Jagiellonia – Śląsk 2:2 – będzie ”efekt nowej miotły” we Wrocławiu?

Napisane przez Maciej Bartkowiak, 22 listopada 2024

W 16. kolejce PKO BP Ekstraklasy doszło do starcia mistrza z wicemistrzem Polski – Jagiellonii Białystok i Śląska Wrocław. W debiucie nowego sztabu szkoleniowego piłkarze WKS-u zaprezentowali się naprawdę przyzwoicie i ze stolicy Podlasia wywieźli zasłużony punkt. Obu autorów bramek dla Śląska zanotowało debiutanckie trafienie dla tego klubu.

Zwycięstwo na wagę mistrzostwa

Poprzedni sezon Jagiellonia zakończyła z takim samym dorobkiem punktowym, co Śląsk. Oba zespoły zgromadziły po 63 punkty. O losach mistrzostwa Polski zadecydował więc bilans meczów bezpośrednich. We wrześniu 2023 roku ”Jaga” przegrała we Wrocławiu 1:2, ale w marcu 2024 roku wygrała przed własną publicznością 3:1. Dzięki zwycięstwu 4:3 w dwumeczu to Białystok po raz pierwszy w historii mógł świętować mistrzostwo kraju.

Dziś Jagiellonia i Śląsk znajdują się po przeciwnych stronach barykady. Mistrzowie Polski zajmują drugie miejsce w ligowej tabeli, a w dodatku w tabeli Ligi Konferencji sensacyjnie zajmuje trzecie miejsce z kompletem punktów. Wicemistrzowie kraju zaś zajmują ostatnie, 18. miejsce w tabeli Ekstraklasy i po 14 rozegranych meczach nie mieli na koncie nawet dwucyfrowego dorobku punktowego.

Nowe rozdanie widoczne gołym okiem

Śląsk pod wodzą duetu Michał Hetel – Marcin Dymkowski odważnie wyszedł na będącego w znacznie lepszej formie rywala, bowiem w pierwszej minucie kotłowało się w polu karnym ”Jagi”, jednak pierwsze zagrożenie stworzył zastępujący kontuzjowanego Pululu Lamine Diaby-Fadiga, który w drugiej minucie oddał mocny strzał na bramkę Rafała Leszczyńskiego.

Jeszcze lepszą interwencją kilka minut później popisał się jego vis a vis – Sławomir Abramowicz. ”Oko w oko” stanął z nim Mateusz Żukowski, ale bramkarz Jagiellonii odbił jego strzał nogami. Jednak nawet gdyby w tej sytuacji padł gol, to nie zostałby uznany z powodu pozycji spalonej, na której Żukowski znajdował się w momencie prostopadłego podania na wolne pole od Piotra Samca-Talara.

Chorągiewka sędziego liniowego powędrowała także w górę, gdy piłkę po strzale Żukowskiego do bramki dobił Petr Schwarz. Wyrysowana przez sędziów VAR linia spalonego wykazała, że była to bardzo stykowa sytuacja. Nie dość, że Śląsk w trzech poprzednich ligowych meczach nie strzelił ani jednego gola, w to dodatku oddał w nich łącznie tylko jeden celny strzał. Tymczasem po niecałych pół godziny wyjazdowej rywalizacji z ”Jagą” wrocławianie mieli już na koncie trzy uderzenia w światło bramki. Był wyraźny postęp.

Kolejną groźną sytuację w 30. minucie stworzył sobie rezerwowy napastnik białostoczan Diaby-Fadiga. Z lewego sektora na pole karne dośrodkował Jarosław Kubicki, a piłka po strzale głową Francuza minimalnie przeleciała obok bramki. Gol i tak nie zostałby jednak uznany, bowiem Francuz w momencie wyskoku staranował Alexa Petkova i Aleksandra Paluszka, a sędzia Karol Arys od razu odgwizdał faul.

Trzy minuty później futbolówka wreszcie wylądowała w siatce. Piotr Samiec-Talar dograł do niepilnowanego z lewej strony pola karnego Arnau Ortiza, a ten technicznym strzałem z pierwszej piłki ”zdjął pajęczynę” z bramki Abramowicza. Był to pierwszy gol Hiszpana od… maja 2023 roku. Wcześniej w barwach Śląska zanotował jedną asystę, ale tylko w trzecioligowych rezerwach.

