Stuttgart zrobił niespodziankę i ograł Juventus w Turynie

22.10.2024

Liga Mistrzów wróciła! Tym razem w akcji mogliśmy oglądać wicemistrzów Niemiec, czyli VfB Stuttgart oraz trzeci zespół minionego sezonu włoskiej Serie A, a mianowicie Juventus. Koniec końców wicemistrzowie Niemiec godnie zaprezentowali Bundesligę w Champions League i odnieśli skromne, lecz zasłużone zwycięstwo. Można je śmiało uznać za niespodziankę, wszak Juventus jest w wybitnej formie w Serie A. 

Po nieco dłuższej przerwie powróciły najbardziej elitarne rozgrywki klubowe na całym piłkarskim globie, czyli Liga Mistrzów. W pojedynku trzeciej kolejki fazy ligowej Champions League zmierzyły się Juventus oraz VfB Stuttgart, który dopiero co został rozbity w Bundeslidze przez Bayern Monachium. Spotkanie na wypełnionym po brzegi Allianz Stadium zakończyło się rezultatem 1:0 na korzyść wicemistrzów Niemiec, którzy patrząc na całokształt starcia w Turynie, zasłużyli jak mało kto na trzy punkty.

Gol smakował doskonale, bo został strzelony w doliczonym czasie. Na wagę zwycięstwa i jakże cennych trzech punktów trafił El Bilal Toure, który pojawił się na murawie dopiero w drugiej części meczu. Jeśli mowa o wyjściowych jedenastkach obu zespołów, to trenerzy zdecydowali się na pewne roszady – niemniej jednak w akcji mogliśmy oglądać najsilniejsze obecnie zestawienia Włochów i Niemców.

Juventus:

Perin – Savona (55’ Cambiaso) , Kalulu, Danilo, Cabal – McKennie (55′ Locatelli), Fagioli, Thuram (90’ Rouhi) – Conceicao (55′ Weah), Vlahovic (68′ Adzic), Yildiz.

VfB Stuttgart:

Nuebel – Vagnoman, Roualt, Chabot, Mittelstaedt (90’ Chase) – Karazor, Stiller – Millot, Undav (74’ Rieder), Leweling – Demirovic (62’ Toure).

Wynik spotkania w Turynie oznacza, że podopieczni Thiago Motty po pierwszych trzech kolejkach fazy ligowej Ligi Mistrzów zajmują obecnie 11. miejsce w tabeli z dorobkiem sześciu punktów (dwie wygrane i jedna klęska). Jeśli zaś mowa o drużynie prowadzonej przez Sebastian Hoenessa, to znajduje się na ten moment na 16. lokacie z wynikiem czterech punktów, na co przełożyły się zwycięstwo, remis oraz porażka.

Stuttgart dominuje „Starą Damę”

Pojedynek Ligi Mistrzów w Turynie mógł zacząć się znakomicie dla gości – w trzeciej minucie przed dobrą okazją znalazł się Mittelstaedt, ale jego uderzenie nie okazało się dużym problemem dla golkipera „Starej Damy”. Przez kilka kolejnych minut Stuttgart radził sobie stosunkowo dobrze i naciskał na rywala, ale po blisko 11 minutach, gospodarze w końcu zaczęli się odnajdywać w grze i powoli odzyskiwali kontrolę nad meczem, choć zespół z Niemiec nie poddawał się i prezentował bardzo odważny futbol na terenie rywala.

Wystarczy tylko spojrzeć na powyższe statystyki pierwszej połowy, które są wręcz szokujące. Goście z Niemiec podeszli całkowicie bez respektu, bardzo odważnie i z wielką chęcią na sprawienie niespodzianki. W 12. minucie powinno być 1:0 dla VfB, jednakże świetną sytuację zmarnował Deniz Undav, który posłał piłkę nad poprzeczką. W 29. minucie świetnym podaniem przez Enzo Millota został obsłużony Demirovic – napastnik „Szwabów” postanowił bez chwili namysłu uderzyć na bramkę Juve, lecz na nieszczęście niemieckiego klubu, piłka po interwencji Perina trafiła „tylko” w słupek.

Kiedy wydawało się, że Włosi w końcu przejmą inicjatywę i przejdą do ofensywy, wicemistrzowie Niemiec nie spuszczali z tonu i raz za razem nacierali – bliscy szczęścia byli przede wszystkim Vagnoman oraz wspomniany wyżej Undav, który dwukrotnie mógł wpisać się na listę strzelców, jednak bramkarz Juventusu szczelnie bronił dostępu do swojej bramki i ratował kolegów. Ostatecznie pierwsze 45 minut zakończyło się bezbramkowym remisem, lecz z dużym wskazaniem na Stuttgart, który zdominował turyńczyków na ich własnym podwórku w Lidze Mistrzów.

Wielka końcówka, wielki Stuttgart

Krótko po wznowieniu gry cierpliwość i starania gości zostały nagrodzone – piłka po główce Undava w końcu wpadła do bramki, lecz radość VfB nie trwała za długo… Po interwencji VAR trafienie nie zostało uznane, albowiem Niemiec pomagał sobie ręką. Mimo wszystko, podopieczni Sebastiana Hoenessa nie zamierzali się cofać nawet na krok, dążąc do zdobycia gola, na którego tak zasługiwali od początku spotkania na Allianz Stadium.

Mattia Perin bez wątpienia miał sporo pracy, gdyż w kolejnych minutach jego refleks sprawdzali przede wszystkim Demirovic oraz Millot. Po blisko 70 minutach dominacji gości, Juventus w końcu przeszedł do prawdziwego ataku – bliski zdobycia bramki był Thuram, ale jego groźne uderzenie zostało w porę zablokowane przez czujną obronę VfB.

Z kolei na dziesięć minut przed końcem Stuttgart mógł stracić gola, ale  świetna interwencja prawego defensora Joshy Vagnomana uratowała Niemców w kluczowym momencie. Jeśli ktoś myślał, że bój zakończy się bezbramkowym remisem po „juventusowemu” i bez jakichkolwiek emocji, to nie mógł być w większym błędzie. W 84. minucie z boiska za drugą żółtą kartkę wyrzucony został Danilo, zaś sędzia wskazał na jedenasty metr po jego faulu. Do jedenastki podszedł Enzo Millot, ale świetny w tym meczu Mattia Perin, obronił strzał gwiazdy VfB Stuttgart. Czy to był koniec emocji? Jasne, że nie!

W 91. minucie dominacja niemieckiego klubu została nagrodzona! Millot zagrał do Toure na skraju pola karnego. Ten przedarł się przez defensywę i mocno huknął z bliska, strzelając swojego pierwszego gola w historii Ligi Mistrzów! Radość była przeogromna. Juventus próbował jeszcze odpowiedzieć golem wyrównującym, ale ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i zasłużenie trzy punkty powędrowały do Stuttgartu! Z jednej strony powiemy, że to niespodzianka, ale już patrząc na sam przebieg meczu – wicemistrz Niemiec nie miał fuksa, lecz zaprezentował się bardzo, bardzo dobrze.

Fot. PressFocus