Raków wyrwał trzy punkty w ostatniej akcji meczu! Pogoń rozbita w 103. minucie
W hicie 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy Raków Częstochowa podejmował na własnym stadionie Pogoń Szczecin. Zarówno jedna jak i druga drużyna potrzebowała trzech punktów – Raków, by wciąż być w grupie walczącej o tytuł, natomiast Pogoń, by do tej grupy dołączyć.
Imponujący start, usypiająca kontynuacja
Pierwsza poważna sytuacja nadarzyła się w 5. minucie – Milan Rundić zbyt lekko odgrywał piłkę do Kacpra Trelowskiego. Pomiędzy zawodników Rakowa wbiegł Kamil Grosicki i próbował zagrać do lepiej ustawionego kolegi z zespołu, lecz zrobił to nieskutecznie. Piłka turlała się tak powoli w kierunku bramki, że spokojnie wyjaśnił to Zoran Arsenić. Minutę później było zagrożenie pod bramką „Portowców”, które skończyło się tylko rzutem rożnym. Młody Dimitrios Keramitsis grał pierwszy mecz w barwach „Portowców”. To on zablokował uderzenie i niezwykle się ucieszył. To były jego miłe złego początki…
Dimitrios Keramitsis is the latest Greek to sign for a club in the Ekstraklasa! Putting pen to paper on a 3-year contract with Pogoń Szczecin. ✍️🇵🇱#Keramitsis #PogońSzczecin pic.twitter.com/HtXYEtS0oC
— Hellas Football (@HellasFooty) September 6, 2024
W 10. minucie kapitalnym podaniem do Koulouriosa popisał się Joao Gamboa. Grecki napastnik w sytuacji sam na sam skiksował. Po interwencji Kacpra Trelowskiego piłka odbiła się od słupka i opuściła plac gry. To była wyśmienita sytuacja dla gości. Od początku spotkania piłka wędrowała raz w jedną, raz w drugą stronę. Oba zespoły wyszły na ten mecz nastawione bardzo ofensywnie, w związku z czym kontry z jednej, czy drugiej strony potencjalnie były silną bronią – niestety, niewiele z tego wykorzystywania przestrzeni wynikało.
Pierwsze minuty rozbudziły nadzieje kibiców na stadionie oraz przed telewizorami. Im bardziej w las, tym jednak mniej się działo. Dopiero w 41. minucie błąd w wyprowadzaniu piłki Valentina Cojocaru próbował wykorzystać Raków Częstochowa. Rumun zatrzymał strzał Michaela Ameyawa, rehabilitując się za niecelne podanie.
Raków próbuje, ale nie może
Po przerwie gospodarze wyglądali na bardziej zdeterminowanych. Podopieczni Marka Papszuna częściej utrzymywali się przy piłce i znajdowali się pod bramką rywala. Szerokie ustawienie środkowych obrońców drużyny Rakowa prowokowało rywali do regularnego wbiegania pomiędzy nich. W 57. minucie zrobiło się gorąco po zbyt lekkim zagraniu Stratosa Svarnasa, lecz Kacper Trelowski naprawił błąd kolegi.
Pierwsza dobra sytuacja w drugiej połowie wydarzyła się dopiero w 64. minucie. Fran Tudor otrzymał świetne podanie od Gustava Berggrena i zagrał w pole karne, gdzie jednak szybszy był obrońca Pogoni Szczecin. Kilkadziesiąt sekund później Szwed podał prostopadle tym razem do Adriano Amorima. Brazylijczyk wybiegał sam na sam i został sfaulowany przez wracającego obrońcę Dimitriosa Keramitsisa. Czerwona kartka i prawie pół godziny gry w osłabieniu dla drużyny ze Szczecina. Trener Robert Kolendowicz był wyraźnie niezadowolony.
Ostatnia ławka w szkole: pic.twitter.com/5cjfZ2wtKs
— Paweł Ożóg (@Pawel_Ozog) October 20, 2024
Pomimo gry w przewadze Raków Częstochowa miał trudność z wykreowaniem dogodnej sytuacji. W 84. minucie mecz został przerwany z powodu widoczności po tym jak sympatycy gospodarzy odpalili race. Po około pięciu minutach zawodnicy wrócili do gry. Tuż po wznowieniu wprowadzony chwilę wcześniej Patryk Paryzek doznał dziwacznego urazu – zawodnik źle stanął i został zniesiony na noszach. Pogoń Szczecin wykorzystała już wszystkie zmiany, wobec czego ostatnie kilka minut meczu szczecinianie grali w dziewiątkę.
No i jeszcze #Paryzek na noszach zniesiony czyli zdaje się coś poważnego. Gramy w dziewiątkę. Co jeszcze? #RCZPOG #Pogoń pic.twitter.com/BWGLti6Z2s
— Jan Ekwiński (@ekwinski_jan) October 20, 2024
Podopieczni Marka Papszuna długo marnowali wielką okazję na zbliżenie się do liderującego Lecha Poznań. Ponad 30 minut gry w przewadze jednego zawodnika, niemal 10 minut w przewadze dwóch zawodników i ani jednej okazji, którą nazwalibyśmy stuprocentową. Chaotyczne dośrodkowania w pole karne, z których niewiele wynikało. Aż do 100. minuty. Po dośrodkowaniu Ericka Otieno bramkę strzelił Matej Rodin. Ale… był na spalonym! Żółtka kartka za zdjęcie koszulki.
Kamień z serca dla „Portowców” nie był na długo! Kilkadziesiąt sekund i kopia akcji. Znów dośrodkowuje Otieno i znów Matej Rodin pakuje piłkę do siatki! Ponownie zdjął koszulkę i otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Raków uciekł spod topora, wygrywając 1:0 i to aż w 103. minucie. Szkoda gości – zasłużyli na chociaż punkt, jednak nikt ich za wrażenia artystyczne i ambitną grę w podwójnym osłabieniu nie daje.
Kategoria: wszystko.
Matej Rodin: na siebie. pic.twitter.com/mHzfGnjF3v— Damian Smyk (@D_Smyk) October 20, 2024
fot. screen Canal + Sport