Piłkarze z pola, którzy zagrali na bramce (cz. III)
Piłkarze grający na co dzień jako obrońca, pomocnik oraz napastnik mają zupełnie inne zadania niż bramkarz. Czasem jak w amerykańskiej komedii z lat 80. XX wieku następuje nieoczekiwana zamiana miejsc. Czas na trzecią i ostatnią część publikacji na temat słynnych zawodników z pola, którzy stali na bramce.
Marek Jóźwiak, 1991, Sampdoria Genua — Legia Warszawa
Znany obrońca, a obecnie ekspert telewizyjny jako piłkarz przeżył wiele. Nawet… stanie na bramce! I to wcale nie w byle jakim ligowym spotkaniu. W pierwszym meczu 1/4 finału Pucharu Zdobywców Pucharów pomiędzy Legią Warszawa a Sampdoria Genuą lepsza była ekipa Władysława Stachurskiego. To starcie przeszło do historii, ale więcej emocji było w drugim starciu.
W końcówce rewanżu był wynik 2:2. Rezultat premiował gości z Warszawy, ale Roberto Mancini, Gianluca Vialli i spółka nie składali broni. Maciej Szczęsny otrzymał czerwoną kartkę. Limit zmian się wyczerpał. Stachurski zdecydował, że na bramkę przesunie popularnego „Bereta”. W jednym z wywiadów Jóźwiak przyznał, że kiedyś grał na bramce i był to naturalny wybór, że to on zastąpił Szczęsnego. Obrońca pokazał, że ma umiejętności jak golkiper, gdyż skutecznie piąstkował i interweniował. Genueńska ekipa odpadła i duża w tym zasługa bramkarza Jóźwiaka.
John Terry, 2006, Reading — Chelsea F.C.
Popularne powiedzenie mówi, że „człowiek uczy się przez całe życie”. Nawet Johna Terry’ego nie ominęła gra na bramce. Było to w spotkaniu, które na całe życie zmieniło oblicze piłki nożnej w XXI wieku. W piątej minucie spotkania Reading z Chelsea F.C. Piłkarz gospodarzy Stephen Hunt uderzył kolanem Petra Čecha w głowę. To był ostatni mecz, w którym Czech zagrał bez charakterystycznego kasku. Właśnie faul Hunta sprawił, że Czech musiał nosić specjalny strój na głowie. Potem robił to także profilaktycznie.
Kontuzja jednego bramkarza? Zdarza się. Ale dwóch golkiperów tracących przytomność ze strasznymi urazami?! Jeden z wgnieceniem części czaszki mdlał w szatni, drugi jeszcze na murawie. Carlo Cudicini padł jak rażony piorunem po zderzeniu z rywalem. Włocha zastąpił kapitan „The Blues”, czyli John Terry. Występ Anglika na nowatorskiej, jak na niego pozycji należy uznać za udany, bo nie przepuścił żadnej bramki, a jego ekipa wygrała 1:0.
Vinnie Jones, 1995, Newcastle United — Wimbledon F.C.
Przez lata „szalony gang” Wimbledonu straszył piłkarzy First Division, a następnie Premier League. Potrafili prowokować, kopać i być upierdliwymi dla innych. W 1995 roku doszło do świetnego ligowego starcia w wykonaniu Newcastle United. „Sroki” pokonały aż 6:1 Wimbledon F.C. Pomogła w tym czerwona kartka dla golkipera gości Paula Healda. Między słupkami zastąpił go bezkompromisowy Vinnie Jones.
Przez około 30 minut słynny obrońca grał jako bramkarz. Już przed upływem 60 minut Joe Kinnear wykorzystał wszystkie zmian. Nic dziwnego, skoro jego podopieczni do przerwy przegrywali aż 0:3. Jones spisał się nieźle, chociaż stracił trzy gole. Anglik potrafił powstrzymać uderzenia Lesa Ferdinanda i Davida Ginoli. Nie zmieniło to blamażu ekipy z Londynu, która wyjechała z delegacji z wysoką porażką (1:6).
