Efektywne kontrataki i ciasno ułożona linia obrony to jego sposób. Mecz z Anglią po śmierci Baldocka spowodował, że zespół jeszcze mocniej się zjednoczył i zagrał na zupełnie innym poziomie.”

Vassilis Sambrakos: – Mało kto spodziewał się efektów w grze już po czterech meczach. 

Nikos Athanasiou: – Grecja na Wembley dostała pochwały za jej odwagę, pewność siebie bez względu na ryzyko, grę prosto do przodu z wysokim pressingiem. Przypominało to pierwsze derby Panathinaikosu Jovanovicia z Olympiakosem, gdy mówił „nie będziemy się dla nikogo zmieniać.”

Grecja i turnieje

Grecja i duże imprezy to temat na ciekawą dyskusję. W całej historii piłkarze znad Morza Śródziemnego wystąpili na siedmiu turniejach i poprowadziło ich łącznie zaledwie trzech trenerów. Alketas Panagoulias poprowadził ich na EURO 1980 oraz MŚ 1994 – tam Grecja wywalczyła remis z RFN-em, a także przegrała wszystkie pozostałe pięć spotkań. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że RFN wygrał tytuł mistrzów, a Grecja jedyna nie zeszła pokonana z murawy na włoskim turnieju przez nowych mistrzów.

Eliminacje Panagouliasa do tej imprezy rozpoczęły się od dwóch porażek z łącznym bilansem 0:5. Od tego momentu „Hellada” włączyła piąty bieg, kończąc trzema wygranymi i remisem, tracąc zaledwie dwa gole. Po gospodarzach, Grecja najwcześniej z pozostałej siódemki weszła na turniej – na nim, przez łącznie 167 z 270 minut utrzymywali oni wyniki remisowe.

W Stanach Zjednoczonych z kolei, z kretesem Grecy oberwali łącznie 0:10 i wrócili do domu. Ich pobyt będziemy pamiętać z ostatniego gola Diego Maradony na MŚ, po czym został złapany na niedozwolonej substancji i mogliśmy podziwiać jego piłkarski upadek.

Wszyscy pamiętamy erę Otto Rehhagela – sensacyjne mistrzostwo Europy w 2004 roku a następnie dwa kolejne turnieje EURO zakończone w grupie. Po nim nastąpiła nie mniej udana era Fernando Santosa. Były trener polskiej kadry trenował parę lat wcześniej Panathinaikos, podobnie jak aktualny trener kadry, Ivan Jovanović. Rehhagel był trenerem przez 106 spotkań – dla porównania, wszyscy od Claudio Ranieriego (2014) do ostatniego meczu Jovanovicia to 10 lat i równo 100 spotkań.

Santos przegrał przez cztery lata jedynie sześć z 49 spotkań. Połowę z nich – na turniejach. 2012 to Czechy i Niemcy (1:2 oraz 2:4), a 2014 otwarcie z Kolumbią (0:3). Portugalczyk na MŚ w Brazylii wyszedł nawet z grupy, co nigdy w historii Grekom na tej rangi turnieju się nie udało. Jovanović zaczął równie mocno i greckim kibicom marzy się, aby ta znów budząca radość kadra powtórzyła takie serie jak 2-3 turnieje danej rangi z rzędu (jak 2004-2008-2012 czy 2010-2014).

Fot. PressFocus