Były reprezentant Niemiec napadnięty. Skradziono 150 000 euro!

Wielki szok przeżył ostatnio były reprezentant Niemiec Kevin Kuranyi. Kiedy wracał do swojego domu w Stuttgarcie, w pewnym momencie odkrył, że w jego posiadłości znajdują się włamywacze. 43-latek podjął się próby „złapania” sprawców, lecz po krótkim pościgu stracił ich z pola widzenia. Wedle informacji rzecznika policji skradziono łup o wartości około 150 000 euro.
Były reprezentant Niemiec okradziony
Były reprezentant kadry narodowej Niemiec Kevin Kuranyi znalazł się niedawno w obliczu niespodziewanego i niepokojącego incydentu, kiedy wracał do swojego domu w Stuttgarcie w dzielnicy Sonne, gdzie mieszka wraz z żoną Vicky i dziećmi. W pewnym momencie zauważył on palące się światło w jednym z pokoi, co bardzo go zaniepokoiło.
Jak się później okazało, w jego posiadłości przebywali dwaj włamywacze. Niemiec o brazylijskim pochodzeniu podjął się nawet próby złapania intruzów, lecz po krótkim pościgu szybko stracił ich z pola widzenia, jako że ci wbiegli do lasu.
− Byłem na przyjęciu urodzinowym z rodziną. Kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem włączone światła w środku i byłem zaskoczony. Na podłodze w domu leżały przedmioty. Wtedy zorientowałem się, że coś jest nie tak i krzyknąłem: „Hej, hej”. Włamywacze zeskoczyli z balkonu i uciekli. Pobiegłem za nimi, a oni zniknęli w ciemnym lesie. Wkrótce potem przyjechała policja (…). Wśród skradzionych rzeczy są dwa zegarki, które moja córka dostała od babci. To boli mnie szczególnie – relacjonował Niemiec po całym zdarzeniu.
Dieses Erlebnis wünscht man keinem!
Einbruch-Schock für Ex-Bundesliga-Star Kevin Kurányi (43)! Direkt vor seinen Augen durchwühlten zwei Einbrecher sein Haus. Zuerst berichtete Bild über den Vorfall. https://t.co/I352Cs6V0Z pic.twitter.com/hNmoHDni4o— RTL Sport (@RTL_Sport) March 19, 2025
Policja ze Stuttgartu ujawniła w późniejszym czasie, że złodziejom udało się uciec, a ich łup miał wysoką wartość – Niemiec stracił około 150 000 euro w formie gotówki, biżuterii oraz kilku torebek od znanych projektantów. Jak podaje rzecznik policji – oprócz wartościowych przedmiotów skradziono także sentymentalne pamiątki, co dodaje osobistego wymiaru.
− Sprawcy tego włamania wdarli się domu poprzez balkon. Ukradli gotówkę, biżuterię i kilka torebek. Wartość skradzionych przedmiotów szacuje się na około 150 000 euro – skomentował rzecznik policji.
Poszukiwania włamywaczy nie przyniosły jak dotąd rezultatu. W międzyczasie policja zabezpieczyła szereg śladów w domu. Śledczy poszukują teraz świadków, którzy mogli zaobserwować coś podejrzanego w rejonie Stuttgart-Sonnenberg między godziną 18:15 a 22:45 dnia 14 marca lub osób, które mogą podać bardziej szczegółowy opis sprawców.
Kariera Kevina Kuranyiego
Niemiec jest bardzo znaną postacią z boisk Bundesligi – grał dla Stuttgartu od 2001 do 2005 roku, a później dla Schalke 04 do 2010 roku. Kuranyi zaliczył także krótki epizod w TSG Hoffenheim w sezonie 2015/16, zaś wcześniej przez kilka lat reprezentował barwy Dynama Moskwa. W trakcie kariery klubowej zdobył 211 bramek oraz zanotował 91 asyst w 545 meczach o stawkę. Najwięcej razy zagrał dla Schalke, gdzie występował przez pięć sezonów. To był taki napastnik, który zawsze w Bundeslidze zaliczał dwucyfrową liczbę bramek, a więc minimum 10.
W seniorskiej reprezentacji Niemiec mowa zaś o 19 golach oraz 11 asystach w 52 spotkaniach. Był podstawowym napastnikiem na EURO 2004 i błyszczał w Pucharze Konfederacji 2005 przed mundialem w Niemczech. Jurgen Klinsmann nie uwzględnił go jednak w szerokim składzie na domowe mistrzostwa świata. Pojechał za to na EURO 2008, gdzie był rezerwowym i zagrał nawet ponad pół godziny w finale przeciwko Hiszpanom.
W październiku 2008 roku Kuranyi nie znalazł się w 18-osobowej kadrze na mecz z Rosją, więc w przerwie się obraził, opuścił stadion i nie wrócił do hotelu, a po swoje rzeczy przysłał znajomych. W tenże sposób zakończył karierę w reprezentacji. Tuż przed MŚ w RPA w 2010 roku szło mu w Bundeslidze fantastycznie, błyszczał, strzelał gola za golem, rozgrywał sezon życia, bo w sumie strzelił ich 18. Kibice domagali się dla niego powołania. Joachim Loew się jednak nie ugiął.
fot. screen YouTube