Urban king, czyli wygrani i przegrani wrześniowego zgrupowania reprezentacji Polski

Napisane przez Marcin Ziółkowski, 08 września 2025
Urban king

Reprezentacja Polski pod przewodnictwem Jana Urbana ma za sobą pierwsze zgrupowanie. Był to czas owocny, bowiem cztery punkty wielu brałoby w ciemno, zwłaszcza po tym, co zaserwowano kibicom na boisku oraz poza nim na początku czerwca. Nie tracąc więc czasu – przejdźmy do wygranych i przegranych wrześniowych spotkań z reprezentacją Polski.

Wygrani zgrupowania, czyli Urban niczym zbawca i świetny debiut w obronie

+ Jan Urban

Każdy świadomy człowiek obdarzony odrobiną rozumu i zdrowego rozsądku wie, że Jan Urban poprowadził kadrę narodową raptem w dwóch spotkaniach. Nie zmienia to jednak faktu, że… kurczę, coś ruszyło. Większość tej ekipy trzy miesiące temu poruszała się kompletnie bez mapy! Przypominaliśmy jako reprezentacja bałagan porównywalny do tego, co często można spotkać w afrykańskich reprezentacjach podczas wielkich imprez. Było pełno napięć, gęsto do tego stopnia, że dałoby się to pokroić. Zamknięte na cztery spusty okno w końcu dało się otworzyć i wpuszczono świeżego powietrza. Takiego rześkiego, jesiennego, które człowiek chce po prostu poczuć.

A teraz? Co za odmiana, kadrę znów chce się oglądać. Może nie jest to na tym etapie jeszcze takie mocne wyczekiwanie na spotkania jak za kadencji Adama Nawałki czy mocno nieustraszonej w szczycie swojej formy kadry Paulo Sousy (co by nie mówić o tamtym czasie), ale… tu naprawdę coś drgnęło i znów wyglądamy jak zbiór niezłych w skali Europy piłkarzy. Chylimy czoła przed Janem Urbanem, bo może i kadra miała z trzy czy cztery jednostki treningowe, ale wystarczyło to, aby faktycznie zaszły widoczne zmiany.

Kto wie, może podejście do kadrowiczów jak do ludzi, a nie do grupy którą potrzeba pilnie zdominować swoim ego – to bardzo prosta i skuteczna metoda. Cztery bramki, cztery punkty, dwa stracone gole, Lewandowski i Grosicki z powrotem w drużynie, którą przecież niedawno opuścili. Do tego jeszcze wiara w Casha i Wiśniewskiego. Do perfekcji zabrakło chyba jedynie wygranej w Rotterdamie, ale nie bądźmy już tacy drobiazgowi!

+ Przemysław Wiśniewski

Takie niespodzianki lubimy. Były stoper Górnika Zabrze wszedł do reprezentacji bardziej niż pewnie. Debiut od pierwszej minuty na De Kuip w Rotterdamie, w pierwszym meczu po TAKIM zgrupowaniu jakie nam zaserwowano w czerwcu, w tak ciężkiej gatunkowo koszulce jaką jest strój reprezentacji Polski w meczu o punkty – bywały lepsze okoliczności do debiutów, ale… ile faktycznie na wysokim poziomie z miejsca? No właśnie….

Wiśniewski wyglądał jakby grał w tej kadrze od dawna. Obrońca, który umie grać do przodu, ma świetne warunki fizyczne i nie tylko szybko biega, co również dobrze broni – Przemek jest bliski archetypu wymarzonego stopera pod kątem naszej kadry. Nic tylko modlić się lub po prostu wierzyć w to, by zdrowie dopisywało. Takimi występami robi sobie najlepszą możliwą reklamę. Przy takim poziomie – Spezia nie zatrzyma go długo. Jeżeli Paweł Wszołek mógł z metaforycznej kieszeni wyjąć Denzela Dumfriesa, to Wiśniewski w debiucie zrobił to z Memphisem Depayem czy dwumetrowym Weghorstem.

Delikatny minusik należy się za bramkę Kallmana z meczu z Finlandią, ale doskonale wiemy, że debiutanci błędy kiedyś muszą popełniać. W drugim meczu, przy 3:0 – to naprawdę był błąd o niskim wymiarze gatunkowym. Gorzej, jeżeli (odpukać) stanie się to w kolejnych pięciu meczach, z czego dwóch lub trzech – bardzo istotnych. Przemek mógł zachować się lepiej, ale doskonale wykorzystał wrześniową okazję. Warto zwrócić uwagę na aż sześć z dwunastu celnych długich podań (według portalu FotMob) podczas tego zgrupowania w dwóch meczach o stawkę.

