Łukasz Poręba: „Chciałbym zagrać więcej minut niż w poprzednim sezonie”

26.08.2020

Łukasz Poręba jest od dziecka związany z Zagłębiem Lubin, a od trzech sezonów jest częścią pierwszego zespołu. O problemach z motywacją, ambicjach oraz piłkarskich początkach w barwach „Miedziowych” piłkarz opowiedział w rozmowie dla „Futbol News”.

Od zawsze chciałeś być piłkarzem? Pytam o to, ponieważ znalazłem informację o tym, że przez jakiś czas uprawiałeś pływanie.

Mogę powiedzieć, że od zawsze chciałem grać w piłkę. W szkole sportowej, do której chodziłem, nie było klasy o profilu piłkarskim, dlatego postanowiłem wybrać profil pływacki. Od początku dzieliłem pływanie z grą w piłkę – należałem do obu sekcji w Miedzi Legnica.

Jak to się stało, że wylądowałeś w Zagłębiu?

Miałem wtedy dziesięć albo jedenaście lat, gdy tata przywiózł mnie na trening Zagłębia. Jeszcze mieszkaliśmy wtedy w Legnicy. Z czasem jednak przeprowadziliśmy się do Lubina, co nam trochę pomogło. Tata pracował w Lubinie jako górnik i gdy tutaj zamieszkaliśmy, miał bliżej do pracy. A ja miałem bliżej do klubu, w którym od początku widziałem, że się rozwijam.

Miałeś wtedy piłkarza, na którym chciałeś się wzorować, może ktoś z Zagłębia?

Szczerze mówiąc, nie myślałem nigdy takimi kategoriami w kontekście piłkarzy Zagłębia. Piłkarzem, którego zawsze lubiłem i podziwiałem był jednak wtedy Lionel Messi. Nie mogę powiedzieć, że jakoś się na nim wzorowałem. Imponowała mi jednak jego postawa na boisku.

Na stronie Akademii Zagłębia przeczytałem, że obecnie wzorujesz się na Frenkiem De Jongu.

Tak nie do końca, ponieważ wolę inny styl gry niż on. Podziwiam go jednak najbardziej wśród środkowych pomocników, oprócz Toniego Kroosa i Miralema Pjanicia.

Czytałem też, że gdy zacząłeś się przebijać do wyższych kategorii wiekowych, miałeś problemy z motywacją. 

Tak, to prawda – pracowałem tylko tyle, ile myślałem, że trzeba, nic dodatkowo. To wynikało trochę z lenistwa, ale też dlatego, że nie byłem jeszcze świadomy. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że powinienem dać z siebie więcej. Zajęło mi rok, żeby przystosować się do tego, potrzebowałem wielu rozmów, dużo pracowałem z trenerami akademii. Myślę, że jednak dzięki temu jestem w tej chwili tu, gdzie jestem.

A jak było z przystosowaniem się do pierwszej drużyny? Potrzebowałeś czasu, miałeś jakieś trudności na początku?

Pierwsze treningi były dla mnie ciężkie, także dlatego, że na pierwszy obóz z pierwszą drużyną pojechałem z kontuzją. Poza tym musiałem przystosować się do większego tempa gry i szybszego podejmowania decyzji niż w juniorach. I było jeszcze kilka spraw taktycznych, których musiałem się nauczyć.

Rozumiem, że nie mówiłeś nikomu przed obozem o kontuzji?

Nie, ukrywałem ją przed wszystkimi. To był mój pierwszy wyjazd z pierwszą drużyną, dlatego chciałem wypaść jak najlepiej. Myślałem, że gdybym powiedział o kontuzji, przestałbym być brany pod uwagę przez trenera. To było takie głupie myślenie, ale sądzę, że większość piłkarzy na moim miejscu postąpiłaby tak samo w wieku siedemnastu lat.

Ale w końcu pewnie musiałeś przyznać się do kontuzji?

Tak, po kilku dniach powiedziałem trenerowi, że już nie dawałem rady.

Jakim trenerem był Mariusz Lewandowski?

Tak naprawdę to dzięki niemu trafiłem do pierwszej drużyny. Spodobała mu się moja gra i wyciągnął mnie z rezerw. Od tamtego czasu minęły już trzy lata i pracowałem z kilkoma trenerami, dlatego trudno mi powiedzieć, czego wtedy się nauczyłem. Pamiętam jednak tyle, że trener Lewandowski dobrze żył z zawodnikami. Sam jeszcze dość niedawno grał w piłkę, dlatego rozumiał problemy piłkarzy.

