Jak researcher Football Managera pomógł piłkarzowi znaleźć klub [wywiad]

02.03.2020

Niedawno do rezerw Wisły Płock trafił Alex Krawiec, który choć jest Polakiem, całe życie spędził poza granicami kraju. Do Polski trafił w dużej mierze dzięki Arkadiuszowi Stelmachowi, który jest researcherem Football Managera i od lat szuka zagranicznych zawodników z polskimi korzeniami. 

***

W jaki sposób można zostać researcherem Football Managera i jak to wyglądało w twoim przypadku?

To wyszło tak, że latem 2011 roku znalazłem na oficjalnej stronie tej serii gier, czyli wówczas cmrev.com informację o naborze. Wtedy nie było osoby odpowiedzialnej za Wisłę Płock. Od kiedy grałem w FM-a, czyli od 2008 roku, ten klub zawsze był niedopracowany, traktowany trochę po macoszemu. Porozmawiałem z Mateuszem Gietzem, który koordynował projekt. Od tamtej pory minęło osiem lub dziewięć lat i wciąż się tym zajmuję. Z tego, co wiem, do FM20 też był prowadzony nabór, ogłoszono to w czerwcu-lipcu. Zazwyczaj przed każdą edycją jest jakiś nabór, bo ludzie po prostu rezygnują. To bardzo czasochłonne zajęcie, a trzeba trzymać się terminów i tak dalej. Poza tym, im niższa liga, wakatów jest coraz więcej.

Ktoś później weryfikuje statystyki piłkarzy w Football Managerze? Kiedyś czytałem historię Marcina Harasimowicza, który też za to kiedyś odpowiadał i trochę zawyżył swoje umiejętności.

Z roku na rok jest to coraz bardziej pilnowane, żeby takich kwiatków było jak najmniej. Kiedyś przesyłałem swoje pliki do Mateusza, teraz jego obowiązki przejął Kuba Leszczyński. Każdy klub jest potem przez niego dokładnie sprawdzany, czy na pewno nikt nie przesadził. Nie ma możliwości, żeby ktoś z Wisły Płock od tak miał potencjał na poziomie -9. Trzeba tutaj być w miarę obiektywnym, chociaż jeśli wierzy się bardzo w jakiegoś zawodnika, można to przeforsować i dajemy mu wówczas kredyt zaufania.

Kiedyś przewartościowałeś jakiegoś piłkarza albo zaniżyłeś mu statystyki?

Na pewno tak było z Jackiem Góralskim, który trafił w 2011 roku do Wisły Płock z niższej ligi. Zagrał u nas cztery-pięć meczów, a ja już musiałem zmontować wszystkie dane do kolejnej edycji. Miałem wtedy dopiero 15 lat, dlatego trudno było Mateusza Gietza przekonać, żeby jakiemuś chłopaczkowi dać niezły potencjał, bo tak sobie wymyślił nastolatek. Ostatecznie jednak technicznie został oceniony srogo, ale miał lepsze cechy wolicjonalne. Współpracę, determinację czy waleczność ustawiłem mu na 16-17. A potencjał dostał -7, pewnie był jedynym piłkarzem na poziomie drugiej ligi pod tym względem.

Podobna sytuacja, choć mniejszego kalibru, była z Arkiem Recą i Przemkiem Szymińskim. Wtedy obaj trafili do Wisły grającej w I lidze, a dziś kontynuują swoje kariery we Włoszech. Zdarzyło się też kilka przypadków na minus. Choćby Damian Adamczyk, który był nawet powoływany do młodzieżowych reprezentacji albo Daniel Szczepankiewicz. Moim zdaniem miał papiery na duże granie.

Przejdźmy teraz do tematu, dzięki któremu zrobiło się o tobie trochę głośno. Jak się zaczęła twoja przygoda z wyszukiwaniem zagranicznych piłkarzy polskiego pochodzenia?

Zacząłem grę reprezentacją Polski w FM2010 i tam w wyszukiwarce wśród napastników był choćby Lukas Jutkiewicz. Pod flagą Argentyny, ale z polską narodowością był Paulo Dybala, a także można było powołać Sonny’ego Kittela. Rok w rok sprawdzałem kolejnych zawodników, o których na co dzień nie słyszeliśmy, ale wirtualnie mogli grać w reprezentacji Polski. W listopadzie 2018 roku postanowiłem wyszukać w bazie dosłownie wszystkich takich zawodników. Na jedną z grup na Facebooku wstawiłem listę wraz ze ciekawszymi screenami z rozmów z piłkarzami i odbiór był pozytywny. W marcu, po aktualizacji bazy danych, uzupełniłem tę listę, a potem zaczekałem na następną edycję. Co najważniejsze w tym czasie odpisywały mi kolejne osoby.