Śląsk długo prowadzeniem się nie nacieszył, bo już po pięciu minutach do wyrównania doprowadził Diaby-Fadiga. Świetnie prostopadłe podanie posłał Dieguez, Moutinho ze skraju pola karnego delikatnie wycofał do Francuza, a ten strzałem po ziemi z pierwszej piłki pokonał Leszczyńskiego. To jego trzeci gol w barwach ”Jagi”, ale pierwszy od trzech miesięcy. Wszystkie strzelił na obiekcie w Białymstoku.

Zasłużony punkt dla Śląska

Z powodu kontuzji Adrian Siemieniec nie mógł skorzystać z dwójki podstawowych piłkarzy – Tarasa Romanczuka i Afimico Pululu. Tuż po przerwie szkoleniowiec ”Jagi” stracił innego zawodnika pierwszego składu – Joao Moutinho. Zmienił go reprezentant Polski U21 Cezary Polak, który zaliczył piąty występ w barwach ”Dumy Podlasia”, do której to przeniósł się pod koniec letniego okienka z Kotwicy Kołobrzeg.

Tuż przed upływem godziny gry piłka po raz trzeci wylądowała w bramce gospodarzy, ale po raz drugi trafienie nie zostało uznane. Pojedynek ze Sławomirem Abramowiczem tym razem wygrał Piotr Samiec-Talar, lecz chorągiewka sędziego liniowego momentalnie powędrowała w górę. Powtórki telewizyjne wykazały, że w momencie prostopadłego podania od Żukowskiego Samiec-Talar był minimalnie wychylony.

Kilka minut później strzałem ze skraju pola karnego odpowiedział Darko Churlinov, a rykoszet po drodze nie ułatwił interwencji Leszczyńskiemu. Co więcej, bramkarz Śląska miał ograniczoną widoczność z powodu zadymienia. Ultrasi ”Jagi” znajdujący się za jego bramką odpalili race i zaprezentowali oprawę dziękującą Wojciechowi Pertkiewiczowi, który wraz z końcem tego roku przestanie pełnić funkcję prezesa klubu. Podziękowano mu już teraz, bowiem ”Jaga” w tym roku zagra u siebie jeszcze tylko raz i to dopiero za cztery tygodnie.

Choć goście pod wodzą nowego sztabu szkoleniowego prezentowali się naprawdę dobrze, to gospodarze mogli cieszyć się z gola po raz drugi. W szóstym ligowym meczu z rzędu na listę strzelców wpisał się Jesus Imaz. Był to jego 90. gol w polskiej Ekstraklasie i już dziewiąty w tym sezonie. Do wyrównania swojego najlepszego wyniku w Ekstraklasie z sezonu 22/23 brakuje mu już tylko pięciu trafień.

Asystę przy bramce Imaza zaliczył Darko Churlinov, a kilka minut później po krótkim rozegraniu rzutu rożnego sam mógł wpisać się na listę strzelców. Jednak piłka po jego strzale trafiła jedynie w boczną siatkę. Po chwili na placu gry pojawił się wychowanek Śląska Jakub Jezierski i już pięć minut później mógł doprowadzić do wyrównania. Abramowicz odbił jednak piłkę po mocnym strzale z okolicy punktu karnego.

Ale co się odwlecze to nie uciecze, bo po kolejnych pięciu minutach Jezierskiemu udało się już wpakować piłkę do siatki. Najpierw futbolówkę po strzale Sylvestra Jaspera z lewej strony pola karnego ”wypluł” Abramowicz, a 20-latek z bliskiej odległości dobił piłkę głową do bramki. Podobnie, jak Ortiz, Jezierski zanotował swoje premierowe trafienie w pierwszym zespole Śląska.

Był to drugi z rzędu domowy mecz Jagiellonii i drugi zakończony remisem 2:2. Punkt Śląska sprawia zaś, że nie ma już w Ekstraklasie drużyn bez dwucyfrowego dorobku punktowego. Do bezpiecznej strefy wrocławianie tracić będą min. pięć punktów, ale mają jeden mecz rozegrany mniej. ”Jagę” zaś w najbliższym czasie aż pięć z rzędu wyjazdowych meczów – po dwa w Ekstraklasie i Lidze Konferencji oraz jeden w PP.

fot. screen Canal+Sport