Nie grałem u niego jednak często, dlatego trudno mi powiedzieć, czego wymagał jeśli chodzi o taktykę i sprawy meczowe. Wtedy bardziej byłem podekscytowany, że byłem z zawodnikami pierwszej drużyny Zagłębia i nie zwracałem uwagi na jego cechy jako trenera.

Zadebiutowałeś w meczu ze Śląskiem, co jest na pewno marzeniem każdego młodego zawodnika Zagłębia. Szczególnie, że prowadziliście wtedy 4:0.

To było na pewno przeżycie nie do zapomnienia. Życzę każdemu wychowankowi, żeby miał okazję wystąpić po raz pierwszy w takim meczu.

Wtedy zmieniłeś Filipa Jagiełłę, do którego przez jakiś czas byłeś porównywany. Obaj gracie w środku pola, jesteście wychowankami Zagłębia. Zresztą ty też miałeś epizod w Genoi.

Kiedyś nas faktycznie trochę porównywali, ale teraz myślę, że jestem nieco innym zawodnikiem. Porównania właśnie wynikały bardziej z tego, że obaj jesteśmy stąd i jesteśmy środkowymi pomocnikami niż z naszej gry.

A co do testów – po prostu były po to, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda.

Masz dopiero 20. lat, jednak trochę meczów w ekstraklasie już zagrałeś. Które spotkanie, poza oczywiście debiutem, zapamiętasz na dłużej?

Na pewno jeszcze będę pamiętał swój pierwszy mecz w pierwszym składzie. Graliśmy wtedy z Piastem i zdobyłem bramkę. Myślę, że debiut i to spotkanie były na razie dla mnie najważniejsze, szczególnie że to były moje początki.

Od jakiegoś czasu występujesz też w młodzieżowych reprezentacjach. Pamiętam twój występ przeciwko Niemcom, w którym zdobyłeś gola na 4:3.

Myślę, że tego meczu też nie zapomnę do końca życia. To było wspaniałe uczucie móc zdobyć gola przeciwko Niemcom, w dodatku na wyjeździe.

Co do samej reprezentacji, na pewno będę dobrze wspominać trenera Jacka Magierę. To jeden z najlepszych trenerów, z którymi pracowałem, widać po jego pracy duży profesjonalizm. Poza tym ten trener przed meczami zawsze wszczepia w piłkarzy pewność siebie.

Zostając przy trenerach – zgodzisz się z tym, że Ben van Dael i Martin Sevela to kompletnie różni trenerzy?

Dla trenera Bena priorytetem była taktyka – wszystko musieliśmy robić na tip-top. Trener Sevela daje nam jednak nieco większy luz.

Przejdźmy teraz do twojej gry. Jakbyś podsumował poprzedni sezon w swoim wykonaniu?

Mam niedosyt. Grałem dużo na początku sezonu i na końcu, a pomiędzy prawie nic. Myślę jednak, że nie mogę narzekać.

Wrócę jeszcze do tematu motywacji. Czas pandemii trochę cię rozluźnił?

Jeżeli chodzi o moje przygotowanie do wznowienia sezonu, na pewno nie. Wszystko przebiegało tak jak wcześniej. Od razu po powrocie nie otrzymałem za dużo minut. Czekałem jednak cierpliwie, doczekałem się i myślę, że wykorzystałem szansę.

Szczególnie, że na koniec sezonu przeciwko Wiśle zdobyłeś gola.

Mogę być z tego zadowolony, ale mam nadzieję, że to dopiero początek.

Zdarza ci się myśleć o swojej piłkarskiej przyszłości, czy raczej tego unikasz?

Tak naprawdę w Zagłębiu jeszcze nie zaistniałem na tyle, żeby myśleć o jakichś dalszych krokach. Oczywiście, że gdzieś tam coś sobie myślę. Unikam przy tym jednak jakiegoś hurraoptymizmu.

Jaki jest twój cel na przyszły sezon?

Na pewno chciałbym zagrać więcej minut i spotkań niż w poprzednim sezonie. Co do innych celów – nie mówię o nich nikomu.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI