Raków wygrał na bułgarskim kartoflisku. Rywale kończyli w dziewiątkę

Raków Częstochowa zrealizował plan i może cieszyć się z awansu. Drużyna Marka Papszuna pokonała na wyjeździe Ardę Kyrdżali 2:1, przypieczętowując swój udział w fazie ligowej Ligi Konferencji. Gole dla wicemistrzów Polski strzelili: Peter Barath, który otworzył wynik spotkania, oraz Ivi Lopez – Hiszpan w doliczonym czasie gry „na raty” wykorzystał karnego. Potrzebował szczęśliwej dobitki.
Przed meczem:
Raków miał już w przeszłości spotkania z naprawdę wymagającymi rywalami w fazie play-off eliminacji do europejskich pucharów. Starcia z Gentem czy Slavią Praga pokazały, jak wysoką poprzeczkę potrafi postawić los. Wtedy jednak nie było jeszcze Ligi Konferencji, a poza tym polskie kluby nie były tak dobrze rozstawione. Teraz zbieramy plony naszych dobrych występów i awansu w klubowym rankingu UEFA. Tym razem drużyna Marka Papszuna mogła mówić o wyjątkowo korzystnym układzie. Arda Kyrdżali nie jest zespołem, który powinien wzbudzać respekt wśród częstochowian.
Pierwszy mecz w Częstochowie zakończył się skromnym, jednobramkowym zwycięstwem Rakowa, ale nawet taki rezultat nie zmieniał ogólnego obrazu – to polski zespół uchodził za zdecydowanego faworyta do awansu Raków wypracował przewagę, ale zagrał kiepsko. Przy stanie 1:0 dopuściłrywali do kilku okazji. Dopiero Ivi rozruszał towarzystwo po wejściu, oddał kilka strzałów, lecz nic mu nie wpadło. Gola i najlepsze sytuacje częstochowianie zawdzięczali błędom obrony Ardy, ale kluczowe było to, że sami potrafili wymusić je agresywną i cierpliwą grą.
O to właśnie chodzi ‼️
Po pierwszej połowie Raków prowadzi 1:0 ⚽️
🔴 📲 OGLĄDAJ ▶️ https://t.co/zYldinImEm pic.twitter.com/DUazjwBzHA
— TVP SPORT (@sport_tvppl) August 21, 2025
Przed rewanżem w Bułgarii Raków miał też przewagę przygotowania. Spotkanie ligowe z Legią zostało przełożone, dzięki czemu mógł spokojnie skoncentrować się na europejskim wyzwaniu. Arda natomiast musiała w poniedziałek rozegrać ligowy mecz w Sofii ze Slavią, zakończony porażką 0:2. Te różnice w obciążeniach działały wyłącznie na korzyść częstochowian. W takich warunkach Raków nie tylko nie powinien zaprzepaścić swojej szansy, ale wręcz miał obowiązek potwierdzić swoją pozycję silniejszej drużyny. Boisko w Bułgarii było jednak fatalne, szczególnie na prawej stronie.
Specjalnie dla Was – ocena murawy. 🫣 pic.twitter.com/pO2RkqT9X9
— Kamil Głębocki (@kamilglebocki) August 27, 2025
Trener Papszun wystawił taki skład: K. Trelowski, B. Racovitan, Z. Arsenić, S. Svarnas, F. Tudor, P. Barath, O. Repka, J. Silva, M. Ameyaw, T. Pieńko, J. Brunes.
Idealny początek
Zaliczka z pierwszego spotkania była wprawdzie skromna, dlatego Raków nie mógł pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Wielu kibiców podkreślało, że kluczem będzie szybkie trafienie, które ustawi mecz i pozwoli częstochowianom kontrolować wydarzenia w Bułgarii.
I właśnie tak się stało. Już w 2. minucie goście objęli prowadzenie. Po dalekim wybiciu piłka trafiła pod nogi Petera Barátha, a ten bez wahania huknął. Mocno pomógł mu jeszcze rykoszet i bramkarz Ardy nie miał żadnych szans, bo rzucił się w zupełnie inną stronę – Raków prowadził 1:0! Dla węgierskiego pomocnika była to już trzecia bramka w barwach „Medalików”, a zarazem idealny sygnał, że drużyna Marka Papszuna przyjechała do Bułgarii po pewny awans.
𝐉𝐄𝐒𝐓 𝐃𝐎𝐁𝐑𝐙𝐄❗Raków już w 2. minucie obejmuje prowadzenie z Ardą w meczu o awans do Ligi Konferencji!
🔴📲 Oglądaj online ▶️ https://t.co/N20BmO6sup pic.twitter.com/wk0ucU6Ujc
— TVP SPORT (@sport_tvppl) August 28, 2025
Choć Raków szybko objął prowadzenie, to w pierwszej połowie nie zdołał w pełni kontrolować przebiegu spotkania. Najlepiej było to widać w 26. minucie, gdy w polu karnym znalazł się Serkan Yusein. Bułgar huknął w kierunku lewego dolnego rogu, ale czujny Kacper Trelowski świetnie wyczuł jego intencje i uratował zespół znakomitą interwencją.
