Lewandowski i Szczęsny znowu zagrali razem. FC Barcelona już w finale

Napisane przez Mateusz Dukat, 08 stycznia 2025
Barcelona

Tegoroczne rozgrywki Superpucharu Hiszpanii tradycyjnie rozgrywanego w Arabii Saudyjskiej rozpoczęły się od katalońsko-baskijskiego starcia, w którym zmierzyły się z sobą zespoły Athletic Club i FC Barcelony. Ostatecznie w finale rozgrywek (który odbędzie się w niedzielę) zameldowała się „Blaugrana”, która pokonała rywali 2:0. Niespodziewanie w bramce zagrał Szczęsny i zaliczył kolejne już czyste konto. 

Szczęsny od pierwszej minuty

Jeszcze kilka dni temu polski bramkarz miał okrągłe zero występów w barach FC Barcelony. Zadebiutował jednak w Pucharze Króla przeciwko Barbastro i wielu kibiców spodziewało się, że licznik jego występów najbliższych tygodniach zatrzyma się właśnie na meczu z czwartoligowcem.

Eksperci byli niemal pewni, że przeciwko Athletic Club w bramce „Dumy Katalonii” stanie Inaki Pena, jednak na grafice pierwszego składu podanej przez klub w mediach społecznościowych dość niespodziewanie widniało nazwisko Szczęsnego. Plotki rozwiała z reguły  dobrze poinformowana dziennikarka „COPEHelena Condis, która stwierdziła, że Polak znalazł się w podstawowym składzie przez… spóźnienie hiszpańskiego golkipera na odprawę.

Gavi z przełamaniem

Do pierwszych minut meczu jak ulał pasuje biblijne: „Na początku był chaos”. Oba zespoły nie radziły sobie bowiem dobrze na wątpliwej jakości murawie stadionu w Dżeddzie, a niektóre akcje – niczego nie umniejszając – bardziej przypominały te znane z polskiej PKO BP Ekstraklasy. Z czasem „Duma Katalonii” zaczęła składnie konstruować ataki, w czym duży udział miał Robert Lewandowski, który świetnie odnajdywał się w szybkiej grze kombinacyjnej.

Przy golu na 1:0 napastnik reprezentacji Polski grał jednak drugoplanową rolę, gdyż właściwie całe show skradli Alejandro Balde i Gavi. W 18. minucie lewy obrońca „Blaugrany” najpierw zagrał „na klepkę” z pomocnikiem, po czym jeszcze raz podał do Gaviego. 20-letni piłkarz FC Barcelony oddał celny strzał na bramkę i pokonał golkipera Athletic – Unaia Simona.

Dla charyzmatycznego zawodnika FC Barcelony był to pierwszy gol od września 2023 roku (mecz z Royalem Antwerpia). Następnie przez kilka miesięcy Gavi leczył zerwane więzadła krzyżowe w kolanie.

Po objęciu prowadzenia przez podopiecznych Hansiego Flicka spotkanie znów zrobiło się dość wyrównane, a momentami stroną dominującą była nawet ekipa baskijska. Najbardziej aktywnym zawodnikiem „Los Leones” zdecydowanie był Inaki Williams. Ghańczyk często uwalniał się od obrońców „Blaugrany”, natomiast kilkukrotnie dobrze interweniował Wojciech Szczęsny.

Do groźnej sytuacji Baskowie doprowadzili między innymi w 45. minucie. Wówczas lewy obrońca Yuri Berchiche podał piłkę do wspomnianego Williamsa, a ten stanął przed – wydawałoby się – znakomitą szansą na wyrównanie. Napastnikowi Athletiku przeszkodził jednak obrońca FC Barcelony Inigo Martinez (nomen omen Bask) oraz Wojciech Szczęsny, który po sytuacyjnym strzale Ghańczyka zdołał odbić piłkę.

