Botafogo z Copa Libertadores. Dramatyczny przebieg finału

Napisane przez Kacper Śliz, 30 listopada 2024

Wiele emocji przyniosło spotkanie finałowe Copa Libertadores. Brazylijskie Botafogo pomimo otrzymania w drugiej minucie meczu czerwonej kartki pokonało 3:1 w spotkaniu o trofeum Pucharu Wyzwolicieli inny zespół z Kraju Kawy – Atlético Mineiro. 

Djoković na meczu i sytuacja przed finałem

Na El Monumental, stadionie River Plate w argentyńskim Buenos Aires, o Puchar Wyzwolicieli Ameryki grały dwie brazylijskie drużyny. Nie powinno to dziwić. Po raz czwarty w pięciu ostatnich sezonach finał Copa Libertadores był wewnątrz brazylijską rywalizacją. W 2018 roku po raz ostatni w meczu o CL nie grała ani jedna ekipa z Kraju Kawy. Dość ciekawie było przed samym meczem. Pamiątkową monetę, którą sędzia losował strony, przyniósł słynny serbski tenisista Novak Djoković.

Botafogo FR był awizowany jako faworyt starcia. Ekipa z Rio de Janeiro jest o krok od wygrania brazylijskiej Série A. Na dwie kolejki przed końcem sezonu mają trzy punkty przewagi nad wiceliderem. Kibice Botafogo liczą na pierwszy dublet w historii. Ostatni ich triumf w lidze brazylijskiej miał miejsce w 1995 roku. Kibice z Europy mogą kojarzyć większościowego właściciela klubu. Jest nim John Textor, zarządca Olympique Lyon.

Atlético Mineiro kojarzy się w Polsce głównie z postacią Ronaldinho. W 2013 roku słynny drybler pomógł tej ekipie w zdobyciu jedynego Copa Libertadores w historii. Obecnie klub prowadzi kompan Brazylijczyka z FC Barcelony, były obrońca Gabriel Milito. Atlético chciało przełamać fatalną serię dziesięciu spotkań z rzędu bez wygranej. Tylko zwycięstwo w finale Pucharu Wyzwolicieli dawało im szanse na grę w następnej edycji Copa Libertadores.

Krewkość i dwa gole w wykonaniu Botafogo

Już na początku było gorąco. W pierwszej minucie Gregore z Botafogo nie trafił w piłkę i zaatakował korkami w twarz Fausto Verę. Argentyński sędzia Facundo Tello nie wahał się po tym, jak zobaczył u leżącego gracza krew i pokazał faulującemu czerwoną kartkę.

Za pierwszy poważny piłkarski akcent można uznać strzał z ósmej minuty. Wtedy kapitan Atlético Mineiro Hulk w swoim stylu strzelił mocno z dystansu. Jeden z najlepszych piłkarzy, który nie zagrał w pięciu czołowych ligach świata nie zdobył bramki, gdyż John Victor obronił jego uderzenie. Botafogo długo nie tworzyło żadnej akcji bramkowej. W 36. minucie to się zmieniło. Dobitka po strzale Marlona Freitasa i lekkim zamieszaniu w polu karnym trafiła do Luiza Henrique. Brazylijczyk dostał piłkę i z łatwością umieścił ją w siatce.

W 42. minucie arbiter Tello po interwencji VAR oznajmił widzom, że dyktuje rzut karny dla Botafogo. Henrique wykorzystał nieporozumienie Guilherme Arany i bramkarza Eversona. Piłkarz Botafogo został sfaulowany przez golkipera. Do jedenastki podszedł Alex Telles. Były piłkarz FC Porto pewnym strzałem w dolny róg bramki strzelił na 2:0 dla drużyny prowadzonej przez Artura Jorge.

Drużyna Atlético dominowała do 35. minuty meczu. To oni tworzyli groźne sytuacje. Choć nie mieli większego pomysłu na dostarczenie futbolówki do pola karnego rywala. Ich bronią były strzały zza dystansu kapitana. 78-procentowe posiadanie piłki nic im nie dało.

Trofeum dla Botafogo

Potrójna zmiana przed rozpoczęciem drugiej połowy zadziałała otrzeźwiająco dla przegrywających. Zaledwie 84 sekundy po wejściu na boisko Chilijczyk Eduardo Vargas zdobył bramkę dla piłkarzy z Belo Horizonte. Z rzutu rożnego dośrodkowywał inny doświadczony gracz Hulk.

Kilka minut później ten duet znów był bliski powtórzenia sytuacji bramkowej. Tym razem legenda chilijskiej reprezentacji nie pokonała bramkarza rywali. W 64. minucie Hulk huknął z daleka, lecz John Victor z trudnością wybił piłkę po jego strzale na rzut rożny. Potem zawodnicy Atlético tworzyli groźne okazje. Widać było zmianę nastawienia i chęć strzelenia na remis.

Zdobywca bramki dla ekipy Belo Horizonte powinien zapisać w swoim dorobku kolejne trafienie w spotkaniu. W 86. minucie Atlético mogło wyrównać. Vargas dostał w pole karne znakomite prostopadłe podanie od Mariano. Jednak Chilijczyk chybił w tej okazji. Natomiast w 88. minucie był w sytuacji sam na sam. Jego lob poleciał mocno w górę.

Stare piłkarskie porzekadło mówiące o tym, że niewykorzystane okazje się mszczą, nie jest pustym frazesem. W ostatniej akcji meczu Júnior Santos strzelił swojego dziesiątego gola w tej edycji Copa Libertadores. Ofensywny gracz Botafogo popisał się znakomitym dryblingiem, a następnie świetnym dopadnięciem do piłki. Na końcu strzelił do pustej bramki drużyny z Belo Horizonte.

Jubileuszowa, 65. edycja Copa Libertadores padła łupem piłkarzy Botafogo. Tym samym zdobyli po raz pierwszy to najcenniejsze klubowe trofeum w Ameryce Południowej. Dublet jest niemal na wyciągnięcie ręki. Botafogo pokazało, że posiadanie piłki na poziomie 80% jest przereklamowane.

fot. screen Twitter