Al Hamlawi z pierwszym dubletem dla Śląska! Lech nie wykorzystał potknięcia Jagiellonii

Napisane przez Maciej Bartkowiak, 29 marca 2025

Po raz trzeci z rzędu Lech Poznań przegrał wyjazdowe starcie ze Śląskiem Wrocław. Zespół Ante Simundzy zasłużenie pokonał drużynę ze stolicy Wielkopolski 3:1. Największym bohaterem WKS-u był Assad Al Hamlawi, który ustrzelił pierwszy dublet na polskich boiskach. Dla „Kolejorza” to już czwarta porażka w sześciu ostatnich wyjazdowych meczach.

Lech mocno osłabiony we Wrocławiu

Po sensacyjnej porażce Jagiellonii w Gdańsku Lechowi wystarczył we Wrocławiu zaledwie punkt, by awansować na drugie miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Wygrana dawałby zaś „Kolejorzowi” przynajmniej dwa dni na fotelu lidera, którego tuż przed przerwą na kadrę stracił po 19 kolejkach. Jednak delegacje do Wrocławia ekipie ze stolicy Wielkopolski nie leżą, bowiem w XXI wieku Lech wygrał zaledwie pięć z 17 wyjazdowych meczów ze Śląskiem, a w 14 ostatnich meczach zaledwie dwa razy.

Na niekorzyść zespołu Nielsa Frederiksena mógł przemawiać także fakt, że do stolicy Dolnego Śląska z powodu kontuzji nie przyjechała kluczowa postać linii defensywy – Antonio Milić, a z powodu ósmej w tym sezonie żółtej kartki obejrzanej w meczu z Jagiellonią (1:2) pauzował filar środka pola – Radosław Murawski. Zabrakło także Daniela Hakansa, który wszystkie poprzednie mecze Lecha w 2025 roku rozegrał w pierwszym składzie. Fin „ma niegroźny uraz mięśniowy”, ale trzy dni po meczu ze Śląskiem ma wrócić do treningów.

Znakomita forma Al Hamlawiego

Śląsk zaś do meczu z „Kolejorzem” przystępował po pierwszej wyjazdowej wygranej od maja ub. roku i zarazem najwyższym zwycięstwie od tego czasu. Podopieczni Ante Simundzy rozbili w Mielcu Stal 4:1, a jednym z zawodników, który wpisał się na listę strzelców był Assad Al Hamlawi. Dla Szweda był to trzeci występ z rzędu z golem, a przeciwko Lechowi serię tę przedłużył do czterech. Na skraju pola karnego oddał strzał „z pierwszej piłki” po nieudanej przebitce Piotra Samca-Talara, a uderzenie było poza zasięgiem Bartosza Mrozka.

Goście już po dwóch minutach mogli odpowiedzieć na stratę bramki, lecz Rafał Leszczyński odbił do boku strzał niepilnowanego w polu karnym Filipa Jagiełły. Bramkarz Śląska na posterunku był także w 19. minucie, gdy sparował na poprzeczkę uderzoną przez Mikaela Ishaka głową piłkę. W tej sytuacji kapitanowi Lecha do siatki trafić się nie udało, ale nieco ponad 10 minut później mógł zaliczyć asystę. Z prawego sektora wstrzelił piłkę do środka pola karnego, a tam do ekwilibrystycznego, acz niecelnego strzału przewrotką złożył się Afonso Sousa.

Lech pierwszy raz w 2025 roku wyrównał

Wraz z upływem pierwszych pół godziny po raz pierwszy od czasu wyjścia na prowadzenie do głosu doszła ostatnia ekipa w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Indywidualny rajd z piłką z własnej połowy strzałem z linii pola karnego zakończył Arnau Ortiz, ale został on zablokowany przez Bartosza Salamona. Minutę później nieupilnowany przez defensywę Lecha Al Hamlawi wystawił piłkę Jose Pozo, lecz jego strzał sprzed pola karnego również było niecelne. W 33. minucie groźnie zapowiadający się strzał znów oddał Ortiz, ale znów okazał się on zupełnie niecelny.

Tuż przed przerwą „Kolejorzowi” po raz pierwszy od ośmiu meczów udało się doprowadzić do wyrównania. Po analizie VAR sędzia Piotr Lasyk podyktował rzut karny po kopnięciu Patrika Walemarka przez Petra Schwarza. Kapitan Śląska chciał wybić piłkę poza pole karne, lecz Szwed sprytnie wbiegł przed swojego rywala, a ten nie miał już jak cofnąć nogi po wykonaniu zamachu. Do „jedenastki” standardowo podszedł Ishak i choć Leszczyński wyczuł kierunek strzału, nie sięgnął precyzyjnie uderzonej tuż przy słupku piłki.