Feniks z popiołów

Lamine Yamal zdecydowanie nie mógł zaliczyć pierwszej połowy meczu do udanych. Młody skrzydłowy „Dumy Katalonii” nie mógł znaleźć swojego miejsca na boisku, często przegrywał także pojedynki „jeden na jeden”. W wielu głowach kibiców FC Barcelony z pewnością pojawiły się myśli o ewentualnej zmianie Yamala, tym bardziej zważając na fakt, iż dopiero co wyleczył uraz kostki.

Tymczasem Hiszpan zaliczył atomowy start w drugiej połowie, który 52. minucie zakończył się zdobyciem bramki na 2:0. Skrzydłowy znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Unaiem Simonem. Młokos pewnie pokonał kolegę z reprezentacji i mógł cieszyć się z podwyższenia rezultatu. Yamalowi asystował strzelec pierwszego gola dla FC Barcelony – Gavi.

Szkoleniowiec Athletiku Ernesto Valverde miał świadomość, że wizja awansu do finału rozgrywek nieuchronnie się oddala. Trener zespołu z Kraju Basków w 63. minucie spotkania zdecydował się wprowadzić trzech nowych graczy – Mikela Vesgę, Oscara de Marcosa i Nico Williamsa. Wejście napastnika zdecydowanie zaabsorbowało najwięcej uwagi kibiców, gdyż w ostatnich dniach pojawiało się sporo informacji, jakoby miał on pauzować ze względu na kontuzję. Jak się jednak okazało, Williams był w stanie „zacisnąć zęby” i walczyć z defensorami „Blaugrany”.

Zmiany zarządzone przez Valverde dały nadzieję fanom Athletiku, gdyż już kilka minut po roszadach groźny strzał z dystansu oddał Vesga. Zimną krew zachował jednak Wojciech Szczęsny, który po raz kolejny popisał się pewną interwencją.

W 72. minucie na poważne zmiany zdecydował się także Hansi Flick, który zmienił między innymi Roberta Lewandowskiego. Oprócz Polaka murawę King Abdullah Sports City opuścił także Gavi. Napastnika i pomocnika zastąpili kolejno: Ferran Torres i Frenkie de Jong. Kilkanaście minut wcześniej (w zasadzie od razu po golu Yamala) „Lewy” zmarnował dogodną sytuację na podwyższenie wyniku.

Po serii przetasowań w obu drużynach na boisku nastąpił etap stagnacji, który na szczęście nie potrwał długo. W 82. minucie spotkania piłkę do bramki FC Barcelony wpakował Oscar de Marcos. Sędzia liniowy od razu podniósł jednak chorągiewkę i przerwał nieśmiałe fetowanie Basków. Po krótkiej chwili ofsajd potwierdziła także powtórka.

Do… dwóch razy sztuka

Co się odwlecze, to nie uciecze? Nie tym razem. W 85. minucie Williams strzelił co prawda gola, natomiast po niemałych kontrowersjach i dość długiej analizie systemu VAR arbitrzy dopatrzyli się pozycji spalonej Ghańczyka. Sytuacja jest dość niejednoznaczna, ponieważ – co także pokazały powtórki – napastnik Athletiku przejął piłkę po niecelnym podaniu Frenkiego de Jonga. Na szczegółowej analizie widać było jednak, że „po drodze” futbolówka trafiła jeszcze w czubek buta Alvaro Djalo, co najpewniej zaważyło o ostatecznej decyzji zespołu sędziowskiego.

Mimo aż siedmiu doliczonych minut meczu zawodnicy Athletiku nie byli już w stanie zagrozić bramce Wojciecha Szczęsnego. Mecz zakończył się więc wynikiem 2:0 dla „Blaugrany”, która w najbliższą niedzielę (12 stycznia) zmierzy się ze zwycięzcą starcia RCD Mallorca – Real Madryt. Wojciech Szczęsny zachował po raz kolejny czyste konto. Nie wahał się nawet odważnie wychodzić z bramki, czego w Juventusie w ogóle nie czynił, choć raz się w takiej sytuacji pomylił, źle obliczył tor lotu piłki i musiał wracać w pole karne. Miał jednak szczęście, że zdążył przed Inakim.

fot. screen – Eleven Sports

Odbierz freebet 200 zł
Za wygraną Realu z Mallorcą!
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)