Oszukani pracownicy Kotwicy z nadzieją na odzyskanie pieniędzy!

Kotwica Kołobrzeg przez Adama Dzika w ostatnich miesiącach kojarzy się głównie z siedliskiem patologii. Niedawny pierwszoligowiec zanotował aktualnie nowy start, ale… w lidze okręgowej. Nie zmienia to jednak faktu, że oszukani przez dewelopera pracownicy starego podmiotu nadal walczą o niewypłacone pensje. Sąd Rejonowy w Koszalinie swoją najnowszą decyzją zwiększył nadzieje poszkodowanych na powodzenie ich sprawy.
Upadłości brak, czyli „kłopoty, kłopoty” Adama Dzika
Temat Kotwicy Kołobrzeg od dłuższego czasu bulwersuje piłkarską Polskę. Adam Dzik podpisywał umowy z zawodnikami i nie wywiązywał się choćby… z płacenia im pensji. Miał ich kompletnie nie szanować. W ubiegłym sezonie doszło to do momentu, w którym piłkarze przez całą rundę wiosenną nie otrzymali ani złotówki, a także nie mieli za co zapewnić sobie choćby wyżywienia na dojazdy związane z ligowymi wyjazdami. Do sportowego utrzymania zabrakło niewiele, ponieważ zespół prowadzony przez Piotra Tworka spadł do Betclic 2. Ligi dopiero po ostatniej kolejce, ale finansowo nie było już ratunku.
Teraz sprawa wróciła. Wszystko z powodu decyzji Sądu Rejonowego w Koszalinie. Adam Dzik, który nie wywiązał się ze swoich zobowiązań i w międzyczasie próbował przejąć Astrę Ustronie Morskie, inwestując w klub kilkaset tysięcy złotych, złożył bowiem 23 czerwca wniosek o ogłoszenie upadłości. Chciał on przede wszystkim uniknąć wypłacania zaległości byłym pracownikom. Dzień wcześniej właściciel spadkowicza z Betclic 1. Ligi zwolnił wszystkich piłkarzy i cały sztab… mailem. „Zwolnienie !” – to fragment z treści, pisownia oryginalna.
❗️Sąd w Koszalinie oddalił wniosek o upadłość Kotwicy Kołobrzeg złożony przez Adama Dzika❗️ pic.twitter.com/rR12rIQC7g
— Norbert Skórzewski (@NSkorzewski) August 19, 2025
Wniosek został oddalony. Sąd uznał, że nie ma podstaw do tego, aby uznać upadłość dewelopera. Oznacza to wielkie światełko w tunelu dla ludzi, którzy nie otrzymali od przedsiębiorcy „złamanego grosza”. Przypomnijmy, że Dzik zadłużył klub na 7 milionów złotych i w ostatnich kilkunastu miesiącach – zaniedbał go jak się tylko dało.
Skąpstwo klasy premium
Gdyby tak wymieniać, ile rzeczy zrobił Adam Dzik, które zrujnowały Kotwicę nie tylko sportowo, ale i wizerunkowo – można byłoby napisać książkę. Spróbujemy więc przytoczyć kilka z sytuacji. W jego mentalności:
- piłkarz niegrający przez uraz – nie dostanie pensji, bo nie gra (w tym przypadku Jakub Rzeźniczak i trójka innych zawodników Kotwicy)
- piłkarz przegrywający – nie dostanie pensji, bo nie ma wyniku
- z piłkarzem ubiegającym się o należną wypłatę – będzie walczyć po sądach. Czemu? Bo patologiczny działacz czuje się tym faktem urażony, że ktoś w ogóle prosi go o jakieś pieniądze
W wyniku skąpstwa właściciela Kotwicy – zawodnicy mieli długi u… kucharza. Kibice z tego względu musieli szykować im posiłki. Nazwisko piłkarza na meczu (który niegdyś zadebiutował w Serie A) było napisane flamastrem i przyklejone do koszulki plastrem. Ostatnie pensje piłkarze dostali na konto… w lutym 2025 roku. Z racji zachowania Dzika klub miał zakazy transferowe i przez to bardzo okrojoną kadrę.