Teraz tylko to utrzymać, bo konkurencja nie śpi! Janek Ziółkowski rozpocznie zaraz wielką włoską przygodę, Mateusz Skrzypczak wyleczył się i jest w już w pełni sił po trudnym początku w Lechu, a do tego trzeba jeszcze uważać na konkurencję w postaci Kamila Piątkowskiego, Sebastiana Walukiewicza. Sytuacja ułożyła się aktualnie całkiem korzystnie dla piłkarza Spezii – Paweł Dawidowicz mimo porozumienia w Arabii Saudyjskiej nadal nie ma nowego klubu, a Mateusz Wieteska ma zerwane więzadło w kolanie. Newralgiczna pozycja w kadrze stoi dla niego otworem.

+ Jakub Kamiński

„Kamyk” niedawno trafił po raz pierwszy po długiej przerwie w Bundeslidze dla FC Koeln. Widać, że ten gol, po 45 spotkaniach w dwa lata bez jakiegokolwiek trafienia ligowego, jakby odblokował go mentalnie. Może z Holandią brakowało pewnego polotu, ale nie brakowało pewności siebie, wchodził bowiem w pojedynki ze znacznie lepszymi rywalami.

Od kilku zgrupowań taką grę w reprezentacji głównie pokazywał Nicola Zalewski, a teraz we wrześniowej przerwie na kadrę – w jego rolę wcielił się były lechita. Jeżeli mamy wybierać TOP 3 zawodników tego zgrupowania to Kamiński jest tu tzw. no brainerem (oprócz Casha i Wiśniewskiego). Nic tylko utrzymać taką dyspozycję – a będziemy mieli w meczach wielką pociechę. Brakuje bowiem w naszej kadrze obecnie kreatywności z przodu.

+ Matty Cash

Różnie bywało z Matty’m do tej pory w reprezentacji. Było wiele urazów, nie tylko w postaci kontuzji, ale też personalnych ze strony Michała Probierza. To na szczęście czasy „słusznie minione”. Jan Urban ma dużą wiarę w piłkarza Aston Villi i Cash można by rzec, że momentami fruwał. Dwa gole we wrześniu, a trzy w 2025 oznaczają, że prawy obrońca reprezentacji Polski to jej najlepszy strzelec w roku kalendarzowym, którego pozostało nieco ponad kwartał.

Pierwszy wybór na prawą stronę u Unaia Emery’ego może i ostatnio często słyszał imię i nazwisko Marco Bizot… ale tym razem gdy już usłyszy Jan Urban to wielokrotnie się uśmiechnie i powie dobre słowo. Widać, że jest tu szczera chęć współpracy i relacja „Cash – selekcjoner” jest najlepsza od miesięcy.

+ Robert Lewandowski

Ciężko nie mieć wrażenia, że nowy – stary kapitan reprezentacji odżył po czerwcowych wydarzeniach, przy okazji których solidnie nadszarpnięto wizerunek narodowej kadry. W Rotterdamie co prawda nie trafił on do siatki, ale w obu spotkaniach często nadawał tempo akcjom na bramkę rywali. Gol i asysta w Chorzowie, prawie 17 lat po swoim debiucie (i w dodatku w dzień urodzin swojej małżonki) pokazują z jakiego kalibru zawodnikiem mamy do czynienia.

Akcja z Jakubem Kamińskim na 3:0 to wielka klasa napastnika FC Barcelony. W pierwszej połowie, podobnie warto ocenić zachowanie po podaniu Piotra Zielińskiego. Te dwie akcje to prawdziwe delicje jakie zaserwowała nam kadra na wrześniowym zgrupowaniu, debiutanckim dla losów drużyny szytej na miarę przez Jana Urbana – w obu brał udział polski „GOAT”.

Przegrani zgrupowania – niedociągnięcia są

– Sebastian Szymański

Niestety w przypadku byłego legionisty można się spotkać z bardzo prostym wnioskiem. Szymański nam „zielińskuje”, bądź jak kto woli – „linettowieje„. Doskonale pamiętamy jak długo trzeba było czekać na pewną stabilizację pod kątem dobrej formy obecnego rezerwowego Interu Mediolan. Przez wiele, wiele lat był on piłkarzem z gatunku „50 meczów w kadrze, góra pięć dobrych” (niestety do wielu to pasuje). Z tą jednak różnicą, że… Zieliński zaczął dowozić, a Szymański… wszedł w buty tego starego Zielińskiego.

