Oszustwo „na dyrektora sportowego”. Piłkarz pojechał na testy… których nie było

Kilka klubów ze Szwecji padło ofiarą oszusta, który podawał się za działacza piłkarskiego. Wysyłał on fałszywe oferty za zawodników, chcąc naciągnąć kluby na opłaty, choćby za opłacenie testów medycznych. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że jeden z zawodników pojechał nawet na testy do Niemiec i „pocałował klamkę”. Na miejscu poznał całą prawdę.
Oszustwo „na dyrektora sportowego”
Całą sprawę opisało szwedzkie „Fotbollskanalen”. Serwis odsłonił szczegóły działania pewnego oszusta, który podawał się za działacza piłkarskiego. Składał on fikcyjne oferty za zawodników pierwszej i drugiej ligi szwedzkiej. Dyrektorom niektórych z nich wcale nie wydało się podejrzane, jak wysokie kwoty oferował wspomniany oszust. Sposób jego działania wyjaśnił Svante Samuelsson – dyrektor Svensk Elitfotboll – organizacji zrzeszającej kluby Allsvenskan i Superettan:
Po zaakceptowaniu oferty, którą klub sprzedający uznawał za bliską finalizacji, osoba prosiła o przelanie kwoty na pokrycie kosztów badań lekarskich zawodnika. Zakładając, że złożono ofertę w wysokości pięciu milionów dolarów i szwedzki klub ją zaakceptował, wtedy mógł najpierw zażądać przelania 80 tysięcy koron, które następnie zostaną doliczone do kwoty transferu.
„Ludzie, tu nikogo nie ma…”
Doszło nawet do tego, że jeden z graczy poleciał do Niemiec na testy medyczne, których… nie było. Mowa o Andersie Trondsenie, który jest zawodnikiem IFK Goeteborg, a w przeszłości zagrał nawet cztery razy w kadrze Norwegii. Klub otrzymał za niego fałszywą ofertę od Eintrachtu Brunszwik. – Pozwoliliśmy mu pojechać i odwiedzić klub, a potem, co dokładnie się stało, musicie zapytać jego agenta – komentował sprawę Hannes Stiller, dyrektor sportowy IFK. Klub z Goeteborga nie był jedynym oszukanym. W mediach przewijają się również: AIK, Helsingborg, Sirius, IFK Norrköping, Orebro czy BK Hacken.
Kilka szwedzkich klubów w ostatnich tygodniach dało się nabrać na oszusta i zaakceptowało fałszywe oferty za piłkarzy.
Anders Trondsen (IFK Göteborg) udał się nawet na badania lekarskie przed "transferem" do Eintrachtu Brunszwik, ale na miejscu nikogo nie zastał.
XDDD pic.twitter.com/AueUOewLj3
— Szwedzka Piłka 🇸🇪 (@SzwedzkaP) August 1, 2025
Czujność przedstawicieli klubów uśpiły uwiarygadniające go dokumenty z pieczątkami oraz imię i nazwisko rzeczywistego dyrektora danego klubu, który rzekomo składał ofertę za zawodnika, na WhatsAppowym profilu.
– Kontaktował się z nami ktoś, kto powiedział, że jest dyrektorem sportowym Darmstadt i jest zainteresowany jednym z naszych zawodników. Złożył wysoką ofertę i miał dokumenty z pieczątkami z tego klubu. To było całkiem miłe, ale i tak mieliśmy złe przeczucie… od razu była to wysoka oferta i nie wydawało się to normalne – mówił Mikael Dahlberg, dyrektor sportowy Helsingborga.
– Sprawdziliśmy prawdziwego dyrektora sportowego klubu, który pochodzi z Anglii, ale osoba, która się z nami skontaktowała, miała inny akcent. Skontaktowaliśmy się z agentem naszego zawodnika, który z kolei rozmawiał z prawdziwym dyrektorem sportowym Darmstadt, a on powiedział, że zna kogoś podającego się za przedstawiciela jego klubu i że sprawa została zgłoszona na policję – wyjaśnił Dahlberg.
Czy to koniec oszustw „na dyrektora sportowego”? Szwedzkie kluby na pewno będą od teraz uważniejsze podczas negocjacji transferowych. O szczególną ostrożność apelował zarządzający Svensk Elitfotboll Svante Samuelsson.
Fot. PressFocus