Harry Kane, 2014, Tottenham Hotspur — Asteras Tripolis
W 2014 roku Harry Kane nie był wymieniany jako legenda londyńskiego Tottenhamu. „Koguty” w sezonie 2014/2015 występowały w Lidze Europy. Na White Hart Lane zawitali m.in. greccy piłkarze Asterasa Tripolis. Nikt się potem nie spodziewał, że tamto wygrane starcie 5:1 przez Anglików będzie tak wspominane po latach, a z wybitnego snajpera będzie się potem żartować.
W 87. minucie Francuz Hugo Lloris popełnił duży błąd. Sfaulował ostatniego zawodnika drużyny rywala. Konsekwencją tego było otrzymanie czerwonej kartki od słowackiego sędziego głównego Ivana Kružliaka. Mauricio Pochettino musiał „szyć”, gdyż wykorzystał wszystkie zmiany. Swoistą „nagroda” za hat-tricka dla Kane’a było… założenie rękawic. Hat-trick był jego pierwszym międzynarodowym strzeleniem trzech goli w seniorskiej drużynie. Kane zanotował jednak kompromitującą interwencję po rzucie wolnym, gdy nie złapał prostego strzału.
Gerd Müller, 1965, HSV Hamburg — Bayern Monachium
Największą legendą Bundesligi jest Gerd Müller. Niemiec został zapamiętany jako „Bomber der Nation”. W 1965 roku w trakcie wyjazdowego starcia z HSV Hamburg pokazał nieznane oblicze piłkarskie. Słynny napastnik zagrał wówczas jako bramkarz. Jeszcze był młodziutki, bez swoich charakterystycznych, długich włosów. Bronił do tego… bez rękawic!
20.10.1965 w trakcie meczu HSV z Bayernem przy stanie 0-2 kontuzji kolana doznał Sepp Maier. Zmian jeszcze wtedy nie było więc podczas gdy był opatrywany między słupkami stanął… Gerd Müller. Przez 10 minut bronił bez rękawic, aż wrócił Maier. "Bomber" zachował czyste konto 🙂 pic.twitter.com/um6Jak70ls
— Maciej Iwanow (@Maciej_Iwanow) May 6, 2020
Przygoda legendy futbolu jako golkiper trwała niezbyt długo, bo dziesięć minut. Müller zastąpił Seppa Maiera. Podstawowy bramkarz „Bawarczyków” był opatrywany. Kontuzja kolana nie okazała się na tyle poważana, aby Maier nie mógł wrócić do gry. Wówczas zmiany były niedozwolone, dlatego to gracz z pola musiał zastąpić golkipera. Mimo średniego wzrostu na piłkarza (176 cm), to on przeistoczył się w golkipera. Ekipa Bayernu wygrała to starcie wysoko, bo 4:0, więc „Bomber” nie popsuł wyniku, gdy poszedł na bramkę.
Rio Ferdinand, 2008, Manchester United — Portsmouth F.C.
Puchar Anglii znany jest z niemałej liczby ciekawych historii. Jedna z nich to Rio Ferdinand na bramce. Na Old Trafford Manchester United w ćwierćfinale Pucharu Anglii przegrał 0:1 z Portsmouth F.C. Gdyby „Czerwone Diabły” miały w tym pojedynku szczęście do „1”, to mecz mógł zakończyć się korzystnym dla nich wynikiem.
Mecz na bramce rozpoczął Edwin van der Sar. Holender doznał w meczu kontuzji i między połowami zastąpił Tomasz Kuszczak. Polski piłkarz nie wykorzystał okazji, aby pokazać się Alexowi Fergusonowi. Polak otrzymał w 76. minucie czerwony kartonik za faul we własnym polu karnym na Milanie Barošu. Zmiany nie można było przeprowadzić.
Dlatego szkocki trener wysłał do boju Rio Ferdinanda. Sulley Muntari stanął oko w oko z Anglikiem. Piłkarz gości wykorzystał „jedenastkę”, choć Ferdinand wyczuł jego zamiary. Dzięki pomocnikowi z Afryki Portsmouth F.C. wygrało starcie. Awans do półfinału Pucharu Anglii, a następnie wygrana to niebagatelny sukces dla tej drużyny. Gdyby nie pech Manchesteru United, historia byłaby inna.