Newcastle o krok od finału pucharu! Isak nie przestaje zachwycać
To był wielki mecz w wykonaniu Newcastle United na Emirates Stadium i siódma wygrana z rzędu tego klubu. Po bramkach Alexandra Isaka oraz Anthony’ego Gordona ma wypracowaną dwubramkową przewagę przed rewanżem u siebie. To sytuacja doskonała. Newcastle przybliżyło się w znacznym stopniu do finału Pucharu Ligi. Jeszcze nigdy w historii tego trofeum nie wygrało.
Półfinał to już gra na poważnie
Carabao Cup (Puchar Ligi) to takie trofeum, o które wszyscy walczą już na poważnie właśnie od półfinałów, kiedy mamy do czynienia z dwumeczami. Wcześniej gra się po 90 minut i to nawet bez dogrywek. W przypadku remisu o awansie od razu rozstrzygają rzuty karne. Najlepsze zespoły, które do tego grają w Champions League, wcale nie rozpaczają, gdy odpadną szybciej. Pokażmy to na przykładzie Liverpoolu i Arsenalu, którzy w ćwierćfinale wyszli takimi oto składami:
Ciśnienie na Carabao Cup mają takie zespoły jak Tottenham czy Newcastle, dla których byłby to ważny punkt w najnowszej historii. „Koguty” czekają na krajowe trofeum od 2008 roku, a „Sroki” od… 1955. Puchar Ligi byłby więc dla tych klubów czymś bardzo istotnym. Żeby dojść do tego etapu, „Sroki” potrzebowały rzutów karnych z Nottingham, męczyły się z czwartoligowym Wimbledonem (1:0), lecz potem pewnie pokonały Chelsea i Brentford.
Inaczej w przypadku zmierzającego po mistrzostwo Liverpoolu czy też Arsenalu, który mierzy się w Lidze Mistrzów, a w lidze ma ambicję, by gonić lidera. Tam Carabao Cup byłoby przyjemnym dodatkiem, bo oba kluby grają o dużo poważniejsze rzeczy. W jednym dwumeczu Arsenal mierzy się z Newcastle, a w drugim Tottenham z Liverpoolem. To ten etap, gdzie zespoły wystawiają już najlepszych. Mikel Arteta posłał w bój: Salibę, Gabriela, Odegaarda, Martinelliego, Havertza, Rice’a czy Parteya. To podstawowi piłkarze. Newcastle? Też walka na całego.
HOWAY THE LADS! ✊ pic.twitter.com/RYeRuXfJ6S
— Newcastle United (@NUFC) January 7, 2025
Isak się nie zatrzymuje
W 4. minucie ładnie pokazał się Isak na wolnym polu, wycofał piłkę do Joelintona, ale ten uderzył Panu Bogu w okno. W 10. minucie Dan Burn uratował zespół, blokując strzał Williama Saliby. Zakotłowało się trochę pod bramką Martina Dubravki, ale zdołał się pozbierać i złapać piłkę. W 13. minucie Jurrien Timber uderzył z główki z… dwóch metrów, ale źle nakrył piłkę głową bądź za wcześnie wyskoczył i nie potrafił z takiego bliska wcelować w bramkę. Arsenal po raz kolejny pokazał, że zagrożenie po rzutach rożnych to dla niego chleb powszedni.
Alexander Isak był odpowiedzią „Srok”. Znajduje się w życiowej formie i pokazywał to na Emirates wygranymi pojedynkami, pewnością w swoich ruchach. W 15. minucie zakręcił rywalem na skrzydle i mocno dograł piłkę po ziemi. Od początku był to szybki, żwawy, dynamiczny mecz. Obie ekipy miały sporo miejsca do gry i szły na wymianę ciosów.
W 29. minucie Gabriel Martinelli wkleił się w środkową linię i otrzymał podanie prostopadłe od Trossarda. Popędził sam na sam z Dubravką, ale – jak to on – miał w takiej sytuacji problem ze skutecznością i uderzył w słupek. Chwilę potem kopnął na bramkę niecelnie Martin Odegaard. Później z kolei Sven Botman rzucił się pod nogi Havertza w dużym zamieszaniu i zablokował strzał. Zagrożenie? Oczywiście z rzutu rożnego. Arsenal poczuł krew.
