Bez stadionu, bez sprawiedliwości i bez(chwilowo) trenera

19.09.2019
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 13:55

Jeśli myślicie, że niesamowite historie to domena wielkiego świata piłki, gdzie toczy się walka o miliony euro, to jesteście w błędzie. Poniższa historia dotycząca III-ligowego obecnie Podlasia Biała Podlaska to już chyba gotowy scenariusz na film. Jaki? Momentami dokumentalny, momentami dramatyczny, ale i komediowy, choć bardziej pasowałaby czarna komedia. Tak czy siak przez ostatnie 12 miesięcy w Białej Podlaskiej wydarzyło się tyle, że można byłoby obdzielić tym całą ligę.

Zacznijmy jednak po kolei. Wszystko rozpoczęło się od… zmiany trenera w Sole Oświęcim. Zwolniony został Wojciech Skrzypek, a jego miejsce zajął Łukasz Surma, który był wtedy w trakcie robienia odpowiednich uprawnień, co jest w tej historii najważniejsze. Zgodnie z regulaminem rozgrywek – ustalanym przez prowadzący rozgrywki III ligi wojewódzki związek, w tym przypadku Małopolski Związek Piłki Nożnej – za pierwsze dwa mecze prowadzone przez trenera, który nie posiada odpowiednich uprawnień klub dostaje kary finansowe, a za trzeci i każdy kolejny powinien zostać ukarany walkowerem. Debiut Surmy przypada na 14 października i mecz 12. kolejki z Wisłą w Sandomierzu. Porażka 0:3, tydzień później zwycięstwo ze Spartakusem Daleszyce u siebie, a trzecim meczem w tej układance, jak nietrudno się domyślić, jest starcie z Podlasiem Biała Podlaska. Soła wygrywa 27 października na wyjeździe 3:2, ale skoro w protokole znalazł się Łukasz Surma, to związek powinien wszystko zweryfikować jako walkower i 3 punkty powinna zgarnąć drużyna z województwa lubelskiego. I tutaj zaczyna się szereg kombinacji rodem ze stoków alpejskich. Soła zaczyna się tłumaczyć, MZPN wydaje pierwsze decyzje, na dalszym etapie do gry wkracza PZPN wraz ze swoją NKO(Najwyższą Komisją Odwoławczą), a cały czas po drugiej stronie jest Podlasie. Całą sprawę dokładnie opisała Anna Sobka z portalu Lubsport.pl, wraz z załączonymi dokumentami, z których jasno wynika, że Podlasie nie miało prawa nie wygrać tej sprawy… A jednak!

Pismo przesłane przez PZPN do Podlasia Biała Podlaska (źródło: lubsport.pl)

W czasie trwania sporu wynik zostaje utrzymany, rozgrywki trwają, ale pech chciał, że akurat rezultat tego spotkania miał gigantyczny wpływ na tabelę, bo na koniec sezonu Soła po kapitalnej rundzie wiosennej utrzymuje się sportowo w lidze, zaś Podlasiu zabrakło właśnie tych punktów, żeby w niej pozostać, mimo że również wiosną prezentowali się dużo lepiej niż jesienią. A zatem po tych wydarzeniach Soła pozostaje III-ligowcem, a Podlasie IV-ligowcem, co oznacza jednoczesny spadek zespołu Huczwa Tyszowce z IV ligi lubelskiej do klasy okręgowej. Wszystko jasne? Jak dotąd tak, ale teraz zaczyna się najlepsze. Od listopada kilka organów piłkarskich władz, czy małopolskich, czy ogólnopolskich nie potrafiło do końca sezonu stwierdzić i wydać ostatecznej decyzji dotyczącej feralnego meczu Soła-Podlasie, więc pora na okres przygotowawczy, który latem jak wiadomo jest bardzo krótki. I teraz do gry wchodzi NKO, która wydaje ostateczną decyzje 23 lipca. W skrócie, utrzymuje wynik z boiska, więc nic się nie zmienia. Niby wszystko w porządku, ale patrząc na terminy, można powiedzieć, że nie do końca, skoro do startu ligi pozostało niecałe trzy tygodnie.

