Trzęsienie ziemi w Bochum. Poleciały głowy

W VfL Bochum zapadły decyzje, które jeszcze niedawno wydawały się nie do pomyślenia. Cisza po ostatnim gwizdku okazała się złowieszczym preludium, a wiara, której tak bardzo potrzebował ten klub, wyczerpała się szybciej niż ktokolwiek przypuszczał. Gdy w Zagłębiu Ruhry spadają liście, czasem spadają też maski. A za kulisami drużyny, która miała powstać z popiołów, zapadł wyrok.
Trzęsienie ziemi w VfL Bochum
Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że VfL Bochum znalazł człowieka, który będzie w stanie odbudować zespół po spadku z Bundesligi. Dieter Hecking – szkoleniowiec z ogromnym doświadczeniem, który w listopadzie 2024 roku przejął drużynę w kryzysie – miał przywrócić jej tożsamość i stabilność. Dziś już wiadomo, że misja ta zakończyła się niepowodzeniem.
W poniedziałkowe przedpołudnie klub z Zagłębia Ruhry ogłosił decyzję, która od kilku dni wisiała w powietrzu: zarówno Dieter Hecking, jak i dyrektor sportowy Dirk Dufner zostali odsunięci od swoich obowiązków. Powodem jest katastrofalny początek sezonu 2025/26 – zaledwie jedno zwycięstwo w pięciu kolejkach i rozczarowująca gra zespołu, który miał walczyć o powrót do elity.
#meinVfL trennt sich von Geschäftsführer Sport Dirk #Dufner und Cheftrainer Dieter #Hecking
Infos hier: https://t.co/PdVMVxZnlF pic.twitter.com/9qyA59SXsh
— VfL Bochum 1848 (@VfLBochum1848eV) September 15, 2025
W oficjalnym komunikacie klubowym czytamy, że zwolnienia są efektem „szczegółowej analizy sytuacji sportowej” oraz braku postępów w rozwoju drużyny. Klub podkreślił również, że decyzję podjęto po intensywnych rozmowach ze wszystkimi zaangażowanymi stronami. Obowiązki pierwszego trenera tymczasowo przejął David Siebers – trener drużyny U-19, związany z klubem od jedenastu lat.
Paradoksalnie, jeszcze kilka dni wcześniej nic nie wskazywało na tak radykalny krok. Po piątkowej porażce z SC Paderborn (0:1) – trzeciej z rzędu – Dufner publicznie poparł Heckinga i sugerował, że trener poprowadzi drużynę również w kolejnym meczu przeciwko… 1. FC Nuernberg, czyli byłemu klubowi szkoleniowca. Kibice mieli jednak dość. Po końcowym gwizdku w Paderborn wybrzmiały głośne okrzyki: „Mamy już dość!” Słowa te okazały się prorocze.
Bochum musiało reagować
Hecking, który po pięciu i pół roku wrócił na ławkę trenerską Bundesligi, początkowo dał drużynie nową nadzieję w sezonie 2024/25. Zdobył 19 punktów w 16 meczach, a jego VfL zremisował z mistrzem Niemiec – Bayerem Leverkusen – i sensacyjnie pokonał Bayern Monachium. Wydawało się, że jest człowiekiem na właściwym miejscu. Ale końcówka sezonu przyniosła tylko dwie wygrane w ostatnich 14 kolejkach. Spadek był nieunikniony.
Nowy sezon miał być nowym początkiem. Zamiast tego stał się kontynuacją upadku. Bochum grał bez pomysłu, młody zespół jest niestabilny, a styl oparty na posiadaniu piłki zniknął bez śladu. Dodatkowo klub zraził do siebie kibiców planowanym, a następnie zablokowanym wewnętrznie transferem Yusufa Kabadayiego z Augsburga – z powodów etycznych.
Dla 61-letniego Heckinga to kolejny bolesny rozdział w długiej karierze. Co więcej, decyzja o jego odejściu zapadła zaledwie trzy dni po jego urodzinach, co nadaje całej sprawie dodatkowego wymiaru symbolicznego. Dufner, który dołączył do klubu dopiero w kwietniu, również nie przekonał zarządu do swojej wizji.
Bochum obecnie zajmuje 16. miejsce w tabeli 2. Bundesligi. Klub – który przez lata uchodził za niezatapialny – dziś walczy o przetrwanie. Nadzieje na szybki powrót do elity trzeba odłożyć. Teraz celem numer jeden jest odbudowa. I odnalezienie wiary, którą – jak się okazuje – klub stracił nie tylko na boisku, ale też w szatni.
fot. screen/X