FC Barcelona zrobiła „swoje”. Pewne zwycięstwo z Sevillą mimo gry w dziesiątkę

Napisane przez Rafał Dubiel, 09 lutego 2025
FC Barcelona Fermin

Remis w derbach Madrytu sprawił, że FC Barcelona mogła zbliżyć się do Atletico i Realu na odpowiednio jeden i dwa punkty. Wystarczyło „tylko” pokonać beznadziejną w tym sezonie drużynę Sevilli. „Duma Katalonii” uczyniła to, lecz nie był to najłatwiejszy mecz w wykonaniu Roberta Lewandowskiego i spółki. Zwłaszcza, że przez ponad pół godziny grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Fermina Lopeza. FC Barcelona 4:1 Sevilla.

Podwójny knockdown w ciągu minuty

Pierwsza sytuacje w tym spotkaniu już w 4.minucie stworzyła sobie Sevilla. Gospodarzom zabrakło jednak celnego podania w ostatniej fazie, w związku z czym Wojciech Szczęsny przechwycił piłkę.

Kilka minut później Pedri perfekcyjnie zagrał piłkę do Lamine Yamala. Młodszy z Hiszpanów uderzał z woleja, lecz Orjan Nyland kapitalnie interweniował.

Sekundy później piłka ponownie została wstrzelona w pole karne Sevilli. Raphinha zagrał na głowę Inigo Martineza, ten zgrał w okolice prawego słupka. Tam znalazł się Robert Lewandowski i w ekwilibrystyczny sposób pokonał norweskiego bramkarza. FC Barcelona na prowadzeniu, ale…

Realizator pokazywał jeszcze powtórki, kiedy doczekaliśmy się kontry. Sevilla rozpoczęła od środka, Saul popędził prawą stroną i zagrał do Rubena Vargasa. Nowy nabytek gospodarzy z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Pułapka ofsajdowa FC Barcelony nie udała się.

W 15. minucie sporo miejsca przed polem karnym miał Raphinha. Brazylijczyk uderzył wprost w bramkarza. Chwilę później Sevilla wyprowadziła kontrę, w której Isaac Romero miał problem z przyjęciem piłki. Hiszpan skiksował, dzięki czemu Wojciech Szczęsny mógł interweniować i zatrzymał groźną akcję.

Po bramkach tempo spotkania nieco spadło. W poczynaniach obu drużyn zauważyć można było sporo niedokładności. Świadkami kolejnej groźnej sytuacji byliśmy w 42. minucie. Lamine Yamal zgrywał do podłączającego się Julesa Kounde, ale Francuz uderzył wysoko nad poprzeczką.

W 45. minucie Sevilla miała kolejną sytuację. Pau Cubarsi przypadkowo podbił piłkę w górę, a Dodi Lukebakio złożył się do strzału przewrotką. Wojciech Szczęsny z ogromnymi problemami zdołał jednak uratować zespół przed stratą bramki.

Kontrowersje? FC Barcelona sobie poradziła

Lepszego początku drugiej połowy FC Barcelona wymarzyć sobie nie mogła. Pedri po raz kolejny popisał się cudowną asystą. Hiszpan wypatrzył wbiegającego na wolne pole Fermina Lopeza. Wprowadzony w przerwie piłkarz był zupełnie nie pilnowany i umieścił piłkę w siatce.

Minutę później Sevilla strzeliła gola po świetnej kontrze. Powtórka z rozgrywki? Nie, spalony. FC Barcelona mogła odetchnąć z ulgą. Przynajmniej na chwilę, bo w 54. minucie w polu karnym FC Barcelony upadł Djibril Sow. Szwajcar był pchnięty przez Julesa Kounde, ale VAR postanowił nie reagować.

Kilkanaście sekund później Raphinha strzałem zza pola karnego pokonał Orjana Nylanda. Kontrowersja na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán.

W 60. minucie Fermin Lopez brutalnie sfaulował Djibrila Sowa. Sędzia pokazał mu żółtą kartką, jednak został on zaproszony do monitora VAR. Paskudny faul w wykonaniu wychowanka „Dumy Katalonii” i zasłużona czerwona kartka. Prawie złamał nogę rywalowi.

Sevilla mimo gry w przewadze jednego zawodnika wcale nie była drużyną lepszą. Podopieczni Xaviera Garcíi Pimienty mieli problem z wykreowaniem sobie dogodnej sytuacji pod bramką „Blaugrany”. Strzału z dystansu próbował Loic Bade, ale to zbyt mało by pokonać Wojciecha Szczęsnego.

Gola strzeliła za to FC Barcelona. Z rzutu wolnego po prawej stronie dośrodkowywał Raphinha. Piłkę w siatce głową umieścił Eric Garcia. Sytuację długo analizował VAR, który nie dopatrzył się spalonego.

To był absolutnie żenujący występ w wykonaniu Sevilli – zwłaszcza w drugiej połowie. Gospodarze wyglądali jak – niczego nie umniejszając – drużyna z drugiej ligi. W bierkach podwodnych. A FC Barcelona zbliża się do lidera i wicelidera La Liga. Jeszcze będzie w lidze ciekawie, choć pewnie nie w meczach Sevilli.

fot. screen CANAL+Sport

Naczelny redakcyjny krytyk. Merytorykę łączy z humorem. Pisze o wszystkim tym, o czym nikt inny nie chce pisać. Prywatnie kibic Realu Madryt i Asseco Resovii Rzeszów, więc można również powiedzieć, że lubi sukces... okraszony szczyptą masochizmu.