ŁKS i Wieczysta nie porwali tłumów. Oba zespoły mogą być niezadowolone z wyniku

ŁKS Łódź zremisował z Wieczystą Kraków 0:0. Generalnie oba zespoły nie zachwyciły swoją grą. Odrobinę lepsza w każdej z połów była inna drużyna. Równie dobrze mógłby być tutaj wynik 1:1, ale ŁKS uratował świetną interwencją na samej linii Krzysztof Fałowski, a Fabian Piasecki obił poprzeczkę. Także mamy zasłużony, ale bezbramkowy remis.
Wieczysta rewelacyjnym beniaminkiem
Kto był faworytem tego spotkania? Nie spodziewalibyśmy się zapewne takiej odpowiedzi na początku sezonu, ale na 21 września 2025 roku to Wieczysta Kraków jest zdecydowanie lepszym zespołem. Przystępowała do tego meczu z bilansem 5-2-1 i kręci się w okolicach strefy oznaczającej baraże o awans do PKO BP Ekstraklasy. W pewnym momencie była tylko za plecami Wisły Kraków. Chyba najbardziej niesamowite było jej zwycięstwo nad Polonią Warszawa odniesione przy ul. Konwiktorskiej – aż 6:1.
ŁKS radzi sobie tak średnio. Przede wszystkim kompletnie nie potrafi grać na wyjazdach, bo z czterech przywiózł zaledwie punkt. ŁKS przegrał ostatnio w Chorzowie 1:2. Po tej porażce spadł w tabeli Betclic 1. Ligi na 11. miejsce, a sytuacja wokół Szymona Grabowskiego robi się coraz bardziej gorąca. Zwłaszcza środek pola nie wygląda tak, jak powinien, dlatego sprowadzony został Szwajcar Bastien Toma i od razu dostał szansę na debiut. Co ciekawe, po drugiej stronie za to stanęli Kamil Dankowski i Richard Feiertag, a więc byli piłkarze ŁKS-u.
© Kapitan – Michał Mokrzycki
1️⃣ Debiut – Bastien Toma pic.twitter.com/LREQpBIeX1— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) September 21, 2025
Obie drużyny długo się rozkręcały
Przez pierwszy kwadrans… nic się nie działo, można to ładnie nazwać „badaniem się”. Głównie przy piłce utrzymywała się Wieczysta Kraków i wysoko podchodziła pressingiem, lecz nic z tego nie wynikało, jeśli mowa o konkretach. Nie była nawet bliska zagrożenia bramce Aleksandra Bobka. Pierwszą groźną sytuację mimo to wypracował sobie ŁKS Łódź, a było to dopiero w 21. minucie za sprawą Serhija Krykuna, który uwolnił się ładnym balansem z opieki Michała Koja, wbiegł w pole karne, ale uderzył mocno i niecelnie prawą nogą.
Właśnie po tej 20. minucie mecz się trochę rozkręcił – wreszcie zaczęły pojawiać się strzały po obu stronach, choć te zdecydowanie groźniejsze należały do gospodarzy, którzy się wyraźnie rozkręcili. Michał Mokrzycki świetną podcinką w pole karne uruchomił Sasę Balicia, ale ten podjął bardzo złą decyzję. Śmiało mógł strzelać na bramkę, lecz postanowił dogrywać i wyjaśnił to wszystko Michał Pazdan. Łodzianie zaczęli odważniej atakować i zdarzało się, że szybko odbierali piłkę rywalom. Całkiem dobrze prezentował się debiutant – Bastien Toma.
Debiutant w akcji. #ŁKSWIE
📷 Artur Kraszewski pic.twitter.com/AMJ5zh6Ubi
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) September 21, 2025
Fałowski uratował ŁKS
Pod bramką ŁKS-u groźnie było w 40. minucie, a wszystko przez zderzenie Jaspera Loffelsenda z Krzysztofem Fałowskim. Przez to Lisandro Semedo miał trochę więcej miejsca, choć trochę za późno otrzymał podanie. Mimo to zdołał zakręcić defensywą i dograć podcinką do Feiertaga. Napastnik Wieczystej źle nakrył piłkę z główki, ale i tak znajdował się na pograniczu spalonego, więc w razie trafienia byłoby to wszystko przeanalizowane.