📸 – MARTINELLI HITS THE POST! pic.twitter.com/LJVXJVsRFs
— TheEuropeanLad (@TheEuropeanLad) January 7, 2025
W pierwszej części gry oddał aż 15 strzałów, za to Newcastle „tylko” pięć. To goście jednak popisali się tym jedynym skutecznym. Zrobił to… a jakżeby inaczej – Alexander Isak. To oznaczało dla niego dziesiątą bramkę w dziewięciu ostatnich meczach. Tylko w jednym z nich nie trafił do siatki – ćwierćfinale Pucharu Ligi z Brentford. Wystarczył daleki wykop Martina Dubravki, wygrana główka, zgarnięta druga piłka, trochę szczęścia i piłka wylądowała pod nogami Szweda, a on takich okazji ostatnio nie marnuje, choć wcześniej… sprytnie odepchnął Odegaarda. Bramka została jednak uznana.
Easily bitchable player pic.twitter.com/AN7ZaeXAPg
— ☔️🫧☔️ (@Sp1thfc) January 7, 2025
Newcastle dobija Arsenal
Minęło raptem pięć minut drugiej połowy, a „Sroki” podwyższyły prowadzenie. Jacob Murphy znalazł Isaka w polu karnym, a ten znalazł miejsce między trzema rywalami na sprytny strzał. Raya odbił piłkę do boku – prosto pod nogi Anthony’ego Gordona, czyli innego z zawodników „Srok” znajdujących się w doskonałej formie. „Kanonierów” w 50 minut załatwił ten sam duet, który zrobił to w meczu ligowym – wówczas asystował Gordon, a trafił Isak.
ANTHONY GORDON TO DOUBLE NEWCASTLE'S LEAD VS. ARSENAL 😮 pic.twitter.com/7Ml421xFnk
— ESPN FC (@ESPNFC) January 7, 2025
Arsenal nie miał nic do stracenia i zaczął coraz bardziej napierać. W 58. minucie Leandro Trossard dośrodkował w pole karne, piłka jeszcze odbiła się od jednego z obrońców i trafiła prosto do Havertza, który był totalnie sam na piątym metrze i mógł zapytać bramkarza, w który róg strzelić. Tylko, że… nie trafił w piłkę głową, a barkiem i w fatalny sposób zmarnował okazję na pewnego gola. Chyba nie było kibica na trybunach, który nie złapałby się za głowę.
Minutę później znów trochę zakotłowało się pod bramką Martina Dubravki. Słowak chciał wykopać piłkę i zrobił to tak, że prawie sobie strzelił gola Declanem Rice’em. W tej sytuacji był jednak spalony. „Kanonierzy” zaczęli konkretnie cisnąć, ale obrońcy Newcastle wręcz rzucali się na piłkę. Na 19 strzałów, które mieliśmy do 70. minuty w wykonaniu gospodarzy aż dziewięć z nich zostało zablokowanych. Rzucali się na piłkę tak, jak właśnie Sven Botman. Nie było miejsca na celny strzał.
🖤🤍What a block by Botman!
🎧Listen here: https://t.co/GVJls3HgGM#NUFC | #ARSNEW | #EFLCup
— BBC Sport Tyne & Wear (@bbcnewcastle) January 7, 2025
Arsenal próbował przedzierać się niemal non stop prawą stroną, ale głównie bił głową w mur. Z tych prób niewiele wynikało, o czym świadczy ich zero celnych strzałów w 45 minut. Wszystko wyjaśniali obrońcy, którzy nabijali tylko statystyki kolejnych wybić – dało to w sumie 10 zablokowanych strzałów i aż 44 wybicia. Dzięki temu Newcastle kontynuuje rewelacyjną formę, wygrało właśnie siódmy mecz z rzędu i finał Pucharu Ligi ma na wyciągnięcie ręki. Wystarczy obronić wynik w rewanżu.
Fot. screen viaplay