Najbardziej utytułowany europejski klub w ten sezon wszedł fatalnie. Dopiero teraz pierwszy raz wygrali w lidze

Najbardziej utytułowany europejski klub blisko dwa miesiące musiał czekać na pierwszą ligową wygraną w tym sezonie, a i tak udało się strzelić decydującego gola dopiero w 94. minucie, co świadczy o fatalnej formie. Wygrana miała miejsce na wyjeździe, co oznacza, że kibice tego zespołu domowego zwycięstwa w lidze najwcześniej doczekają się po pięciu miesiącach przerwy. Łącznie zaś była to dopiero piąta wygrana tej drużyny na blisko rozegranych w tym sezonie 20 meczów. Krótko mówiąc – dramat.
Falstart sezonu słynnego klubu
Szkocki Rangers FC ze 115 trofeami na koncie wciąż jest najbardziej utytułowanym europejskim klubem i zarazem drugim na świecie, choć wszystko zmierza w kierunku osuwania się w tym zestawieniu. Od czasu powrotu do Premiership po czteroletniej przerwie z 2016 roku „The Gers” zdobyli bowiem ledwie trzy trofea – po jednym mistrzostwie i Pucharze Szkocji oraz Pucharze Ligi. Fatalny początek tego sezonu może sprawić, że znów nie uda się sięgnąć się po upragnione mistrzostwo kraju. Już teraz tracą do lidera dziewięć punktów, choć… nie jest nim Celtic.
Po pierwszych sześciu kolejkach Premiership Rangersi mają bowiem na koncie zaledwie siedem punktów, a dopiero w ostatni weekend odnieśli pierwszą ligową wygraną w tym sezonie. To jest wręcz wstyd. Zespół Russella Martina zwyciężył jednak na wyjeździe, co oznacza, że fani „The Gers” ligowej wygranej na Ibrox nie widzieli od połowy maja, kiedy to ich ulubieńcy pokonali u siebie 3:1 Dundee United. Przerwa ta wyniesie m.in. pięć miesięcy, bowiem Rangers FC najbliższy domowy mecz rozegra dopiero w połowie października i to z Dundee United.
Wyjazdowa wygrana 2:1 z Livingston – i to zapewniona sobie dopiero po bramce w 94. minucie – oznaczała dla Rangers dopiero piąte w tym sezonie zwycięstwo, a meczów zdążyli już w nim rozegrać 15. W pozostałych dziesięciu tyle samo razy zremisowali i przegrali, ale wszystkie pięć porażek ponieśli na przestrzeni zaledwie ostatnich dziesięciu meczów. W tym czasie wygrać zdołali raptem trzy razy, z czego dwa razy „tylko” w Pucharze Ligi, gdzie na ich drodze stał m.in. trzecioligowiec. W najważniejszym momencie jednak zawiedli.
Trenera Russella Martina kibice chcą wywieść na taczce – i to delikatnie mówiąc. Fani robią wszystko, nie chcąc oglądać go prowadzącego ich ulubieńców. Skandują na trybunach hasła o jego zwolnieniu oraz bardziej już wulgarnie, żeby po prostu się pierd***ł, na co szkoleniowiec przyznał tylko bezradnie, że nie ma nad tym kontroli, a swoją energię pożytkuje gdzie indziej. Znając swoją sytuację, po zwycięstwie nie cieszył się z wyjazdowymi kibicami, tylko po prostu udał się tunelem do szatni i tam czekał na swoich piłkarzy.
Trener – idealista
Russell Martin to trener, który w Anglii zasłynął ze swojej upartości i przywiązania do jednej taktyki, której nawet po fatalnych występach nie zamierzał zmieniać. O ile w Championship udało się przejść baraże i wrócić do elity, tak w Premier League taka postawa była już bardzo często „gaszona” przez rywali mających dużo lepszych graczy. Po dziewięciu kolejkach Martin miał na koncie zaledwie punkt, a został zwolniony po 16 kolejkach i porażce 0:5 z Tottenhamem.