Widziałem, że dzięki rozmowom z piłkarzami udało ci się zweryfikować kilka błędów. Tak było w przypadku Marka Szotkowskiego.

Często było tak, że researcherzy po prostu dodawali obywatelstwa piłkarzom, których nazwiska brzmiały na polskie. Właśnie Marek Szotkowski, swego czasu dobrze się zapowiadający się czeski napastnik, w grze ma polskie obywatelstwo. Odpisał mi po angielsku, że nie ma z Polską nic wspólnego, choć zdaje sobie sprawę z brzmienia nazwiska. Wtedy zgłosiłem Transfermarktowi, żeby usunęli mu z profilu polską flagę. Było jeszcze ze trzech Portugalczyków, którzy powiedzieli, że też nie wiedzą o co chodzi, ale pozdrawiają (śmiech). Zdarzały się też sytuacje, że piłkarze o niczym nie wiedzieli, ale poprosili o czas i w następnych dniach odpowiadali, że faktycznie mają polskie korzenie. Dopiero wtedy zapytali rodzinę i dowiedzieli się, że mają pochodzenie.

Skąd pomysł, żeby pisać do tych piłkarzy? Przemawiała za tym głównie ciekawość czy chciałeś wykorzystać tę wiedzę w pracy dla Football Managera?

Nigdy nie planowałem tego, nie myślałem, co z tego może wyjść. Dopiero po odbiorze, gdy zauważyłem że zainteresowało się tym dużo osób, chciałem się w to zagłębić. Myślę, że przemawiała za mną głównie ciekawość. Od początku odpuściłem sobie Niemców, bo tam zazwyczaj była standardowa sytuacja – rodzice wyjechali za pracą. Co innego Kolumbia, Liban, Gibraltar… Byłem ciekawy tego, skąd oni mają polskie obywatelstwa.

Jakaś historia szczególnie cię zaciekawiła?

Pamiętam śmieszną sytuację z pewnym Szwedem. Napisałem do niego, że znalazłem u niego polskie obywatelstwo, a on mi odpisał z wykrzyknikami, żebym dał mu spokój i zablokował mnie od razu. No dobra, dzięki. (śmiech) Jeśli chodzi o Amerykę Południową, były różne historie związane z II wojną światową. Ciekawym przypadkiem był Vladimir Golemić, który gra w Serie B, więc musi być dość solidnym stoperem. Dowiedziałem się od niego, że jego babcia była Polką, wyszła za Serba i stąd ma polskie korzenie. Co ciekawe, parę lat temu był na testach w Górniku Łęczna, ale okazał się „za słaby”. Ogólnie jest sporo zawodników, którzy znajdują się w całkiem poważnych klubach z Europy czy MLS, z tym, że są to na razie drużyny juniorskie. A z takich pokręconych połączeń, no to wygrywa chyba Nathan Okoye, który oprócz polskich ma też izraelskie korzenie, urodził się w Nigerii, a wychował w Anglii.

Pisałeś do wielu piłkarzy. Nawiązałeś z którymś z nich lepszy kontakt? Pytam, ponieważ widziałem na Twitterze, że jeden z zawodników wysłał ci koszulkę…

To był Nikolaj Hansen – Duńczyk, który gra w Islandii i jego matka pochodzi z Pabianic. Napisał mi, że jest zachwycony tym, że ktoś z Polski się nim zainteresował. W geście wdzięczności wysłał mi swoją koszulkę z czasów, gdy grał w ekstraklasowym duńskim zespole. Na święta czy nowy rok kilku piłkarzy wysłało mi życzenia. To mnie zdziwiło, gdyż w zasadzie pisałem do nich tylko po to, by dowiedzieć się o ich obywatelstwie i nie chciałem nikomu zawracać potem już głowy. Pisali: “Wesołych świąt, przekaż wszystkiego dobrego polskim kibicom”.

David Cuperman z Kolumbii wysłał mi w ogóle wideo, które potem wstawiłem na Twittera. Fajnie, że wielu piłkarzy podeszło do tego tak sympatycznie. Poza tym Duńczyk Maciej Sciborowski przyznał, że jest dumny z polskiego pochodzenia i regularnie walczy z jakimś złym stereotypem na temat Polaków w jego kraju. Poza tym na przykład Izraelczyk Omer Senior oddał telefon dziadkowi, który odpisał perfekcyjnym polskim, że pozdrawia Roberta Lewandowskiego. Włoch Salvatore Giglio z kolei odpowiedział wiadomością głosową, w której nagrała mi się po polsku… jego matka. Udało się też skontaktować z Ricardo Dabrowskim, czyli wielką legendą chilijskiego Colo-Colo, która jak się okazało, doskonale zna polski hymn. Miło odpisał także Kristian Legiec, którego rodzina pochodzi z Legnicy, a on jest gwiazdą reprezentacji Szwecji w… futsalu. Kristian Brymora zdawał za to relacje ze swojej Australii, skąd dochodziły do nas informacje o okropnych wielkich pożarach.

