FREEBET 400 ZŁ NA START W BETFAN!
Za gole polskich klubów w europejskich pucharach

Lech walczył, ale to za mało. Musiał uznać wyższość Crvenej zvezdy w pierwszym meczu

Napisane przez Mateusz Dukat, 06 sierpnia 2025
Lech Poznań vs Crvena zvezda

To był mecz z gatunku tych, o którym w dniu jego rozgrywania mówi się i pisze od samego świtu. W pierwszym starciu III rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów, przy komplecie kibiców zgromadzonych na ENEA Stadionie w Poznaniu, miejscowy Lech podejmował uznaną bałkańską markę – Crveną zvezdę. Ostatecznie w pierwszym akordzie tej polsko-serbskiej rywalizacji, dzięki zwycięstwu 3:1 ekipa z Belgradu wypracowała sobie świetną zaliczkę.

Stracony gol nie zabrał nadziei

Już od pierwszych minut spotkania zarówno na murawie, jak i trybunach wyczuwalne było spore napięcie. Duża waga zawodów oraz klasa rywala spowodowały, że zespół Lecha zaczął mecz dość nerwowo, jednak z niebywałym zaangażowaniem prezentowanym szczególnie w obronie. Doskok, zaangażowanie, ostra gra. Symbolem zostawiania przysłowiowego serca na boisku była postawa Joela Pereiry, który nie odpuszczał walki o żadną stykową piłkę, nawet kosztem wykonania ryzykownego wślizgu.

Z każdą minutą meczu zespół Crvenej zvezdy zyskiwał jednak coraz to większą przewagę na połowie „Kolejorza”, patrząc na jakość czysto piłkarską i w szybkości wyprowadzania akcji, co poskutkowało zdobytą bramką już w ósmej minucie. Strzelcem gola był bośniacki pomocnik, były zawodnik między innymi AC Milanu – Rade Krunić, który skorzystał z mądrego, wycofującego i jednocześnie otwierającego podania Cherifa Ndiaye. Zdecydowanie zawiedli defensywni pomocnicy, a Bartosz Mrozek mógł zachować się lepiej. Trzeba było jednak grać dalej.

Inicjatywa wciąż spoczywała w rękach (nogach?) podopiecznych Vladana Milojevicia. Zvezda nie potrafiła jednak stworzyć sobie żadnych klarownych sytuacji wobec bojowo nastawionych obrońców Lecha. Z czasem piłkarze gospodarzy zaczęli jednak szukać ciekawych wariantów w ofensywie, a do tego na ich korzyść działał indywidualny błysk w dryblingu autorstwa Aliego Gholizadeha. W okolicach 25. minuty Irańczyk popisał się bowiem efektowną siatką założoną obrońcy Crvenej zvezdy tuż przy polu karnym, jednak po przejściu rywala podał niecelnie i pozbawił swoją drużynę być może bardzo dobrej akcji.

LEch się nakręcał, grał świetnie i zdołał zmaterializować przewagę jeszcze przed przerwą. W 34. minucie powód do masowej ekstazy publiczności zgromadzonej na ENEA Stadionie dał niezawodny kapitan, czyli oczywiście Mikael Ishak. Klubowa legenda, która zmierza ku setnej bramce dla Lecha w karierze, oddała celny strzał prawą nogą z woleja, który okazał się nie do obrony dla bramkarza Crvenej zvezdy – Matheusa Magalhaesa. Przed uderzeniem Szweda bardzo dobrym dograniem w „szesnastkę” popisał się lewy defensor – Joao Moutinho – jego także należy w tej akcji docenić.

Chwilę później świetny strzał „zewniakiem” oddał Ali Gholizadeh, ale golkiper gości z najwyższym trudem wybił piłkę nad poprzeczką. To był ten moment, który mógł jeszcze dodatkowo nakręcić gospodarzy. Lech złapał moment, ale zabrakło strzelenia w nim jeszcze jednego gola, który zdecydowanie by pomógł. Najbliżej tego był właśnie Irańczyk. „Kolejorz” mógł być zadowolony ze stylu, w jakim wrócił do tego meczu.