W międzyczasie Soła Oświęcim zmaga się z potężnymi kłopotami finansowymi. Z klubu odchodzi Łukasz Surma, który dostał ofertę pracy w II-ligowej Garbarni Kraków, wielu zawodników, a klub, mimo że utrzymał się na boisku, to zajął pechowe piąte miejsce w Pro Junior System, co oznaczało, że do klubowej kasy nie wpłynęła z tego tytułu nawet złotówka, mimo że po jesieni Soła prowadziła w tej klasyfikacji. Wiosną musiała jednak ściągnąć kilku bardziej doświadczonych zawodników, a spokojne ligowego bytu Orlęta Radzyń, Hutnik mogły na całego „ogrywać” młodzież i kasować po kilkaset, a czasami nawet ponad tysiąc punktów za kolejne mecze. Efekt taki, że między innymi tych pieniędzy zabrakło Sole do wystartowania w lidze, bo do klubu nie chciało dołożyć się miasto Oświęcim, a końcowym efektem było wycofanie się Soły na 100-lecie klubu(!) na tydzień przed ligą. W międzyczasie związek, który prowadzi ligę w obecnym sezonie – Lubelski ZPN – proponuje powrót Podlasiu, które przystaje na propozycje, mimo że całe lato trener Przemysław Sałański przygotowywał drużynę do rozgrywek o jeden szczebel niżej. Kolejnym następstwem tego było przywrócenie wspomnianej Huczwy Tyszowce do grona IV-ligowców itd.

PZPN nas skrzywdził i nie boje się tych słów. Mając taką drużynę, która miałem po okresie przygotowawczym, mieliśmy swoją drużynę, swój styl, zrobiliśmy dużo punktów, a mimo tego spadliśmy. Przy czym, my jako klub nie mówiliśmy o te punkty tuż przed końcem ligi, gdy grunt się palił nogami, tylko od listopada, gdy dowiedzieliśmy się o tym fakcie, który zaistniał – tłumaczy były już trener Przemysław Sałański. Były szkoleniowiec także ma żal o następstwa tej decyzji i późne działanie związku. – Mieliśmy wyrównaną kadrę, z którą dało się fajnie pracować, a później musiało odejść od nas dziesięciu zawodników i łataliśmy zawodnikami na czwartą ligę. Przygotowaliśmy się właśnie na tą klasę rozgrywkową i już nasza kadra była dużo bardziej zróżnicowana. Poza Marcinem Kruczykiem i Mateuszem Łakomym większość mogła pozostać w klubie i tego choćby szkoda – wyjaśniał skutki Sałański i zakończył dość ciekawymi słowami o wyjaśnieniach ze strony związku dla klubu. – Usłyszeliśmy, że mieliśmy racje, ale klub Soła działał w zgodzie z zaleceniami MZPN-u i dlatego nie zostanie ukarany – zakończył.

Bezdomni

Jakby sprawy z walkowerem i późniejszym zamieszaniem z ligami było mało, Podlasie obecnie posiada status „bezdomny”. Stadion przy ulicy Piłsudskiego, na którym swoje mecze rozgrywali Akademicy jest w trakcie „przebudowy” i tutaj cudzysłów nie jest użyty przypadkowo, bo pracę na obiekcie w Białej ruszyły tak naprawdę dopiero dwa tygodnie temu, mimo że pierwotnie pierwsza trybuna – z 3000 miejsc siedzących – miała być gotowa w ostatnim kwartale 2019 roku! To jednak mrzonka, gdyż firma S-Sport nie wywiązała się z terminów umowy już w ubiegłym roku, gdyż dokonała czynu „godnego podziwu”, bo miała ponad cztery miesiące opóźnienia na budowie, która miała trwać poniżej półtora roku… Dlatego tuż przed świętami Bożego Narodzenia prezydent Michał Litwiniuk zdecydował się na zerwanie umowy z firmą z Katowic, która wcześniej sama wycofała się z budowy stadionu w Bytomiu. Teraz jednak doszło do zmiany koncepcji i nadal pierwszeństwo będzie miała budowa parkingu przy nowym obiekcie, tyle że zamiast docelowych 8 tysięcy miejsc po zakończeniu budowy, mowa już – według portalu Stadiony.net – o pojemności w przedziale 1200-1500 miejsc, które miałyby być gotowe na koniec maja przyszłego roku, co oznacza, że szansa na grę Podlasia  w tych rozgrywkach na domowym obiekcie są bliskie zeru, a to oznaczałoby łącznie dwuletnią przerwę od gry u siebie! Najpierw Podlasie grało we wsi Piszczac, na stadionie miejscowej Lutni, a obecne rozpoczęła na zaadoptowanym – do potrzeb III ligi – boisku Państwowej Szkoły Wyższej(PSW), ale i tutaj sprawa się mocno skomplikowała, bo uczelnia wypowiedziała umowę klubowi po tym jak na meczu ze Stalą Kraśnik jeden z lokalnych kandydatów w wyborach do parlamentu, a konkretniej Riad Haidar, prowadził agitacje polityczną. Warto w tej sytuacji przytoczyć cytat z artykułu Eweliny Burdy z Dziennika Wschodniego, który ukazał się w ubiegłym tygodniu:

Karol Filipek od niedawna prezes piłkarskiego klubu wyjaśnia, że drużyna musi jakoś zarabiać. – Jeżeli wynajmujemy lub użyczamy obiekt, to bierzemy na siebie całość organizacji i odpowiadamy za to. A jeżeli mamy możliwości marketingowe czy promocyjne dla klubu, to dlaczego z tego nie skorzystać – dziwi się prezes. – Zgłosił się do nas kandydat na posła Riad Haidar z propozycją, że chciałby m.in. rozdawać najmłodszym cukierki podczas meczu. Podchodząc do tego biznesowo, odpowiedzieliśmy, że to kosztuje 2,5 tys. zł. Stawka jest dla wszystkich taka sama. Klub potrzebuje pieniędzy – podkreśla Filipek i dodaje, że każdy kandydat startujący w wyborach mógłby się w ten sposób promować. – Skoro politycy mają budżety na kampanie, to dlaczego jako Podlasie nie moglibyśmy z tego skorzystać.

Efekt był taki, że Podlasie musiało przełożyć oraz zmienić gospodarza spotkań z Motorem Lublin i Orlętami Radzyń, gdyż nie miało gdzie grać.

Trener ma dosyć

Jakby tego było mało, na początku września z klubu odszedł trener Przemysław Sałański, który nie zgadzał się z decyzjami organizacyjnymi nowych władz klubowych. Zapytaliśmy się o powody i oto, co usłyszeliśmy: – Generalnie nie zgadzałem się z tym, co zarząd proponował zawodnikom i sztabowi – poziom organizacyjny był nie do przyjęcia. Trzecia liga to jest poziom półzawodowy, amatorsko-zawodowy, ale zawodnicy mocno liczą na to, że poziom trzeciej ligi jest odskocznią czy trampoliną, żeby coś w piłce zrobić. Mieliśmy dużo studentów, uczących się zawodników, którzy marzą grać gdzieś wyżej. Musiałem podchodzić z dozą profesjonalizmu. Realia są różne, pieniądze też, ale nie możemy działać jako amatorski klub, nie możemy na to pozwolić – mówił były szkoleniowiec. Po chwili również dodał, że nowy trener, którym został Władimir Gieworkian już wyegzekwował postulowane zmiany. – Jest nowy trener od półtora tygodnia i zaszły zmiany, o które prosiłem. Między innymi chodzi o odżywianie, odnowę biologiczną. Trening to nie tylko boisko, ale całość – suplementacja, spokój psychiczny, aspekty moralne czy regeneracja. Dużo rzeczy się na to składa, ale widocznie miałem mały posłuch. Był wcześniej chaos organizacyjny pod kątem ligi i wielu spraw, i powiem nieskromnie, że moja osoba w jakiś sposób trzymała to wszystko w ryzach. Uważam, że powinien otrzymać więcej szacunku i większy kredyt zaufania – podsumował temat odejścia Sałański. – Nie mogłem postąpić inaczej, bo trzeba mieć szacunek do siebie. Chociaż przyznam się, że długo o tym myślałem, bo zżyłem się z tą drużyną i poza tym jestem młodym trenerem, który się rozwija, a dodatkowo miejsce, gdzie pracuje to nie jest Górny Śląsk, na którym, co kilka kilometrów jest klub na takim poziomie, ale tak jak powiedziałem trzeba mieć przede wszystkim szacunek do siebie i swojej pracy – zakończył były opiekun Akademików i jednocześnie dodał, że nadal będzie kibicował Podlasiu w walce o utrzymanie i wcale nie zamierza być obrażonym na klub oraz władze, dlatego nie wykluczył, że w przyszłości wróci do pracy w tym miejscu.

Trzymanie kciuków przez trenera, ale i wszystkich kibiców będzie niezbędne, bo Podlasie obecnie zamyka ligową tabelę z trzema punktami po sensacyjnej wygranej nad KSZO Ostrowiec, czym niemalże zakończyło pracę Marcina Kaczmarka w Ostrowcu, ot paradoks. Łatwo w Białej nadal nie będzie, bo klub czeka na domowy obiekt, musi walczyć ze składem na czwartą ligę w rozgrywkach o klasę wyżej i stracił trenera, który znał bardzo dobrze klub i piłkarzy, bo jako pierwszy trener Sałański pracował przez rok, ale wcześniej był asystentem czy Tomasza Złomańczuka, czy Miłosza Storty.