Liverpool wywiózł trzy punkty z Lipska

Napisane przez Rafał Dubiel, 23 października 2024
Liverpool SCREEN tvp

Liverpool zagrał bez Alissona, Diogo Joty czy Federico Chiesy. RB Lipsk z kolei bez Lukasa Klostermanna, Davida Rauma oraz Nicolasa Seiwalda. Zapowiadał się jeden z najciekawszych meczów trzeciej kolejki Ligi Mistrzów – a jak to było z tą rywalizacją w rzeczywistości?

Liverpool potrzebował czasu

Gospodarze na początku spotkania zaskoczyli Liverpool swoim wysokim pressingiem. „The Reds” w pierwszych minutach wydawali się być zdezorientowani takim obrotem spraw. Zwłaszcza Trent Alexander-Arnold miał z tym problem – dwukrotnie stracił piłkę w newralgicznym miejscu na boisku. Pierwszą dobrą sytuację w 13. minucie wypracował sobie RB Lipsk. Amadou Haidara uderzał sprzed pola karnego – Caoimhin Kelleher interweniował bez zarzutu. Był to jednak czytelny sygnał dla wysoko ustawionej defensywy Liverpoolu – „róbcie tak dalej, to pożałujecie”.

Kilka minut później Irlandczyk popełnił błąd, wybiegając poza pole karne do piłki. Kelleher próbował główkować, lecz zrobił to na tyle źle, że Benjamin Sesko zatrzymał piłkę przy linii bocznej. Słoweniec próbował strzału z dystansu, lecz piłka o centymetry minęła słupek bramki gości.

W 26. minucie Lois Openda przyjął piłkę na skraju pola karnego i trafił do siatki, ale był na spalonym. Sekundy później Kostas Tsimikas podłączył się do akcji ofensywnej i dośrodkowywał do Mohameda Salaha. Egipcjanin zgrał piłkę do wbiegającego Darwina Nunez, a ten z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki, wyprowadzając „The Reds” na prowadzenie.

Kilka minut później Darwin Nunez ponownie stanął przed szansą do zdobycia bramki. Cody Gakpo centrował w pole karne, gdzie najwyżej wyskoczył właśnie Urugwajczyk, ale tym razem na posterunku był Peter Gulacsi. Dośrodkowania były mocną stroną Liverpoolu w tym spotkaniu. W 36. minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Tsimikas – najwyżej wyskoczył Virgil Van Dijk, lecz węgierski bramkarz ponownie zachował się jak należy.

Po dobrych pierwszych minutach RB Lipsk wyraźnie osłabł. Podopieczni Marco Rose do końca pierwszej połowy zaliczyli jeszcze jeden zryw, ale zakończony on został słabym strzałem Amadou Haidary.

Druga połowa

Zawodnicy RB Lipsk drugą część spotkania rozpoczęli od… karygodnego błędu. Defensorzy niemieckiego zespołu nie trafili w piłkę, która wylądowała pod nogami zawodnika Liverpoolu. Cody Gakpo spanikował i uderzył w nogę interweniującego bramkarza gospodarzy – a mogło być 2:0…

Po przerwie oba zespoły miały problem z wykreowaniem sobie dogodnej sytuacji. Wiele było niedokładnych zagrań, a także strat w środkowej strefie boiska. W miarę upływu czasu Lipsk grał coraz odważniej – to pozwoliło marzyć o sytuacjach pod bramką Kellehera, mecz się generalnie otworzył. W 70. minucie Alexis Mac Allister kapitalnie zagrał na jeden kontakt z Dominikiem Szoboszlaiem. Argentyńczyk miał dużo miejsca przed polem karnym i zdecydował się na strzał – niestety dla kibiców Liverpoolu trafił tylko w słupek.

Kilkadziesiąt sekund później mieliśmy akcję pod drugą bramką – Xavi Simons zagrał do Benjamina Sesko w pole karne, lecz ten uderzył w bramkarza. Minutę później Holender uderzał ze skraju pola karnego, tutaj fenomenalnym refleksem popisał się bramkarz „The Reds”, który przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Swoich okazji szukał również Liverpool. W 88. minucie Cody Gakpo zszedł do środka i uderzył mocno w kierunku bramki. Piłka leciała pod poprzeczkę, ale niemal w środek bramki w związku z czym Peter Gulacsi zatrzymał strzał Holendra. I to była ostatnia sytuacja w tym spotkaniu – Liverpool wywozi z Lipska zasłużone trzy punkty. Gdyby nie węgierski bramkarz, to drużyna należąca do koncernu RedBulla mogłaby przegrać o wiele wyżej.

fot. screen TVP Sport

Naczelny redakcyjny krytyk. Merytorykę łączy z humorem. Pisze o wszystkim tym, o czym nikt inny nie chce pisać. Prywatnie kibic Realu Madryt i Asseco Resovii Rzeszów, więc można również powiedzieć, że lubi sukces... okraszony szczyptą masochizmu.