Broń Radom prowadziła 4:0 do 74. minuty, by ostatecznie… zremisować

Wydawało się, że Broń Radom po kapitalnym początku swojego spotkania w ramach 2. kolejki Betclic 3. Ligi, nie będzie miała żadnego problemu z ostatecznym tryumfem. Jednak GKS Bełchatów pokazał, że nawet przegrywając 0:4 w… 74. minucie, można doprowadzić do wyrównania. Szalony mecz w Bełchatowie zakończył się remisem 4:4. Dwie bramki padły już w doliczonym czasie.
Broń Radom odpaliła armaty na początku
Zarówno ekipa z Radomia, jak i GKS Bełchatów odczuwały spory niedosyt po pierwszej kolejce w ramach 1. grupy Betclic 3. Ligi. GKS podzielił się punktami w starciu ze Zniczem Biała Piska. Natomiast Broń zremisowała ostatecznie z Olimpią Elbląg, mimo że prowadziła do 63. minuty 2:0. Gol na wagę wyrównania padł już w doliczonym czasie gry, co mocno poirytowało nie tylko trenera, ale i całą drużynę. Widać to było od samego początku pojedynku w Bełchatowie, sportowa złość i chęć zrewanżowania kibicom straconych punktów w ostatnim tygodniu.
⚽️ PIŁKA NOŻNA MĘŻCZYZN – III LIGA
Trudno opisać to, co stało się w Bełchatowie w doliczonym czasie gry…
GKS Bełchatów – Broń Radom 4:4 (0:4)
⚽️ Napolov (72' k.), Szymorek (76'), Wysiński (90'+6), Goncalves (90'+8) – Kobiera (2'), Pieczarka (14'), Noworyta (20', 25') pic.twitter.com/EVkkE3p0dG— Łódzki Portal Sportowy (@lodzkips) August 9, 2025
Już w 2. minucie oglądaliśmy otwarcie wyniku. Po dośrodkowaniu w pole karne, Sebastian Kobiera odnalazł się najlepiej i skierował piłkę do siatki. Niedługo później, bo dokładnie w 14. minucie kibice mogli przecierać jedynie oczy ze zdumienia po kapitalnym trafieniu w okienko w wykonaniu Eryka Pieczarki. To już był wynik, który wielokrotnie ustawia spotkanie do ostatniego gwizdka. Broni było jednak mało – siedem minut później padła trzecia bramka. Po prostopadłym podaniu futbolówkę do siatki skierował Kacper Noworyta.
Gospodarze byli po prostu w szoku, co dzieje się na murawie. Jednak zanim się obejrzeli, Broń zadała kolejny cios. Wydawało się, że to będzie już nokaut. Kacper Noworyta drugi raz wpisał się do siatki, powiększając prowadzenie na 4:0, a była dopiero 25. minuta meczu. Nikt nie spodziewał się tego, co miało nadejść w drugiej części.
4:0, to niebezpieczny wynik?
O ile legendy związane z wynikiem 2:0 czasem mają swoje odzwierciedlenie, tak czterobramkowa przewaga, to powinien być koniec rywalizacji. Legendarne jest podobne starcie Borussii Dortmund z Schalke 04. Do 74. minuty meczu cały czas goście mieli cztery gole przewagi. Wówczas Broń w końcu odpowiedziała, rzut karny wykorzystał bowiem Serhij Napołow. Cztery minuty później Mateusz Szymorek uderzeniem po dalszym słupku zmniejszył stratę na 2:4. Natomiast przez następne minuty – mimo okazji – GKS nie był w stanie trafić do siatki, dlatego też kibice Broni Radom czuli już powoli trzy punkty.
Czuli, ale do pewnego momentu, a więc początku doliczonego czasu gry. Rzut wolny i bezpośredni strzał Natana Wysińskiego sprawił, że kibice gości zgromadzeni na stadionie byli zszokowani, bo GKS złapał kontakt. W szóstej doliczonej minucie dokonało się niemożliwe – Ricardo De Nascimento trafił i w wielkiej euforii cieszył się z drużyną. Mimo prowadzenia do 74. minuty aż 4:0, Broń Radom nie była w stanie utrzymać tego wyniku. Trener Radosław Pęciak po meczu podkreślał, że w przerwie w szatni przede wszystkim była merytoryczna rozmowa, a nie krzyki:
W przerwie padały rzeczy głównie merytoryczne, ponieważ ja jako trener nie mam zamiaru na nikogo krzyczeć. My ustalamy skład i chcemy przełożyć treningi na spotkania. Nie udało się to w pierwszej połowie, ale druga dowiodła, że możemy grać w piłkę i budować akcje atakiem pozycyjnym.
W piłkarskiej alchemii nieoczekiwane zwroty akcji są najcenniejszym składnikiem, dlatego zajrzeliśmy z kamerą do szatni, by „na gorąco” zarejestrować reakcje po szalonym 𝟒:𝟒 z Bronią! ☝️🧪⚽️
___________
Sponsorem Strategicznym jest PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. pic.twitter.com/QLthmNXy7n— PGE GiEK GKS Bełchatów (@GKSBelchatow_) August 9, 2025
Fot. Broń Radom/Facebook