Kiedy już wszystkim zbierało się na ziewanie przed przerwą, to mieliśmy najlepszą szansę w całej pierwszej połowie i ratownika w postaci Krzysztofa Fałowskiego, który wybił piłkę z samej linii efektownym wolejem. Było bardzo blisko, żeby Richard Feiertag w 44. minucie pokonał byłych kolegów. To on w polu karnym przeskoczył Artura Craciuna i Loffelsenda i uderzył idealnie, w sposób kontrujący. Piłka minęła już Aleksandra Bobka i wtem wkroczył do akcji obrońca urodzony w 2007 roku, zdecydowany bohater ŁKS-u po 45 minutach.
A potem… poprzeczka uratowała Wieczystą
Choć pierwszy celny strzał oddał Semedo, to prosto w środek i idealnie na efektowną paradę dla Aleksandra Bobka. Trzeba zaznaczyć, że łodzianie dużo lepiej zaczęli drugą połowę niż pierwszą. Bobek był czujny przy dograniach w pole karne, a raz uprzedził swoją interwencją nadbiegającego Mikiego Villara, bo mogło być z tego 1:0. Innym razem czujnie daleko wybiegł z bramki, tym razem dużo lepiej niż z zrobił to w Legnicy, gdy bezsensownie ruszył w okolice ławki rezerwowych. Rozgrywał bardzo poprawne spotkanie, co nie jest u niego normą w tym sezonie. Tu był podporą zespołu.
ŁKS częściej utrzymywał się przy piłce, ale pierwszą doskonałą szansę stworzył sobie ze stałego fragmentu gry – Michał Mokrzycki celnie dograł z rzutu wolnego, a Fabian Piasecki znalazł się w polu karnym, lecz uderzył z czterech metrów w słupek. Chwilę później Mokrzycki dograł z drugiej strony – bardzo mocną, groźnie bitą piłkę, której nikt nie zdołał przeciąć. Trzeba przyznać, że „Rycerze Wiosny” stwarzali kłopoty po tych rzutach wolnych. W 61. minucie z kolei Serhij Krykun ładnie przyjęciem zwiódł obrońcę i uderzył mocno z 16 metrów, ale prosto w Antoniego Mikułkę. Łodzianie byli groźniejsi.
Dośrodkował „Mokry”, główkował „Piasek”. Gości ratuje poprzeczka. #ŁKSWIE
📷 Artur Kraszewski pic.twitter.com/JcxQmPRkmh
— ŁKS Łódź (@LKS_Lodz) September 21, 2025
Kiedy już Wieczysta zaatakowała, to omal nie strzeliła tzw. golazo. Piłka minimalnie minęła słupek po strzale taką ni to przewrotką, ni to nożycami Jacky’ego Donkora. Z prawej strony oskrzydlił akcję prawy obrońca – Kamil Dankowski. Choć robił to rzadko, to tu dograł perfekcyjnie i mógł mieć asystę. Belgijski skrzydłowy był naprawdę bliski jakże niesamowitego trafienia! Aleksander Bobek nie miałby żadnych szans. Choć było kilka akcji, poprzeczka, wybicie z linii, spektakularny strzał, to w 75. minucie statystyka strzałów celnych nie powalała na kolana – było to zaledwie 2:2.
I tak sobie dograliśmy do końca, bo w ostatnim kwadransie nic się już nie działo. Chyba każdy pogodził się już, że będzie bezbramkowy remis na kilkanaście minut przed ostatnim gwizdkiem. I – cóż za zaskoczenie – rzeczywiście padł bezbramkowy remis. Raczej nikt nie jest szczęśliwy. ŁKS, bo nie umie punktować na wyjazdach, a tutaj grał u siebie. Wieczysta natomiast miała okazję wskoczyć na drugą lokatę w Betclic 1. Lidze i ją zmarnowała.
Fot. screen TVP Sport