To była smutna rzeczywistość. Mało brakowało, a Piotr Tworek faktycznie utrzymałby klub z takimi problemami w Betclic 1. Lidze. Parę niedociągnięć było, ale… gdzie były dociągnięcia? W jednym z meczów przecież na ławce znalazło się dwóch piłkarzy – Kacper Krzepisz z Polonią Warszawa wszedł w trakcie meczu do gry w polu… a jest bramkarzem. Nie można było (a jakże – przez Dzika) rejestrować nowych zawodników. Szczęśliwie, Kotwica wtedy zremisowała mecz z przegranej pozycji. Krzepisz przyczynił się do wywalczenia rzutu karnego!
Kacper Krzepisz o wejściu na boisko z Polonią Warszawa: 2 tygodnie wcześniej był już taki pomysł. Trener mówił, żebym był przygotowany. Potrzebne były centymetry z przodu. Miałem walczyć o górne piłki. Okazało się to skuteczne. pic.twitter.com/LQ6e9Xq7e9
— Dominik Pasternak (@Do_Pasternak) March 11, 2025
Łzy kapitana Kotwicy
To nie wytwór wyobraźni, a Adam Dzik w pigułce. Płacił według uznania, gdy twierdził, że komuś to się po prostu należy. Można by rzec – prawdziwy spryciarz. To samo jeśli chodzi o płatność wynagrodzenia w kontekście kogoś, kto jego zdaniem zarabiał za dużo, a jego wkład był za mały. Dzik zapomniał bowiem, że sam przystawał na warunki proponowanej umowy. Nie respektował jej. To tak jakby dyrektor szpitala uznał jednoosobowo, że jego chirurg wykonał jednak za mało operacji i sam z siebie odetnie mu część pensji.
Łukasz Staroń przyznał smutną rzecz. Dzik wiedział, że piłkarz miał potomstwo i „obiecał mu”, że będzie celowo wypłacał z opóźnieniem pensję. W tym samym czasie nie mógłby dorobić w innej pracy, bo w klubie były trzy treningi dziennie – oczywiście z zarządzenia przez samego biznesmena.
Jakub Rzeźniczak i Jakub Żubrowski otrzymali od dewelopera pozew z powodu „naruszania wizerunku Kotwicy”, bowiem Dzik… chciał się ich pozbyć i uważał, że zarabiali za dużo. Od każdego żądał po… milionie złotych. Od dziennikarza opisującego losy Kotwicy z kolei – 100 tysięcy złotych. Uważał on bowiem, że Norbert Skórzewski działa na szkodę klubu. Dzika stać było naprawdę na wiele i pojawiła się w końcu szansa, by ludzie Kotwicy otrzymali pieniądze, na które zarobili swoją pracą.
To był piekielnie trudny sezon dla Kotwicy Kołobrzeg… Zakończony spadkiem z Betclic 1 Ligi 😩 pic.twitter.com/ZCkjFjNSLJ
— TVP SPORT (@sport_tvppl) May 26, 2025
Realia obecnej Kotwicy
Latem 2025 roku założono nowy podmiot – Morski Klub Sportowy Kotwica Kołobrzeg. Różni się on przede wszystkim nazwą, bowiem należący do Adama Dzika podmiot zwał się… Miejskim Klubem Piłkarskim. Prezesem nowego tworu został Sebastian Staszczak. Morski odpowiednik Kotwicy zaczął nowy sezon od okręgówki. Powstał dzięki lokalnym działaniom tamtejszych biznesmenów. W pierwszym meczu nowej Kotwicy doszło do remisu na stadionie im. Sebastiana Karpiniuka – 1:1 z Pomorzaninem Nowogard. Na trybunach zasiadło blisko 1000 osób.
Fot. PressFocus