Sebastian został w Fenerbahce cofnięty przez Jose Mourinho do środka pomocy i nie strzela już ani nie asystuje z taką częstotliwością jak na początku tureckiej przygody, gdy znakomicie wszedł w rolę następcy Ardy Gulera (ktoś to w ogóle dziś pamięta?). Szymański od dawna ma problem z tym, aby pokazać coś więcej niż przebłyski, a takie sytuacje jak gol ze Słowenią na koniec kadencji Jerzego Brzęczka czy gol otwarcia kadencji Michała Probierza to niestety rzadkie wyjątki. Jest to niepokojące. Jeżeli nawet u Jana Urbana się to nie zmieni – trzeba będzie rozpocząć narodową dyskusję o przydatności zawodnika.

– Bartosz Slisz

Nie można się dziwić głosom kibiców, że trzeba poczekać, aż Maxi Oyedele będzie w rytmie meczowym i dobrej formie. Slisza trudno jest pamiętać z czegokolwiek pozytywnego z wrześniowego zgrupowania, a rozpoczynał przecież oba mecze od pierwszej minuty, zarówno w Rotterdamie jak i w Chorzowie.

I to spory problem, bowiem środek pola robi się ponownie newralgicznym punktem naszej kadry. Taras Romanczuk bardziej mobilny nie będzie, Oyedele ma w Strasbourgu „alergię na granie”, nie wiadomo kiedy wróci Jakub Moder, a Jakub Piotrowski to zawodnik znany z jednego atutu (strzały z dystansu). Na kolejnym zgrupowaniu widzielibyśmy Slisza na ławce. Urban ma (lub może mieć tutaj) pewien ból głowy, bowiem w tej formacji przyda się na sto procent jakiś „nowy bohater”.

– Przemysław Frankowski

Przez wiele lat świetny wahadłowy w klubach Ligue 1, od dawna nie przypomina swojej ligowej wersji w reprezentacji Polski. Przy okazji jednego z meczów w eliminacjach do EURO 2024, przeanalizowaliśmy jego występ z Chorwacją z jesieni ubiegłego roku. Wątpimy, że Jan Urban czytał tamten artykuł, ale jakimś cudem – doszedł prawdopodobnie do podobnego wniosku. Frankowski nie powąchał murawy na wrześniowym zgrupowaniu.

Przy aktualnej dyspozycji Casha, żadna to strata, ale jest to też bardzo wymowne. Urban wolał wprowadzić na boisko Pawła Wszołka vide TGV z Tczewa – i ten zagrał łącznie 65 minut. Na szczęście dla piłkarza Stade Rennais – Arkadiusz Pyrka oglądał mecz z trybun, a Bartosz Bereszyński nadal (!) nie ma klubu, więc był w kolejności dopiero trzeci, ale już tylko drugi do wejścia. W październiku może, ale nie musi być inaczej, zwłaszcza, że Pyrka po długiej absencji od gry z racji sytuacji kontraktowej w Gliwicach, rozkręca się w Hamburgu i będzie jeszcze lepszy.

– Łukasz Skorupski

To minus trochę na siłę. Trudno jednak nie mieć wrażenie, że brakowało „tego czegoś” u bramkarza Bologni. Zdarzały się momenty niepewności przy dośrodkowaniach, a gdy już zdarzały się błędy w Rotterdamie – dwukrotnie dopisało szczęście, a raz zachował się karygodnie przy bramce Dumfriesa.  Z Finlandią pod koniec w zasadzie przy jednym z niewielu momentów, gdy rywale byli zagrożeniem – przepuścił strzał Kallmana, a przy nieuznanym trafieniu Ivanova – także wykazał się niepewnością.

Na miejscu Jana Urbana warto byłoby przeanalizować wrześniowe zgrupowanie Skorupskiego. Łukasz zawsze gdy gra w kadrze, daje stabilny wysoki poziom. Dwa mecze kadencji byłego piłkarza Osasuny pokazują jednak, że warto byłoby zacząć myśleć o ewentualnej zmianie. Jest Kamil Grabara, Bartosz Mrozek, kwestia czasu jak wróci też Marcin Bułka (ciężko tu brać uwagę Drągowskiego – wydaje się w tej kadrze „urodzoną trójką”) – ewentualna zmiana nie spowoduje utraty jakości.

Fot. PressFocus

Futbolowy romantyk, z Milanem wierny po porażce, a zdziwiony po zwycięstwie. Spokrewniony z synem koleżanki Twojej matki. Ten typ człowieka, który na Flashscore ma gwiazdkę przy drużynie z Tajlandii czy Indonezji.

Bonus 3 razy 100% do 200 PLN
nowa oferta powitalna BETFAN
Izrael - Włochy
Powyżej 2.5 goli
kurs
1,65
1
Bonus 3 x 100% do 200 PLN
2
Cashback do 50 zł + gra bez podatku 24/7
3
Bonusy od depozytu do 600 zł +zakład bez ryzyka do 100 zł
4
Zakład bez ryzyka 3x111 zł (zwrot na konto główne)