Miał absolutnie dramatyczny bilans 1-2-13, ale pozostawał wierny swojej filozofii, a wielu nazwałoby go głupim bądź naiwnym. Gramy od tyłu, odważnie wymieniamy piłkę, cokolwiek by się nie działo. Najmniej długich podań w lidze, czwarte miejsce pod względem liczby wykonanych podań i najwyższa celność podań w lidze. Klepanie dla klepania. Tak wyglądały statystyki w połowie października, jeszcze przed zwolnieniem. Tym, co sprawdzało się ligę niżej i kupił kibiców, nie miało już racji bytu przeciwko o wiele silniejszym zespołom. Podobnie jak Vincent Kompany z Burnley – wpadł w pułapkę własnej naiwności.
Russell Martin has led Southampton back to the Premier League in his first season at the club.
Nineteen players left the club after he arrived, but he has implemented his style of play and achieved promotion from a season that included a club-record 25-game unbeaten run. 🏴😇 pic.twitter.com/5WnnFufucH
— Coaches' Voice (@CoachesVoice) May 26, 2024
Kolejny pogrom w Lidze Mistrzów
W Rangers FC też już zdążył się ośmieszyć. Punktem zwrotnym była klęska w decydującym o awansie do fazy ligowej Ligi Mistrzów dwumeczu z Club Brugge. Pierwsze starcie „The Gers” przegrali u siebie 1:3, a wicemistrzowie Belgii już po 20 minutach prowadzili na Ibrox 3:0. W rewanżu zostali zmiażdżeni jeszcze bardziej, bo doznali klęski aż 0:6, a już po pierwszej połowie przegrywali 0:5. Co więcej, już od 8. minuty grali w jednego mniej. Występ w tym dwumeczu piłkarzy z Brugii można więc skwitować tytułem filmu, którego akcja dzieje się właśnie w tym mieście – „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”.
Dla Rangersów była to zaś kontynuacja fatalnych występów z emblematem Ligi Mistrzów na rękawku. Swój jedyny od czasu bankructwa udział w fazie zasadniczej tych rozgrywek „The Gers” z pewnością chcą wymazać z pamięci. Przegrali wszystkie sześć grupowych meczów, zdobyli ledwie dwie bramki, a stracili aż 22. Była to najgorsza kampania w historii tych rozgrywek, bo żaden inny klub, którego dorobek punktowy wyniósł zero, nie miał tak fatalnego bilansu bramkowemu. Teraz zaś tylko w dwumeczu z Brugią bilans bramek wyniósł -8.
Brugia nie była jednak jedynym belgijskim klubem, który w tym sezonie pokonał Rangersów. W pierwszej kolejce fazy ligowej Ligi Europy Genk (pogromca Lecha Poznań z ostatniej rundy eliminacji tych rozgrywek) wygrał bowiem na Ibrox 1:0. Tym samym „The Gers” przegrali już czwarty z rzędu mecz na arenie międzynarodowej. W rewanżowym starciu III rundy el. LM ulegli bowiem w Pilźnie 1:2, choć do rewanżu przystępowali z prowadzeniem 3:0. Był to zarazem jeden z czterech z rzędu wyjazdowych meczów w Europie, którego nie wygrali.
Pierwszego od marca delegacyjnego zwycięstwa w europejskich pucharach piłkarze Russella Martina szukać będą w czwartek 2 października. Wtedy bowiem odbędzie się ich wyjazdowy mecz Ligi Europy z mistrzem Austrii – Sturmem Graz, który swoją w fazie ligowej również zaczął grę od porażki. Brak wygranej w Klagenfurcie (tam Sturm rozgrywa domowe mecze w pucharach) może jednak sprawić, że Russell Martin zatrudniony na początku czerwca, po zaledwie czterech miesiącach pożegna się z funkcją trenera „The Gers”. Byłoby to jego drugie zwolnienie na przestrzeni raptem roku.
fot. PressFocus