Pech Arki w 90. minucie nie poskutkował odpadnięciem. Happy end w dogrywce zapewnił Jakubczyk

W przedostatnim meczu I rundy STS Pucharu Polski Arka Gdynia wygrała po dogrywce 1:0 z Motorem Lublin. Ekstraklasowy pojedynek rozstrzygnął gol Kamila Jakubczyka, chociaż gospodarze mogli rozstrzygnąć losy spotkania wcześniej.
Rewanż po dwóch miesiącach
W lidze Arka Gdynia zajmuje miejsce tuż nad strefą spadkową – po dziewięciu kolejkach ma na koncie dziewięć „oczek” i zaledwie pięć goli strzelonych. Aż osiem punktów gdynianie zdobyli przed własną publicznością, gdzie jeszcze nie przegrali w tym sezonie. Drużynie Dawida Szwargi udało się tutaj wygrać z Pogonią Szczecin czy liderującą wówczas Wisłą Płock, a ponadto beniaminek remisował także z Radomiakiem oraz Koroną. Ostatnim zespołem, który wygrał na stadionie przy ul. Olimpijskiej z gdyńskim klubem, był Górnik Łęczna w sierpniu… ubiegłego roku.
Motor z kolei w ośmiu meczach ligowych zdobył 10 punktów i również nie wygląda najlepiej jeśli chodzi o liczbę strzelonych goli. Jest ich dziewięć, co jest trzecim najgorszym wynikiem w lidze – mniej bramek zdobyły tylko Piast oraz wspomniana Arka. Co ciekawe, siedem z tych bramek lublinianie zdobyli na wyjeździe, w tym dwie w niedzielnym spotkaniu z Zagłębiem Lubin, które nie wystarczyły jednak do zdobycia kompletu punktów, bo rzut karny wykorzystał w końcówce Michail Kosidis.
W trwającym sezonie obie ekipy rozegrały już jeden mecz bezpośredni – w 1. kolejce PKO BP Ekstraklasy Motor wygrał u siebie 1:0, a jedynego gola strzelił Mbaye Ndiaye. Arka chciała się za to spotkanie zrewanżować.
Nie była to najciekawsza I połowa w historii futbolu
W pierwszych pięciu minutach gospodarze dwukrotnie zagrozili bramce Gaspera Tratnika. Najpierw po kombinacyjnej akcji Dawida Kocyły oraz Patryka Szysza do sytuacji strzeleckiej doszedł Percan, ale w ostatniej chwili został zablokowany i piłka wyszła na rzut rożny. Po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry główkował Marcjanik, natomiast nie trafił w bramkę. Poza tym konkretów było jak na lekarstwo – strzał z dystansu Percana, kilka zagrań w pole karne Grobelnego, ale nic z nich nie wynikało. Arka miała też kilka szans na wyjście z szybkim atakiem, ale brakowało dobrego podania – albo za mocno, albo nie w tempo.
W samej końcówce pierwszej części spotkania doszło do rzadkiej sytuacji – Alassane Sidibe został sfaulowany przez Ndiaye, a żółtą kartkę obejrzał… Marek Bartos. Ostatecznie po interwencji VAR Marcin Szczerbowicz anulował kartkę dla Słowaka i wręczył ją Senegalczykowi. Swoją drogą, Ndiaye już wcześniej mógł zostać napomniany, kiedy to kopnął po gwizdku Rusyna, ale arbiter nie pokazał wtedy kartonika. Wracając jednak do wcześniejszego wątku – został podyktowany rzut wolny z całkiem niezłej pozycji, ale Patryk Szysz trafił ze stojącej piłki w mur. Chwilę później gdynianie nie wykorzystali błędu Tratnika, który skiksował we własnym polu karnym – Percan oddał kolejny nieudany strzał.
Ndiaye powinien juz miec druga zolta i czerwona #ARKMOT
— Stubix93 (@stubix93) September 25, 2025
Zatem w pierwszych 45 minutach brakowało nie tylko bramek, ale i strzałów celnych. Piłkarze Arki i Motoru uderzali łącznie sześć razy – ani razu celnie.
Pokaz cheerleaderek to chyba najlepsze co zobaczyliśmy, jako kibice, na murawie stadionu miejskiego przez ostatni tydzień. #ARKMOT
— Marek Ziemian (@mareck1) September 25, 2025
Arka bliska awansu
Pierwszą część spotkania lepiej rozpoczęła Arka, w drugą lepiej weszli piłkarze Motoru – wszystko za sprawą Filipa Wójcika. Najpierw dobrze dośrodkował na głowę Mathieu Scaleta, który oddał niezły strzał, ale Jędrzej Grobelny świetnie sparował piłkę na rzut rożny. Chwilę później defensor gości uderzał z powietrza, ale minimalnie niecelnie. Lublinianie nie odpuszczali i okazje mieli także Sergi Samper oraz Ndiaye, natomiast Hiszpan uderzył za lekko i bramkarz gospodarzy obronił, a Senegalczyk nieczysto trafił w futbolówkę z woleja i kibice miejscowych mogli odetchnąć z ulgą. Motor się ewidentnie przebudził.
Podopieczni Mateusza Stolarskiego wciąż „cisnęli”. Wolski strzelał z okolic 13. metra, ale piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką, potem próbował z dystansu Ndiaye, ale zbił futbolówkę do boku Grobelny. W dziesięć minut drugiej połowy piłkarze Motoru oddali aż siedem strzałów (trzy celne), czyli siedem razy więcej niż przed przerwą. Rozochocili się trochę.
Potem niestety oglądaliśmy to, co w pierwszej części spotkania – wiele podań, z których niewiele wynika. W 60. minucie wszedł na boisko Karol Czubak, czyli zawodnik, który w barwach Arki strzelił 63 gole ligowe, a mimo to wielu kibiców przywitało go gwizdami, obelgami czy wulgaryzmami. Wszystko przez głośne okoliczności odejścia z klubu do Belgii.
Słabe na maksa. Tak się nie wita legendy klubu, najlepszego strzelca w historii. To piłkarz, nie zakładnik. Straszna żenada. Nie odszedł do największego rywala, wrócił zza granicy, miał do tego prawo
— Jakub Treć (@KubaTrec) September 25, 2025
Z ciekawszych okazji można wyróżnić jeszcze minimalnie niecelny strzał Ndiaye’a, blokowane próby Sidibe i Szysza, a także bezpośrednie uderzenie z rzutu rożnego Sebastiana Kerka, z którym poradził sobie Tratnik.
Końcówka spotkania jednak wynagrodziła nam wcześniejsze 88 minut. Najpierw strzał głową Marcjanika został zablokowany ręką przez Mathieu Scaleta, ale sędziowie uznali, że nie doszło do przekroczenia przepisów i rzutu karnego Arka nie otrzymała. Chwilę potem Navarro dośrodkował w pole karne, Szysz przedłużył piłkę na dalszy słupek, a tam zamknął akcję Sebastian Kerk, który, tak się wydawało, zapewnił zwycięstwo gospodarzom. Jednak po raz kolejny musiał interweniować VAR – wszyscy kibice myśleli, że chodzi o potencjalnego spalonego, na którym znajdował się Niemiec, ale ofsajdu nie było.
Marcin Szczerbowicz ostatecznie odgwizdał wcześniejsze przewinienie Dawida Abramowicza, który powalił na ziemię Filipa Wójcika dziesięć sekund przed golem Kerka. Nie pomogły protesty zawodników Arki – gol został anulowany. W 11. minucie doliczonego czasu gry lewy obrońca gospodarzy dopadł do piłki w polu karnym rywala i prawą nogą oddał strzał, ale futbolówka przeleciała tuż obok prawego słupka bramki. Zatem mieliśmy dogrywkę.
⏱️ 90' | ❌ Po kilku minutach analizy sędzia decyduje się cofnąć akcję i anulować gola Arkowców.#ARKMOT 0:0
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) September 25, 2025
Awans gospodarzy
Ta mogła się rozpocząć katastrofalnie dla Motoru – tuż przed własnym polem karnym stratę zanotował Ivo Rodrigues, bezpańską piłkę przejął Jakubczyk, który zmarnował doskonałą szansę. Arka zdecydowanie lepiej weszła w te dodatkowe 30 minut – u graczy gości pojawiło się sporo niedokładności i niechlujności, co dawało gospodarzom możliwość, by wykreować kolejne okazje. Strzały z dystansu oddali Celestine, Kerk i Sidibe, ale dwaj pierwsi nie trafili w światło bramki, a uderzenie Iworyjczyka wyłapał Tratnik. Arka była jednak coraz bliżej rozstrzygnięcia, nie podłamała ją sytuacja z 90. minuty.
W 103. minucie Arka dopięła swego – Marc Navarro dośrodkował w pole karne, Patryk Szysz świetnie futbolówkę zgasił, a Kamil Jakubczyk uderzył nie do obrony! Było 1:0. Patrząc wyłącznie na wydarzenia w dogrywce – w pełni zasłużona bramka.
⏱️ 103' | JAKUBU! Bez cienia wątpliwości!#ARKMOT 1:0 pic.twitter.com/RapXdAWLTx
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSA) September 25, 2025
W drugiej połowie dogrywki piłkarze gospodarzy, podobnie jak przez wcześniejsze 105 minut, mieli sporo okazji do skontrowania przeciwnika. Często w szybkich atakach mieli przewagę liczebną, ale za każdym razem gubili się pod polem karnym Tratnika i wynik pozostawał na styku do samego końca. Gracze Motoru jakby opadli z sił – mieli problemy, żeby sforsować dobrze ustawioną defensywę rywala.
Ostatecznie to gdynianie zameldowali się w II rundzie STS Pucharu Polski, a już 1 października poznają rywala w kolejnej fazie rozgrywek. W najbliższy poniedziałek obie ekipy wrócą do gry w lidze – Arka zagra w Lubinie z Zagłębiem, a Motor zmierzy się u siebie z Radomiakiem.
Fot. Screen TVP Sport