Crvena zvezda za mocna – Lech uległ w pierwszym meczu

Druga połowa, podobnie jak pierwsza, nie rozpoczęła się po myśli Lecha. W 52. minucie doszło bowiem do niemałego zamieszania w polu karnym i podwójnego wybicia piłki z – wydawałoby się – linii bramkowej przez Mateusza Skrzypczaka. Niestety, później się okazało, że źle obroniony stały fragment gry dał gościom prowadzenie..

Zaraz po całym zajściu, co już mogło wprowadzić kibiców Lecha w stan lekkiego niepokoju, Tobias Stieler przerwał grę z zamysłem analizy, czy w którymś momencie piłka całym obwodem nie znalazła się za wyżej wspomnianą linią. Dość długa konsultacja z wozem VAR podpowiedziała arbitrowi wskazanie na środek boiska, co oznaczało kolejne w tym meczu wyjście na prowadzenie zespołu Crvenej zvezdy. Strzelcem gola znów był Rade Krunić.

W obliczu niekorzystnego rezultatu Niels Frederiksen postanowił zarządzić dwuosobową zmianę. W 64. minucie na murawie ENEA Stadionu pojawili się mający dobry start sezonu Filip Szymczak oraz wybiegający drugi raz w koszulce Lecha Pablo Rodriguez. Boisko opuścili z kolei dwaj skrzydłowi – Leo Bengtsson oraz Ali Gholizadeh. Taka roszada, poza personalną, spowodowała także taktyczną aktualizację szyków, ponieważ od tamtej pory na lewej stronie boiska biegać zaczął Luis Palma, który do tej pory występował na pozycji ofensywnego pomocnika. Wychowanek Realu jednak grał słabiutko…

To, co niezależne od Lecha, tego wieczoru nie sprzyjało jednak ekipie Nielsa Frederiksena. W 70. minucie duński szkoleniowiec został bowiem zmuszony do wykonania kolejnej zmiany. Powodem takiej decyzji był uraz barku Filipa Jagiełły, który uniemożliwił mu dalszą grę. Pomocnika Lecha zastąpił kolejny nowy nabytek tego lata, czyli Timothy Ouma.

Cztery minuty później kibice Lecha mieli jednak kolejne powody do okazania minorowych nastrojów, które od tej chwili towarzyszyły niemalże wszystkim (oczywiście poza sektorem gości) widzom. Bruno Duarte pokonał Bartosza Mrozka dokładnym strzałem zza pola karnego. Za wolno piłkę wybił/wyprowadził Pereira. W tamtym momencie każdy zdroworozsądkowo podchodzący kibic „Kolejorza” widział powoli gasnące gwiazdy (że nawiążę do oprawy widniejącej w Kotle przed pierwszym gwizdkiem) swojej drużyny i uciekającą szansę na awans do jakże upragnionej IV rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów.

Do końca spotkania ekipa z Belgradu nie była zbyt chętna, aby strzelać kolejne gole, a dość spokojną jej grę na pewno należy łączyć z komfortowym wynikiem osiągniętym na wyjeździe oraz perspektywą domowego rewanżu rozgrywanego na tamtejszej Marakanie. Spotkanie w Poznaniu zakończyło się – to oddajmy – honorową, ale jednak porażką ekipy Lecha, który w przyszły wtorek do stolicy Serbii poleci z nastawieniem podobnym, jak miało to miejsce przy okazji wyjazdowego meczu ćwierćfinału Ligi Konferencji przeciwko Fiorentinie w sezonie 2022/23.

Wówczas „Kolejorz” przegrał z Włochami na ENEA Stadionie 1:4, a potem prawie odwrócił losy dwumeczu. Czy w tym przypadku będzie podobnie? O tym przekonamy się już w przyszły wtorek, dwunastego sierpnia.

Z Poznania,

Mateusz Dukat

 

fot. PressFocus

 

Jego pierwsze wspomnienie z piłką to EURO 2012. W dziennikarstwie najbardziej ceni sobie pracę w terenie, podczas której opisuje to, co dzieje się na najważniejszych stadionach w kraju. Prywatnie kibic FC Barcelony.

Freebet 400 zł na start
za gole polskich klubów w eliminacjach
Lech Poznań - Crvena Zvezda
Wygrana Crveny
kurs
2.55
1
Bonus 200% od pierwszego depozytu do 400 zł!
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)