A jak wyglądała historia Alexa Krawca?

Urodził się we Włoszech i tam się wychował. Mimo to, miał tylko polskie obywatelstwo, ponieważ nosi polskie nazwisko matki. Gdy miał 14 lat, przeprowadził się wraz z nią i siostrą do Norwegii i tam grał. W listopadzie skończył się sezon i Alex chciał spróbować czegoś nowego. Napisał mi, że szuka klubu, porozsyłał swoje CV do Polski, ale nie było żadnego odzewu. Bardzo dobrze posługiwał się polskim językiem i dało się wyczuć, jak wiele piłka dla niego znaczy. Pomyślałem, czemu by mu nie pomóc?

I pomogłeś mu trafić do Wisły Płock.

Poprosiłem najpierw Alexa o podesłanie mi swojego piłkarskiego CV. Poza tym, na YouTube było kilka meczów jego drużyny i je obejrzałem. Doszedłem do wniosku, że mógłby się sprawdzić w naszych rezerwach. Skontaktowałem się z wiceprezesem Wisły, Tomaszem Marcem, który porozmawiał z trenerami „dwójki” i ustalono, że Alex będzie mógł zaprezentować swoje umiejętności, jeśli ostatecznie sam zdecyduje się na przyjazd. Akurat wtedy przyleciał do Polski na wycieczkę do Krakowa. Nigdy nie mieszkał na stałe w Polsce, miał tylko okazyjne wizyty. Był wtedy ze swoimi kolegami, oni wrócili do Norwegii, a on pojechał do Sosnowca, gdzie miał wujka, no i potem do Płocka. Miał wpaść na parę dni do Polski, a okaże się, że spędzi tutaj minimum pół roku. Nawet nie zdążył się pożegnać z rodziną! Zrobił to dopiero niedawno, gdy poleciał tam po resztę rzeczy.

Za to zdążył już zadebiutować w pierwszym zespole Wisły Płock, na razie w meczu towarzyskim.

Alex od początku wiedział, że docelowo przechodzi do drużyny rezerw. Byliśmy ze sobą szczerzy, także spokojnie. Zagrał w bodajże czterech sparingach drugiej drużyny. W meczu towarzyskim pierwszego zespołu zagrali tylko ci piłkarze pierwszej drużyny, którzy nie zagrali bądź grali krótko w ligowym meczu, który miał miejsce dzień wcześniej. Dodatkowo powołania otrzymali wyróżniający się zawodnicy rezerw. Alex zmienił w 65. minucie Suada Sahitiego. To może być dla niego i reszty młodych chłopaków duży motywacyjny kop do dalszej pracy.

Fot. Wisła Płock

To jedyna historia, gdy pomogłeś szukać piłkarzowi klubu w Polsce?

Oprócz niego było jeszcze dwóch-trzech piłkarzy, o których myślałem, że mogą być nieźli. Z różnych względów jednak kontakt się z nimi urwał, więc dograć sprawę do końca udało się tylko z Alexem.

A zgłaszały się do ciebie inne osoby ze świata futbolu albo kluby, żeby podesłać im namiary na jakiegoś piłkarza?

Na co dzień zajmuję się nieco innymi rzeczami, więc bez przesady. Jestem związany z marketingiem Wisły Płock, a może gdyby nie to, nikt by moich wiadomości nie wziął na poważnie? To była raczej czysto hobbystyczna sprawa. Patrząc na zasięgi postów na ten temat pomyślałem, że można to wykorzystać i zrobić też coś dobrego. Nie mam jednak parcia na to, żeby jakoś to jeszcze rozwinąć. I tak jestem w szoku, że od zwykłych prywatnych wiadomości przeobraziło się to w coś takiego.

Poza tym, do tego musi się zgrać dużo czynników, co nie zawsze jest takie proste przy dłuższych procesach. Przede wszystkim sam interesujący zawodnik musi być chętny, żeby wziąć walizkę i przyjechać do Polski. Potem wiele też zależy od klubu, a sam piłkarz musi udowodnić trenerom, że zasługuje na kontrakt. Alex, o którym mowa, był przecież najpierw na dwutygodniowych testach, które równie dobrze mógł oblać. Podczas nich musiał zaprezentować umiejętności i pokazać, dlaczego warto na niego postawić – tak, jak każdy inny piłkarz. Na szczęście spisał się dobrze!

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. Instagram/Arek Stelmach