FC Barcelona lepsza od Girony. Lewandowski szybko odpowiedział Mbappe dubletem

Napisane przez Mateusz Dukat, 30 marca 2025

Aby na nowo odskoczyć Realowi Madryt, FC Barcelona w Derbach Katalonii musiała pokonać Gironę, która nie prezentuje już takiego poziomu. Na Estadio Montjuic „Blaugrana” walczyła o dziesiąte ligowe zwycięstwo z rzędu, natomiast lokalni rywale grali, aby się przełamać. Podopieczni Hansiego Flicka spokojnie pokonali przeciwników 4:1, a Lewandowski także ma powód do zadowolenia.

Kontrowersja i samobój na otwarcie

Pierwsze minuty spotkania wyglądały w zasadzie w stu procentach tak, jak przewidywała to zdecydowana większość kibiców. To FC Barcelona od początku dominowała i stwarzała sobie sytuacje, które najczęściej miały swoje źródło w niechlujnych wyprowadzeniach piłki obrońców Girony. Na początku najbardziej wyróżniało się dwóch piłkarzy „Dumy Katalonii” – Lamine Yamal i Robert Lewandowski. Nastolatek z łatwością dryblingiem „wiązał nogi” defensorom rywali, natomiast polski snajper regularnie dochodził do okazji, których nie potrafił jednak zamienić na gola.

W 8. minucie doszło do kontrowersji z sędzią w roli głównej. Wszystko przez starcie pomiędzy Ferminem Lopezem a Yaserem Asprilla, które zakończyło się upadkiem wychowanka FC Barcelony. Pierwotnie Juan Luis Pulido Santana podyktował rzut wolny tuż przed polem karnym, natomiast – co pokazała powtórka – do całego zdarzenia już w jego granicach. Arbiter przez dłuższą chwilę konsultował się z wozem VAR, po czym sam zdecydował się obejrzeć całą sytuację. Następnie, ku zaskoczeniu chyba każdego widza, Santana odwołał swoją decyzję i grę wznowiła ekipa Girony.

Ta sytuacja nie zmieniła obrazu spotkania, gdyż inicjatywa niezmiennie spoczywała w gestii Katalończyków z Barcelony. W 21. minucie blisko strzelenia otwierającego gola był Ronald Araujo, który skorzystał z dośrodkowania Pedriego z rzutu rożnego i oddał celny strzał na bramkę Girony. Wówczas kapitalnym refleksem popisał się jednak bramkarz przyjezdnych Paulo Gazzaniga. Argentyńczyk odbił futbolówkę w bok i tym samym uniemożliwił dobitkę Robertowi Lewandowskiemu.

W 38. minucie „Blaugrana” zdobyła upragnioną bramkę, a Paulo Gazzanigę pokonał prawy obrońca – Jules Kounde. Wynik nie uległ jednak zmianie, ponieważ sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. Już pięć minut później zadziałało przysłowie „co się odwlecze, to nie uciecze”, gdyż podopieczni Hansiego Flicka w końcu objęli prowadzenie. Strzelcem samobójczego gola był czeski obrońca Girony Ladislav Krejci, który został nabity po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Lamine’a Yamala.

FC Barcelona wytrzymała trudny moment

W trakcie całej pierwszej połowy zespół Girony był w zasadzie bezradny pod bramką FC Barcelony. Podopieczni Michela grali wolno, niezdarnie w ofensywie i chyba nikt nie spodziewał się, że tego dnia będą jeszcze w stanie pokonać Wojciecha Szczęsnego. Sytuacja o 180 stopni zmieniła się w 53. minucie kiedy to po stracie Roberta Lewandowskiego oraz późniejszej nieudolnej obronie Araujo i Martineza lepszy od polskiego golkipera okazał się być Arnaut Danjuma. Holendrowi asystował jego rodak Daley Blind.

Po stracie gola na 1:1 „Duma Katalonii” podkręciła tempo, czego efekty obejrzeliśmy już 62. minucie. Wtedy, po dość szarpanej, lecz kombinacyjnej akcji (w tym przypadku to nie oksymoron) bramkę zdobył Robert Lewandowski. Popisał się wtedy sprytem, ale także nadzwyczajną akrobatyką. Do tego „Lewy” dorzucił także szczyptę kunsztu technicznego, gdyż w międzyczasie założył jeszcze „siatkę” Gazzanidze.

Po golu Lewandowski nie spuścił z tonu, wręcz sprawiał wrażenie głodnego kolejnych bramek. Zadość stała się w 77. minucie – wówczas zachował zimną krew i po otrzymaniu podania od Frenkiego de Jonga strzałem w długi róg bramki podwyższył rezultat. W tej akcji nieoceniona była postawa Holendra, który od momentu zameldowania się na murawie Montjuic sprawiał ogromne kłopoty zawodnikom Girony. Na 13 minut przed końcem „Barca” miała już spokojną sytuację i prowadziła dwiema bramkami, a „Lewy” mógł być zadowolony, bo odpowiedział Kylianowi Mbappe dubletem na dublet.

Póki co Polaka i Francuza dzielą trzy gole. Napastnicy „Blaugrany” i „Królewskich” mają na swoim koncie zgromadzone kolejno 25 i 23 gole. To nie koniec strzelania, bowiem gdy zegar wskazywał 86. minutę meczu, wynik na 4:1 ustalił inny zmiennik – Ferran Torres. Reprezentant Hiszpanii najpierw otrzymał dokładną piłkę od Gerarda Martina, a następnie prostym, lecz efektywnym uderzeniem pokonał Gazzanigę, który mimo dobrego występu musiał po raz czwarty tego popołudnia wyciągać piłkę z siatki.

W końcówce spotkania „Blaugrana” nie okazała litości lokalnemu rywalowi (z którym łączą go jednak neutralne stosunki) i próbowała jeszcze strzelić piątego gola. Najbliżsi tej sztuki byli Lamine Yamal oraz Alejandro Balde, natomiast ostatecznie żadna z tych prób nie skończyła się bramką. „Duma Katalonii” pozwoliła rywalom na cztery próby (dwie celne), a sama raz po raz atakowała bramkę Gazzanigi. Golkiper gości wpuścił cztery strzały, ale też pięć z nich obronił. Girona znów pokazała, że to już nie jest ta sama ekipa, co rok temu i zajmuje miejsce poza TOP 10.

fot. screen X – Canal+ Sport

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

400 ZŁ FREEBET NA START!
ZA MIN. 2 GOLE R. MADRYT Z R. SOCIEDAD
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)