Pierwszy dublet Al Hamlawiego w Polsce

Dość niespodziewanie na drugą połowę nie wybiegł Joel Pereira, a Niels Frederiksen w miejsce bocznego obrońcy zdecydował się wpuścić stopera – Maksymiliana Pingota. Do zmiany w przerwie doszło także w zespole Śląska – Piotr Samiec-Talar został zmieniony przez Mateusza Żukowskiego, który na boisko wchodził z… żółtą kartką na koncie. Pod koniec pierwszej połowy obejrzał ją za protesty na ławce rezerwowych, a jako że było to jego czwarte napomnienie w tym sezonie, nie będzie mógł pomóc swojej drużynie w domowym meczu z Motorem Lublin.

Przeciwko beniaminkowi PKO BP Ekstraklasy nie zagra także kluczowa postać środka defensywy – Aleks Petkov, który w 58. minucie sfaulował taktycznie rozpędzającego się prawym skrzydłem Patrika Walemarka. Dla Śląska to o tyle problematyczna sytuacja, że jeszcze ok. dwa tygodnie z powodu kontuzji nie zagra Aleksander Paluszek, który przed feralnym dla niego meczem ze Stalą aż 16 występów z rzędu rozegrał w pełnym wymiarze czasowym, a w międzyczasie opuścił zaledwie jedno spotkanie swojego zespołu.

Od samego początku drugiej połowy to Śląsk starał się dojść do głosu, podczas gdy Lechici byli kompletnie nieobecni pod bramką rywali. Zasłużenie więc w 64. minucie wrocławianie ponownie wyszli na prowadzenie, a pierwszy dublet na polskich boiskach ustrzelił Al Hamlawi. Dopisało mu jednak szczęście, bowiem po strzale Ortiza sprzed pola karnego piłka trafiła w słupek, a następnie przypadkowo odbiła się od Dino Hoticia. Szwed szybciej dołożył nogę od swojego rodaka – Ishaka i mógł cieszyć się z piątego gola dla Śląska.

Lech trzeci raz z rzędu poległ we Wrocławiu

W przeciwieństwie do pierwszej straconej bramki to wicemistrzowie Polski byli bliżsi podwyższenia prowadzenia niż „Kolejorza” wyrównania. 10 minut po dublecie Al Hamlawiego mogło być 3:1, jednak znakomitą podwójną interwencją po strzałach Henrika Udahla i Jakuba Jezierskiego popisał się Mrozek. Zaledwie pięć minut później golkiper Lecha sam spowodował zagrożenie, bowiem pod naciskiem rywala zagrał piłkę wprost pod nogi Sylvestra Jaspera. Reprezentant Polski miał jednak szczęście, że Bułgar zupełnie nie nastawił celownika.

Z kolei dwie minuty przed upływem podstawowego czasu gry gwóźdź do trumny swojego byłego klubu, od którego kompletnie się „odbił” był Mateusz Żukowski, ale zmarnował 100-procentową sytuację. „Okradziony” z asysty został Petr Schwarz, ale chwilę później dla Czecha nie miało to większego znaczenia. W doliczonym czasie kapitan Śląska pewnym trafieniem z rzutu karnego przypieczętował drugie z rzędu zwycięstwo, czego jego zespół dokonał po raz pierwszy w tym sezonie.

Lech zaś już po raz trzeci z rzędu przegrał w stolicy Dolnego Śląska i zarazem poniósł czwartą porażkę w sześciu ostatnich wyjazdowych meczach. „Kolejorzowi” pozostaje jedynie trzymanie kciuków za porażkę Rakowa w Lubinie, bowiem w przypadku wygranej zespołu Marka Papszuna ich strata do częstochowian wzrośnie już do pięciu punktów. Co gorsza – z perspektywy poznaniaków – przy równej liczbie punktów „Medaliki” mogą „zagrać kartą” lepszego bilansu meczów bezpośrednich (0:0 i 1:0).

fot. screen Canal+Sport

Przede wszystkim fan uniwersum polskiej piki. Dzięki mistrzostwu Leicester stał się fanem Premier League. Rodowity poznaniak.

400 ZŁ FREEBET NA START!
ZA MIN. 2 GOLE R. MADRYT Z R. SOCIEDAD
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)