Częstochowianie pozwalali przeciwnikom na zbyt wiele. Defensywa nie prezentowała się tak pewnie jak zwykle, a w ofensywie zawodził Brunes, którego forma zdawała się odzwierciedlać myśli o możliwym odejściu z klubu. Mimo tych mankamentów wciąż można było liczyć, że Raków utrzyma prowadzenie do końca, bo Arda Kyrdżali nie sprawiała wrażenia drużyny zdolnej do odrobienia strat. Oba zespoły oddały po cztery strzały, ale były to takie „ćwierćokazje”, co zresztą dobitnie pokazuje gol strzelony po rykoszecie. Jedni mieli xG na poziomie 0,18, drudzy 0,20. Nie było więc tzw. „setek”.
Za błędy trzeba płacić
Piłka nożna to dyscyplina, która błędów nie wybacza – a Raków, mimo prowadzenia, prezentował się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Brakowało kreacji w ofensywie, w ataku mnożyły się nerwowe zagrania, a linia obrony wyglądała jeszcze słabiej.
Już od początku drugiej połowy widać było, że te błędy w defensywie wprowadzają do gry częstochowian niepotrzebne napięcie. Rywale się rozochocili. W 56. minucie sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. Po faulu Arsenicia na Kowaczewie sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Kapitan Rakowa ewidentnie spóźnił się z interwencją i nie zostawił arbitrowi wyboru. Do rzutu karnego podszedł Antonio Wutow i pewnym, mocnym strzałem wpakował piłkę do siatki. Od 59. minuty na tablicy wyników widniał remis 1:1, a losy awansu znów nabrały rumieńców.
Raków płacił za własne błędy, ale i gospodarze nie zdołali ich uniknąć. W 70. minucie sytuacja Ardy skomplikowała się jeszcze bardziej – Georgi Nikołow obejrzał drugą żółtą kartkę za faul na Tudorze, a w konsekwencji musiał opuścić boisko. Sędzia nie miał wątpliwości i natychmiast sięgnął po czerwony kartonik. Chwilę później kamery telewizyjne uchwyciły reakcję szkoleniowca gospodarzy, który nie potrafił ukryć emocji. Stracił kluczowego napastnika, a przy remisie 1:1 wynik pozostawał otwarty. To był moment, w którym Raków musiał poczuć, że los wyraźnie podaje mu pomocną dłoń.
Georgi Nikolov showing why footballers have a low IQ… why would you go into that tackle like that already on a yellow? Arda’s European journey also ends here.
— TOMMY 🇧🇬 (@BulgarianCF) August 28, 2025
Od początku drugiej połowy trener Marek Papszun starał się reagować na wydarzenia boiskowe – gestykulował, instruował zawodników, a także systematycznie wprowadzał świeżych graczy. Jeden z rezerwowych był bliski tego, by odmienić losy spotkania. W 81. minucie Ivi Lopez podszedł do rzutu wolnego i zdecydował się na mocny strzał z dystansu. Futbolówka poszybowała nad murem i uderzyła w poprzeczkę – zabrakło centymetrów, by Raków ponownie objął prowadzenie. To byłaby znakomita bramka, Hiszpan posłał prawdziwą bombę z daleka.
Raków dopiął swego
W ostatnich minutach Raków wreszcie ruszył odważniej pod bramkę Gospodinowa. Swoich szans szukali Amorim, Rocha czy Jesus Diaz, ale za każdym razem golkiper Ardy stawał na wysokości zadania i gasił zagrożenie. Goście z Częstochowy mieli dużo miejsca, lecz marnowali tzw. „setki” przeciwko zmęczonym już Bułgarom. Aktywny pozostawał również Ivi López – i to właśnie on miał odegrać kluczową rolę.
W doliczonym czasie gry Hiszpan wbiegł w pole karne i został powalony. Arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr, a dodatkowo pokazał czerwoną kartkę obrońcy Wełkowskiemu. Do piłki podszedł sam poszkodowany. Gospodinow obronił pierwszy strzał Iviego, lecz przy dobitce nie miał już nic do powiedzenia. Piłka wpadła do siatki, a Raków mógł wreszcie odetchnąć – 2:1! Wyszarpał zwycięstwo w doliczonym czasie. W końcówce posypały się jeszcze kartki m.in jedną dostał Jesus Diaz.
#ARDRCZ Ivi Lopez mecz ożywi.
Najpierw bomba z rzutu wolnego w poprzeczkę, zmarnowana "setka", wyłożenie piłki Diazowi (faulowany) i wykorzystany na raty rzut karny pic.twitter.com/x1m4z6571A— Tomasz Górski (@TomaszGorsk1) August 28, 2025
Finalnie Raków zagra w fazie ligowej Ligi Konferencji i dał Polsce ważne punkty do rankingu UEFA! Było jasne, że tego meczu częstochowianie już nie wypuszczą z rąk, gdy rywale grają w dziewiątkę. „Medaliki” zapewniły sobie awans do fazy zasadniczej europejskich pucharów, potwierdzając, że wciąż potrafią walczyć do końca i wykorzystywać kluczowe momenty spotkania. Jakości murawy jednak żal komentować… przynajmniej nikt nie będzie na tym pastwisku grał w fazie ligowej.
fot. screen TVP 2